poniedziałek, 18 grudnia 2017

Trzeźwość

Przed odwykiem nigdy się nie badałam. W ogóle o to nie dbałam. Niczego też nie mogłam załatwić. Byłam nieubezpieczona bo dojazd do urzędu do Huty wydawał mi się absolutnie niemożliwy: nie wiedziałam czym tam dojechać, nie potrafiłam sprawdzić sobie najprostszej rzeczy w internecie. Wszystko działało na zasadzie: jakoś to będzie.
Nie pisałam książek od kilku lat. Napisałam jedną - naprawdę fatalną - która niestety została wydana przez marne wydawnictwo (nie to co zawsze).
Po lekach myliłam nazwy i kierunki ulic.
Teraz jestem trzeźwa od prawie dwóch lat.
Najpierw, jeszcze na odwyku zaczełam wzruszać sie na niektórych filmach. Potem czesto czułam złość.
Po odwyku zaczęłam się badać i bać chorób. Wreszcie przyszedł żal za mieszkaniem, które straciłam...Moja terapeutka mówi, że jak odbędę żałobę to żal minie. Teraz żałuje uzależnienia w ogóle...
Trzeźwość nie jest łatwa. Łatwe jest branie i chlanie. Trzeźwość to świadome, odpowiedzialne życie w prawdzie. W efekcie po raz pierwszy pojawia się u mnie żal za decyzje podjęte w przeszłości i straty jakie z tego tytułu poniosłam. Każdy nałogowiec ma straty. Zal jest absolutnie niekonstruktywny i prowadzi do frustracji wiec staram się o tym nie myśleć. Niemniej - żałuje.
Na szczęście chodzę na terapie...
A plusy? Napisałam dwie książki o nałogu, bez trudu dojeżdżam do Huty, załatwiam co trzeba, badam się, ludzie chcą ze mną przebywać i nie wstydzę się siebie na ulicy czy przez znajomymi...
Poza tym na terapii nauczono mnie, że kiedy nałogowiec łamie abstynencje wraca do fazy chronicznej uzależnienia a jest ona tuż przed śmiertelną. Nie chce umrzeć z powodu chlania i brania. Nie chce objawów odstawiennych. Nie chce kaca i zmarnowanych dni.
Nie pije, nie biorę, zapisałam się na basen. Trzy razy dziennie biorę chlorprotixen, który reguluje sen.
Trzeźwość to nie tylko abstynencja. To wewnętrzna zmiana.
Kiedy wytrzeźwiałam odkryłam, że zmarnowałam osiem lat - osiem lat! - z zonatym facetem, który mnie oszukiwał. Popatrzyłam trzeźwym okiem i zobaczyłam łysawego,grubego faceta, niedobrego w łóżku, złośliwego i wiecznie niezadowolonego i natychmiast z nim zerwałam. Złość na niego  na siebie, że zmarnowalam z nim osiem lat trzyma mnie do dziś.
Trzeźwość to złość i żal. Żal, że moi rodzice nie żyją, żal że sie w ogóle uzależniłam.
Ale przecież nie tylko. Nie tylko złe emocje. Także te dobre jak zadowolenie z siebie a nawet duma zamiast wiecznego wstydu, który czułam przez wiele minionych lat. Brak kaca i trzesawki porannej. Brak poczucia upokorzenia, które zawsze kazało mi patrzyć w ziemie kiedy szłam ulicą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz