poniedziałek, 29 stycznia 2018

Uzależnienie

Kiedy poszłam na odwyk myślałam, ze nie jestem już uzależniona bo przez dwa lata przed odwykiem napiłam sie tylko setkę wódki z colą i trochę cydru. Myślałam, ze jestem uzależniona tylko od tabletek a i to może nie bo przecież na poprzedni odwyku zeszłam do z era z klonazepamu i brałam tylko stilnox. Takie miałam naiwne wyobrażenia.
Nie mogłam uwierzyć, że nie tylko jestem uzależniona ale będę uzależniona do końca życia i dlatego nie wolno mi złamać abstynencji. Długo nie mogłam sie z tym pogodzić. wielu alkoholików marzy o powrocie do picia kontrolowanego i ma na to nadzieje. tymczasem prawda jest brutalna: większość przed odwykiem była w fazie chronicznej i jak tylko powącha alkohol do fazy chronicznej wróci. Nie ma picia kontrolowanego dla nałogowca. Nie ma brania kontrolowanego.
Nie planuje pić ani brać w żaden sposób ale fakt, ze jestem uzależniona do końca życia przyjmuje już z pokorą. To nie jest tragedia. W końcu zdrowieje...
Ale oto pytanie: jak długo trwa zdrowienie? dwa lata? Trzy? Całe życie??

sobota, 27 stycznia 2018

Trzeźwość : zasady

Człowiek trzeźwy to człowiek wolny, który ma określony styl życia. Na terapii uczono nas, ze trzeźwe życie równa sie życie w prawdzie, że oto koniec z kłamstwami, którymi żyje nałogowiec. czynny alkoholik czy lekoman kłamie zawsze, najczęściej na temat swojego uzależnienia. Kiedy stajemy sie trzeźwi - przestajemy kłamać. I jest to zasada trzeźwego życia.
Człowiek trzeźwy jest zdroworozsądkowy i ogarnięty: potrafi załatwiać swoje sprawy. ja sie natychmiast ubezpieczyłam w pośredniaku, zaczęłam badania lekarskie, nie mam problemu z dojazdem w dalsze regiony Krakowa bo takie problemy miałam w trakcie nałogu.
Trzeźwość to także wiedza o uzależnieniu, która nie pozwala sięgnąć po substancje.
To zainteresowania i pasje.Różne ciekawe zajęcia. Więcej pieniędzy i więcej czasu.

A może coś jeszcze? Jaki jest styl życia trzeźwego uzależnionego?
Proszę o komentarze

czwartek, 25 stycznia 2018

Nawrót

Pojechałam na grupę wsparcia do Ściejowic: spotkania byłych pacjentów odwyku. Prowadzi je mój kolega Grzesiek. Każdy mówi, co u niego słychać i co robi dla swojej trzeźwości. Prawie każdy chodzi na terapie.
Grzesiek mówił, że nawrót zdarzy się na 100 procent każdemu i to niejeden. Dlatego tak ważny jest kontakt z trzeźwiejącymi nałogowcami (osobiście wole grupę NA niż AA choć jak na razie wystarcza mi wspomniana grupa wsparcia).  Wystarczy bowiem, że ktoś opowie jak sobie poradził z nawrotem by dać nam wsparcie i nadzieje. Myśle, że rozmowa nie tylko z trzeźwym uzależnionym pomaga. Także z kimś kto rozumie te chorobę a sam uzależniony nie jest. Ja mam takie osoby.
Na głód pomaga rozmowa, prysznic, zjedzenie czegoś, napicie sie wody...
W lutym mijają dwa lata jak jestem trzeźwa. Przyznam, że nieraz odczuwam ochotę by się napić piwa albo drinka ale się powstrzymuje. Czułabym się brudna jakbym złamała abstynencje, miałabym ogromne poczucie porażki.
A jak jest z nawrotami u Was? Proszę o komentarze

wtorek, 23 stycznia 2018

Odwyk

Byłam na dwóch odwykach. Na pierwszy namówiła mnie rodzina i nie byłam gotowa na terapie i na zmiany. Spędziłam kilka tygodni w uroczym miejscu ale nie przykładałam sie do terapii choć jest to bardzo dobry odwyk z dobrymi terapeutami. Miałam wiec wakacje.
Na kolejnym przez pierwsze miesiące nie akceptowałam niczego. Nie wypisałam sie bo wiedziałam, że na ponowne przyjecie trzeba długo czekać. Byłam też jednak ciekawa co dalej. Aż wreszcie przełamałam sie na terapii. Potem już szło z górki. Zaczęłam sie angażować, poczułam sie na swoim miejscu, czas szybciej mi leciał i pojawiły sie pierwsze pozytywne zmiany. Napisze o nich osobno.

