sobota, 30 grudnia 2017

Nałóg

Wiecie, że kiedy odstawi sie substancje łatwo sie uzależnić od czegoś innego? Znana na terapiach jest historia faceta, który odstawił alkohol i uzależnił sie od basenu. Pływał siedem dni w tygodniu zamiast chodzić do pracy. Pływał równie intensywnie jak przedtem pił. Stracił prace w wyniku tego pływania.
Mój kolega alkoholik Krzysiek przestał pić i uzależnił sie od jogi. Tak intensywnie ćwiczył aż otworzył sobie czakrę brzucha.
A ja? A ja chyba jestem uzależniona od słodyczy. Na odwyku wszyscy zajadali emocje słodyczami. ja też. I teraz trudno mi dwa dni wytrzymać bez czegoś słodkiego...
To podobno częste.

Fragment powieści - jeszcze nie wydanej

Bohaterka Agata ma 45 lat i pogrąża się w nałogu: alkohol i benzodiazepiny. Wszystko zmierza do katastrofy ale nie kończy się źle. Powieść ma być wdana przez Wydawnictwo Literackie.
Oto fragment:
"W dżinsach i bluzce od piżamy pognała do sklepu numer jeden i wymieniła butelki. Wciąż była roztrzęsiona. Nogi  z waty, ręce drżą. Dziecko i mąż to kłopoty, powtarzała sobie ale dręczył ją wewnętrzny dygot wiec od razu wypiła pół butelki i dopiero teraz wzięła prysznic.
Źle sie czuła. "Zmarnowane życie" i „samotność” krążyło jej po głowie.
Bzdury! Jestem pisarką, mam pasje i talent wiec nie zmarnowałam życia!
Na wszelki wypadek zażyła tabletkę na uspokojenie.
Po kolejnych dwóch piwach poczuła sie normalnie. Popatrzyła smutnie na karimatę: nie dam rady, nie znoszę ćwiczeń. Oczyma wyobraźni zobaczyła szczupłe nogi, płaski brzuch, brak boczków i wysportowane, gibkie ciało. Poczuła złość wiec wypiła piwo do dna i otworzyła następne.
Nagle zadzwoniła komórka. Agata podskoczyła.
- Halo?!
- Coś nie mam szczęścia - powiedział Mariusz - Zdaje sie, że w czymś przeszkodziłem?
- Nie. Potknęłam sie i zezłościłam –skłamała-   Ale nie na ciebie.
- Za godzinę będę w Krakowie, mam sprawę do załatwienia ale to potrwa góra dwie godziny. Zapraszam Cię na piwo i opowieści.
- Brzmi dobrze.
- Wspaniale. To o szesnastej. Gdzie? Zaproponuj coś - powiedział wesoło.
No właśnie gdzie? Gdzie mnie nie widzieli? Gdzie na pewno nie byłam? Myślała gorączkowo.
Na Kazimierzu lepiej nie. Na Rynek nie chodziłam.
- Może w ogródku na płycie Rynku Głównego?
- Mało znam Kraków. Umówmy sie pod Adasiem i znajdziemy wolne miejsca.
- Super. Do zobaczenia.
Spotkanie poprawi jej podły nastrój. Ile piw wypiłam? Cztery? Trzy? nieważne, trzeźwa jestem, ręce sie nie trzęsą, dygot ustał.
Czuła jeszcze jakiś niejasny niepokój, jakąś niechęć do siebie samej.
To minie, powiedziała na głos.
Wyciągnęła z szafy wszystkie ubrania. Większość sukienek była lekko za ciasna. Opinały ciasno brzuch. Zdecydowała sie na spódnice i dłuższą luźną bluzkę. Szybko umyła włosy. Zmyła makijaż, był rozmazany. Na wszelki wypadek nie zrobiła nowego, by tusz sie znowu nie rozmazał. Musnęła tylko szminką usta.
Poszli do pierwszego z brzegu ogródka i zamówili piwo. Mariusz opowiadał o swojej byłej żonie, córeczce i domu rodzinnym. Był rodowitym góralem.
- A jak to jest u ciebie? - spytał.
- Z rodziny mam tylko ojca. Spotykam sie z nim od dwudziestu lat. Wcześniej go nie znałam. Odszedł od mojej mamy jak miałam dwa lata i mieszkał za granicą. Ożenił sie, mieszka z nową żoną. Jeżdżę do nich czasem na obiady. Lubimy sie - powiedziała - Mama zmarła siedem lat temu, była chora. Nie mam rodzeństwa ani męża ani dzieci. Żadnych ciotek i wujków.
- Smutno. Ale dobrze, że masz kontakt z ojcem.
- Cenie to - powiedziała.
Pod wieczór tak jej szumiało w głowie, że skłamała iż boli ją brzuch i musi już iść. Bała sie, że za chwile zacznie sie zataczać choć jej tolerancja na alkohol bardzo wzrosła. Mariusz odprowadził ją do domu. Nie zaprosiła go do środka.
- Przejdę sie jeszcze i wyśpię w hotelu a rano wracam do siebie. Dziękuję za miłe popołudnie. Do zobaczenia.
Zły nastrój minął ale szumy sie nasiliły. Podłoga lekko wirowała. Natychmiast choć było wcześnie zażyła trzy tabletki i położyła sie spać.
Nie mam zmarnowanego życia, mruknęła i zasnęła.
Obudziły ją mdłości. ledwo zdążyła do łazienki.
Dużo wczoraj wypiłam.
Czuła sie obolała jak po ćwiczeniach na karimacie. Bolało ją całe ciało. Miała mroczki przed oczami.
Musze przestać pić. Musze koniecznie spróbować przestać pić. Na razie jednak musze sie napić.
Przypomniała sobie, że w sobota jest umówiona z Gośką.
To przecież dzisiaj. I jak ja tam dotrę?
Z lodówki wyjęła zimne piwo a jej wzrok padł na tonę mięsa uduszonego z warzywami.
Jezu, jęknęła, kto to zje?
Jak Gośka wyczuje piwo to po mnie. Musze kupić gumę do żucia i umyć zęby przed wyjściem.
Jakoś dotrwała do piętnastej popijając piwo małymi łykami. Przed wyjściem łyknęła tabletkę na uspokojenie. Żując gumę czekała na przyjaciółkę przy stoliku.
- Cześć - zawołała Gośka siadając - Jak to miło, ze mnie zaprosiłaś. W domu ciągle dietetyczne obiady ze względu na Miśka, bo przytył ostatnio a siedemnastolatek nie może być gruby. A ty chyba trochę przytyłaś?
- Niedużo. O dchudzam sie od jutra - skłamała a może w to uwierzyła - Też nagotowałam gar cielęciny na dietę wiec dziś zjemy coś normalnego.
- Mam ochotę na pierogi, bo słyszałam że tu mają bardzo dobre i deser. Mogę deser?
- Jasne. Ja zamówię piwo.
- Zwariowałaś? Przed jedzeniem?
- A tak jakoś mam ochotę. Nie jestem bardzo głodna. Może zgłodnieje.
- Chciałaś przecież zjeść coś normalnego bo od jutra dieta...
- Właśnie dlatego zamówiłam piwo. Na diecie sie nie pije. Potem też zamówię pierogi.
Kelner przyniósł zimne piwo i pierogi dla Gośki. Agata upiła łyk i ożywiła sie. Gośka jadła w spokoju ale jej dobry humor prysł. Niepokoiło ją zachowanie przyjaciółki. Była dopiero czwarta.
- Myślałam, ze piwo pije sie po obiedzie wieczorem - powiedziała.
- Przecież jest już popołudnie. Wielu ludzi pije do obiadu.
- Tak ale jedzą ten obiad -p owiedziała Gośka z naciskiem.
Agata dla świętego spokoju zamówiła pierogi. Z wielkim trudem zjadła trzy. Była wypełniona piwem i dalej chciało jej sie pić. jedno to było mało pomijając te, które wypiła w domu. Kelner zabrał pustą szklankę i talerze. Mężczyzna siedzący przy stoliku obok właśnie pił zimne piwo. Agacie ślina napłynęła do usta.
- To świętujmy ostatni dzień bez diety! Poproszę jeszcze jedno piwo - zawołała.
Gośka zmarszczyła brwi i zacisnęła usta.
- Czuje kłopoty - powiedziała.

- Jakie znowu kłopoty no coś ty! Ludzie w restauracji zawsze piją piwo lub wino do obiadu jak ten przy stoliku obok. Co w tym złego?"

czwartek, 21 grudnia 2017

Moje uzależnienie

Początki

Zaczęło się niewinnie i zwyczajnie: na studiach miałam grupę znajomych, którzy lubili się napić. Ja też.Spotykaliśmy się u mnie i piliśmy wódkę. Dużo wódki. Trwało to bity rok.
Po tym roku wyjechałam do Chicago, gdzie pracowałam jako  opiekunka pary 90-latków: sprzątała, gotowałam, pomagałam, mieszkałam z nimi. Po kilku miesiącach i po chorobie ona umarła.
Miałam potwornie duszny, gorący pokój z widokiem na mur. Tony, jej mąż, nie czuł się dobrze po jej śmierci i często budził mnie w nocy. Latem i tak nie dało się w tym pokoju spać. Tony po śmierci żony był zagubiony i wystraszony.
Pewnej nocy w spiżarce odkryłam zapasy alkoholu i zaczęłam go wypijać..
Nie pamiętam czy piłam codziennie ale tak podejrzewam.Co piłam też nie pamiętam.Wszystko,co było.
Przynosiło to ulgę...
Choroba i śmierć staruszki, ciasny, duszny pokój z widokiem na mur, izolacja - cieżko było to znieść młodej osobie, jaką byłam.
Po roku wróciłam do Polski i rozpoczęłam prace w Gazecie Krakowskiej. Piłam dalej...
Dziś te 20 - 20?? Trzydzieści!! - lat wydaje mi sie jak jeden długi, falujący dzień. Bo nie miałam przerw w piciu poza tymi latami kiedy byłam zaszyta, bo namówił mnie na to tata. I te dni wyglądały tak samo choć na początku było kolorowo i głośno: jedna wielka impra i ja brylująca  w towarzystwie a potem,na drugi dzień wstyd i jedno wielkie pytanie: co ja wczoraj narobiłam??
A później picie w samotności, by nikt mnie nie widział. I zły wygląd. I tona tapety na twarzy kiedy wychodziłam do monopolowego. Do kilku monopolowych by nie kupować 10 piw codziennie w tym samym sklepie. W jednym z nich mówiłam, ze mam w domu remont.
Czerwona na twarzy, spuchnieta od nadmiaru wody - piwa! - przemykałam ulicami kiedy musiałam modląc sie, by nie spotkać żadnego znajomego.
Wszystko to opisałam w "Nie deptać stokrotek", gdzie bohaterka Agata jest uzależniona krzyżowo.
No to na razie tyle. Wkrótce nastąpi ciąg dalszy tej historii bo to przecież nie tylko alkohol...
C.d.n.



poniedziałek, 18 grudnia 2017

Trzeźwość

Przed odwykiem nigdy się nie badałam. W ogóle o to nie dbałam. Niczego też nie mogłam załatwić. Byłam nieubezpieczona bo dojazd do urzędu do Huty wydawał mi się absolutnie niemożliwy: nie wiedziałam czym tam dojechać, nie potrafiłam sprawdzić sobie najprostszej rzeczy w internecie. Wszystko działało na zasadzie: jakoś to będzie.
Nie pisałam książek od kilku lat. Napisałam jedną - naprawdę fatalną - która niestety została wydana przez marne wydawnictwo (nie to co zawsze).
Po lekach myliłam nazwy i kierunki ulic.
Teraz jestem trzeźwa od prawie dwóch lat.
Najpierw, jeszcze na odwyku zaczełam wzruszać sie na niektórych filmach. Potem czesto czułam złość.
Po odwyku zaczęłam się badać i bać chorób. Wreszcie przyszedł żal za mieszkaniem, które straciłam...Moja terapeutka mówi, że jak odbędę żałobę to żal minie. Teraz żałuje uzależnienia w ogóle...
Trzeźwość nie jest łatwa. Łatwe jest branie i chlanie. Trzeźwość to świadome, odpowiedzialne życie w prawdzie. W efekcie po raz pierwszy pojawia się u mnie żal za decyzje podjęte w przeszłości i straty jakie z tego tytułu poniosłam. Każdy nałogowiec ma straty. Zal jest absolutnie niekonstruktywny i prowadzi do frustracji wiec staram się o tym nie myśleć. Niemniej - żałuje.
Na szczęście chodzę na terapie...
A plusy? Napisałam dwie książki o nałogu, bez trudu dojeżdżam do Huty, załatwiam co trzeba, badam się, ludzie chcą ze mną przebywać i nie wstydzę się siebie na ulicy czy przez znajomymi...
Poza tym na terapii nauczono mnie, że kiedy nałogowiec łamie abstynencje wraca do fazy chronicznej uzależnienia a jest ona tuż przed śmiertelną. Nie chce umrzeć z powodu chlania i brania. Nie chce objawów odstawiennych. Nie chce kaca i zmarnowanych dni.
Nie pije, nie biorę, zapisałam się na basen. Trzy razy dziennie biorę chlorprotixen, który reguluje sen.
Trzeźwość to nie tylko abstynencja. To wewnętrzna zmiana.
Kiedy wytrzeźwiałam odkryłam, że zmarnowałam osiem lat - osiem lat! - z zonatym facetem, który mnie oszukiwał. Popatrzyłam trzeźwym okiem i zobaczyłam łysawego,grubego faceta, niedobrego w łóżku, złośliwego i wiecznie niezadowolonego i natychmiast z nim zerwałam. Złość na niego  na siebie, że zmarnowalam z nim osiem lat trzyma mnie do dziś.
Trzeźwość to złość i żal. Żal, że moi rodzice nie żyją, żal że sie w ogóle uzależniłam.
Ale przecież nie tylko. Nie tylko złe emocje. Także te dobre jak zadowolenie z siebie a nawet duma zamiast wiecznego wstydu, który czułam przez wiele minionych lat. Brak kaca i trzesawki porannej. Brak poczucia upokorzenia, które zawsze kazało mi patrzyć w ziemie kiedy szłam ulicą.

sobota, 16 grudnia 2017

Fragment 2 z książki "Rok na odwyku" -wkrótce wydanie

85 dni
"Dziś była mowa o różnicy między abstynencją i trzeźwieniem. Abstynencja to powstrzymywanie się od dostarczania organizmowi substancji a trzeźwienie to proces, zmiana. My na terapii trzeźwiejemy.
Próbowałam prawie wszystkich używek poza dopalaczami i LSD. Żadna mnie nie fascynuje ani kokaina ani amfetamina. Uzależniłam się tylko od alkoholu i leków. Nie ciągną mnie już używki. Ciągnie mnie życie.
Na sesji rozmawiałam o tym, że mam poczucie że czeka mnie fajne życie i stąd pojawiają się różne wyimaginowane zagrożenia. Boję się, że stanie się cos złego i w efekcie mam sny o zagrożeniu. W snach ścigają mnie wilki albo ktoś chce mi zrobić krzywdę. Mam myśli o rozmaitych chorobach. I nie chcę tego, bo się boję i mi to przeszkadza cieszyć się życiem. Wciąż są te „skutki uboczne’ trzeźwienia.
- Celem terapii jest także odebranie komfortu picia czy brania – mówi terapeutka – Używki miały zagłuszyć emocje.

- Stuki puki?
- Właśnie. Teraz czas na radzenie sobie z nimi, czego tu panią uczymy.
Kiedy zdrowy kierowca jadąc usłyszy stuki puki dochodzące z silnika zatrzyma się i sprawdzi o co chodzi. kierowca zaburzony, chory włączy radio by je zagłuszyć. Tak funkcjonuje uzależniony umysł radząc sobie z emocjami."

piątek, 15 grudnia 2017

Przyczyny, objawy uzależnienia

To nie substancja uzależnia. Gdyby tak było wszyscy pijący byliby alkoholikami. Podobnie nałogu nie dziedziczy sie w genach.
Przyczyny uzależnienia to: dysfunkcyjna rodzina, poczucie odrzucenia i stres.
Nie każdy pijący jest chory.
Istnieje kilka  objawów uzależnienia. Jeśli masz trzy z nich - jesteś uzależniona:
1. Tolerancja
2.Objawy odstawienne
3.Koncentracja życia wokół picia/brania
4. Picie/branie pomimo szkód
5. Głód
6. Utrata kontroli

Poza tym mogą się pojawić uporczywe myśli o używce, bezsenność, poty, drżenie rąk, delirka, padaczka, zwidy, picie w ukryciu,  chowanie używki na zapas, długi. Zespół abstynencyjny w przypadku leków jest gorszy niż w przypadku alkoholu. A  jak się ma ostatnie pięć tabletek już się pędzi do lekarza, który musi przepisać receptę. Ja na wszelki wypadek miałam pięciu niezależnych lekarzy i każdemu mówiłam, że skończył mi się lek na sen. Tym sposobem miałam dziesięć opakowań lub więcej po wizycie.

Nie ma opcji, by lekarz nie przepisał. Jak nie przepisał to natychmiast pojawiała się panika. Najgorzej było w święta i długie weekendy kiedy akurat skończyły się leki. Brak snu i objawy odstawienne: dreszcze, poty, biegunka, katar, rozwolnienie, silne leki wręcz przerażenie, pieczenie skóry, arytmia...
Od blisko dwóch lat mam spokój. Dzięki rocznemu odwykowi i rocznej terapii grupowej. Kontynuuje terapie indywidualną.
Terapia jest najważniejsza w leczeniu bowiem trzeźwość to nie tylko abstynencja. Ale o niełatwej trzeźwości innym razem..

Niewiele kobiet podejmuje leczenie odwykowe

Na prywatnym odwyku w Ściejowicach na jedenaście osób były dwie kobiety:młoda i w średnim wieku. Na rocznym publicznym odwyku było dziesięć kobiet na 47 osób w różnym wieku.
Podobno co ósma osoba w Polsce jest uzależniona a kobiety uzależniają się szybciej niż mężczyźni. Jednak alkoholizm kobiet nie jest społecznie akceptowany i być może dlatego rzadziej zgłaszają sie na leczenie?
Najczęściej są uzależnione od alkoholu lub mają uzależnienie krzyżowe.
Dlaczego
rzadziej niż mężczyźni decydują się na leczenie?

Benzodiazepiny i alkohol

Wielu alkoholików sięga po leki nasenne i uspokajające. Ja piłam już 10 lat kiedy zaczęłam brać benzodiazepiny, by móc spać. Nie winie lekarza ale dopóki mi ich nie zaczął przepisywać nie wiedziałam, co to jest. I brałam je przez 10 lat aż do pójścia na roczny - nowy - odwyk, na którym dowiedziałam się, że w wyniku uzależnienia krzyżowego mogłam zasnąć i się nie obudzić.
Nie biorę już leków ale pamiętam te wizyty u kilku psychiatrów miesięcznie, objawy odstawienne w święta i długie weekendy kiedy mi zabrakło clonazepamu, otumanienie, utratę sprawności umysłowej....Brałam 10 klonazepamów na noc.
Bałam się, że sprawności nie odzyskam.
O wszystkim powoli będę pisała. Zachęcam do dzielenia sie swoją historią w komentarzach.

Fragment książki "Rok na odwyku."

która ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego:

"365 dni
W południe taksówką jadę na odwyk. Mieści się w dużym białym budynku w ładnym parku. Będzie gdzie spacerować wiosną o ile mi pozwolą, ale przecież w Ściejowicach pozwalali. Przecież ruch to zdrowie, musi jakiś być. Dzwonię do zamkniętych drzwi dzwonkiem umieszczonym na ścianie i po chwili drzwi otwiera pielęgniarka i idziemy do dyżurki. Ale najpierw starannie zamyka drzwi na klucz. 
- Zaraz wezwie panią lekarz. Dostanie pani regulamin i kontrakt do podpisania.
W dyżurce oddaję kosmetyki na bazie alkoholu, zabierają mi lakier do włosów, perfumy, zmywacz do paznokci, leki, dezodorant...
- Do paznokci są w Rossmanie chusteczki zmywające BeBeauty bez alkoholu i bez acetonu - mówi pielęgniarka - Takie wolno mieć. 
Przeszukuje mój bagaż w poszukiwaniu ostrych rzeczy, ale nie mam ani noża ani pilnika. W przeciwieństwie do psychiatryka nie zabierają mi ładowarki do telefonu ani kabla do laptopa. Golarki o dziwo też nie.
Pielęgniarka wskazuje mi pokój. Pokoje są trzy i dwuosobowe. To trójka a za ścianą są jeszcze dwie kobiety w tym samym segmencie. Nie rozdzielają nas drzwi, tylko ściana. Drzwi do segmentu nie są zamykane na klucz, podobnie drzwi do łazienki. W nocy pielęgniarka sprawdza, czy jesteśmy w łóżkach.
Niewielki pokój - niskie, zbyt niskie tapczany, komoda na ubrania, szafa podzielona na trzy, szafki nocne, stół, krzesła  - jest zagracony. Wszędzie leżą opakowania z jedzeniem, owoce, niewiele kosmetyków. Parę książek No i dwie kobiety: heroinistka Iza i alkoholiczka Irena. Obie średnio miłe. Irena wita się ze mną i mówi mi  „cześć”. Iza nie zwraca na mnie uwagi. Je pierniki w czekoladzie.
- Irena chcesz? – podsuwa jej pudełko.
Nie, dzięki.
Mnie nie częstuje.
- Od czego jesteś uzależniona? – pyta mnie ta bardziej rozmowna.
- Nie wiem. Chyba od leków, ale nie wiem – odpowiadam.
- Jak to nie wiesz? To po co tu przyszłaś? Ja jestem alkoholiczką, a ty?
- Byłam alkoholiczką. A mam problem z lekami ale nie  sądzę, bym była uzależniona – mówię.
- Dziwna jesteś. Skoro nie jesteś uzależniona to nie powinnaś zajmować miejsca innym – obrusza się Irena.
Za ścianą czterdziestoletnia alkoholiczka i lekomanka Wiesia oraz młoda alkoholiczka Justyna. Witam się z nimi.
Nie podoba mi się tu. Niemiłe współtowarzyszki. Mam być z nimi prawie rok?
Przeglądam regulamin: nie wolno wchodzić w zależności finansowe czyli pożyczać sobie pieniędzy, nie wolno wchodzić w bliskie relacje bo to przeszkadza w terapii, za złamanie abstynencji wylot, trzeba dbać o higienę i porządek wokół siebie.
Najpierw idę zapalić do palarni(...)". 

O czym jest ten blog?

Jestem uzależniona od ponad 20 lat: alkohol i dodane dziesięć lat temu benzodiazepiny. Większość alkoholików sięga wcześniej czy później po leki nasenne i uspokajające i tak powstaje uzależnienie krzyżowe.
Byłam w sumie na dwóch odwykach: prywatnym i darmowym. Na jednym spedziłam 7 tygodni, na drugim równo rok ponieważ trwa on właśnie tyle.
Dopiero ten roczny mi pomógł i od lutego 2016 jestem trzeźwa.
O pobycie na tym odwyku - na oddziale zamkniętym - napisałam książkę "Rok na odwyku. Świadectwo", która ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego wiosną, o czym natychmiast napisze i wrzucę odpowiedni link.
Zamierzam na tym blogu dzielić się swoimi doświadczeniami zarówno z przebiegu leczenia na odwyku i po nim jak i mojej trzeźwości - bo trzeźwość jest cudowna ale niełatwa - oraz doświadczeniem mojego wieloletniego uzależnienia, o którym napisałam powieść, która ujrzy światło dzienne prawdopodobnie wiosną (wrzucę link).
Zachęcam do pisania komentarzy przede wszystkim kobiety ale nie tylko. Mam nadzieje, że rozwijać się tu będą dyskusje a ja zamierzam odpowiadać na każdy post.