Proszę o komentarze

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Filmy terapeutyczne

Polecane na odwyku filmy terapeutyczne na temat uzależnienia:
Ray
Żółty szalik
28 dni
Pod wulkanem
Kiedy mężczyzna kocha kobietę
Spacer po linie
Nina

Inne
o nałogu:

Zostawić Las Vegas
Lot
Czysty i trzeźwy
Wyjść na prostą
Jestem Joe
Ćma barowa
Krzyk
Sid i Nancy ( o Sid Visious)
Patrick Melrose
Spacer po linie

czwartek, 18 stycznia 2018

Trzeźwość - czy jest łatwa?

Trzeźwość to jak pisałam nie tylko abstynencja . To proces. Przez dwadzieścia lat czułam tylko dwie emocje: zadowolenie kiedy miałam substancje i niezadowolenie kiedy jej nie miałam. Nie czułam strachu. Nie zauważyłam jak z młodej kobiety przeistoczyłam się w dojrzałą. nie miałam w związku z tym żadnych myśli, żadnych dywagacji. Nałóg nie pozwolił mi przeżyć żałoby po śmierci rodziców. Trzy książki napisałam pod wpływem. Wiązałam się i na ogół rozstawałam, w żadnym związku nie wytrzymałam. Nie mam dzieci. Ba! Nie zdawałam sobie nawet sprawy, ze jestem śmiertelna.
Kiedy zaczęłam trzeźwieć wszystko to - oraz związane z tym emocje: żal, strach, poczucie straconych lat - zaczęło do mnie docierać. Jak można pić 20 lat?!
A jednak można. Można i pięćdziesiąt. i całe życie.
Na szczęście można też się opamiętać.
Trzeźwość to emocje. Emocje, które  nie dochodziły do głosu zagłuszane przez substancje. To nie jest łatwe. Trzeba się z tym novum oswoić. Bo w końcu przychodzi oswojenie emocji. A pomocą w tym służy terapia. terapia uzależnień trwa minimum dwa lata. Mnie pomaga. Jeżdżę też na grupę wsparcia na odwyk w Ściejowicach. Najwięcej daje kontakt z dobrym terapeuta. Dużo dają rozmowy z kimś, kto rozumie uzależnienie, nałóg. No i są tez przyjemne emocje: zadowolenie, satysfakcja, duma...
Bardzo ważne w trzeźwym życiu  są pasje, zainteresowania. Nuda  może trzeźwość zabić.

Proszę o komentarze.

Fragment "Rok na odwyku. Świadectwo"

Ostatni fragment z książki, która ukaże się w marcu nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Imiona zostały zmienione

"Decyzję o odwyku  podjęłam pewnej zimowej nocy w lutym 2016, kiedy nie mogłam zasnąć mimo stilnoxu i imovane. Te benzodiazepiny to doraźne leki nasenne i uspokajające, w niektórych zachodnich państwach zakazane. Silnie uzależniają po dwóch tygodniach. Biorę je od dziesięciu lat, nierzadko popijałam tabletki alkoholem, ale od dwóch lat nie piję, poza setką wódki z colą, wypitą w grudniu 2016.
Niestety walka z tabletkami jest równie trudna, zwłaszcza jeśli nie można spać. A ja nie mogę. Nawet gdy zasnę, budzę się w nocy. Próbowałam zażywać melatoninę, ale nie działała. Piłam męczennicę, też nie pomogła. A sen jest ważny. Po tabletkach jednak źle mi się myśli, jestem też bardzo spowolniona. Boję się, że straciłam łatwość, a może nawet zdolność pisania. Na pewno nie mam dawnej sprawności umysłowej.
Po raz pierwszy byłam na odwyku w 2015 roku w Ściejowicach w prywatnym ośrodku leczenia uzależnień . Byłam tam sześć tygodni od kwietnia do czerwca. Piękne wakacje, które niewiele mi dały.
W ośrodku – dużym wiejskim domu z werandą i ogrodem, położonym przy jeziorze – przyjął mnie szef i terapeutka Monika. Na parterze salon z telewizorem i kuchnia z dużym stołem, na poddaszu trzyosobowe pokoje i pokój terapeutyczny z fotelami. Początkowo w pokoju byłam sama, potem doszła narkomanka lekarka Ewelina. Byłyśmy jedynymi kobietami na jedenaście osób. Po jej odejściu dołączyła alkoholiczka Iwona i narkomanka Ala.
Dawano nam trzy posiłki dziennie. O ósmej trzydzieści było śniadanie (szwedzki stół), po wspólnej medytacji ze słowami znanymi wszystkim uzależnionym świata:

Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego

Nie ma to nic wspólnego z religijnością.
Potem był obiad o trzynastej trzydzieści i o osiemnastej kolacja (szwedzki stół).
Terapia trwała z przerwami od dziesiątej rano do kolacji. Prowadziły ją Monika i Magda. Magdy się bałam. Była bardzo zasadnicza. W czwartki jeździliśmy na wycieczki, na przykład do Tyńca, we wtorki na spotkania AA i NA  (Anonimowi Narkomani), we wtorki na basen, a w środy puszczano nam filmy tematyczne, na przykład Lot i Żółty szalik. Film Pod Mocnym Aniołem jest zakazany na odwykach jako wyzwalacz.
Wszyscy traktowali ośrodek jak dom. Nie chcieli wychodzić na przepustki. Marek wyjechał w piątek na kilka godzin, ale wrócił już po godzinie. Zdumionej rodzinie oznajmił, że musi wracać do domu. Jeden z pacjentów mieszkał w Ściejowicach trzy miesiące. Żyliśmy tutaj pod szklanym kloszem, każdy bał się wyjścia. Ja też. Papierosy kupowaliśmy w Lewiatanie lub w małym wiejskim sklepiku. Teren jest ogrodzony, ale wolno nam było wychodzić do sklepu i na spacer po lesie.
Opiekunki sprzątały, wydawały posiłki i pilnowały nas.
Tylko jedna osoba złamała abstynencję. Przemyciła wódkę w bagażu. I z tego, co wiem, nadal pije.
W moim wypadku terapia niewiele dała. Tyle tylko, że do zera zeszłam z klonazepamunajgorszej z benzodiazepin, i od tamtej pory go nie biorę."







wtorek, 16 stycznia 2018

Trzeźwość - jak żyć?

Trzeźwość to - jak mówią terapeuci - życie świadome i w prawdzie. Odpowiedzialne. Nagle zdajemy sobie sprawę, że wiele lat byliśmy w czynnym nałogu, że kłamaliśmy, oszukiwaliśmy a może nawet kradliśmy, że robiliśmy wiele złych, głupich rzeczy. I choć teraz mamy powody do dumy czujemy się czasem jak "najgorszy człowiek na świecie" z książki Małgorzaty Halber.
W filmie o nałogu i odwyku "Kiedy mężczyzna kocha kobietę" Meg Ryan po odwyku chce rozejść się z mężem, bo czuje się jak najgorszy człowiek na świecie, niegodna jego miłości.
Mamy powody do dumy bo jesteśmy trzeźwi, ogarnięci, zerwaliśmy z poprzednim życiem ale często ogarnia nas wstyd.
Przynajmniej ja tak mam choć nałóg to przecież choroba.
Czy ktoś z Was też czuje się niekiedy jak najgorszy człowiek na świecie? Mimo dumy i satysfakcji?

"Rok na odwyku" - nota wydawnicza na okładkę

książka zostanie wydana w marcu 2018

Rok na odwyku
Katarzyna T. Now wak


Hasła

BARDZO PRAWDZIWA HISTORIA WYCHODZENIA Z UZALEŻNIEŃ

MOCNY I WZRUSZAJĄCO SZCZERY PAMIĘTNIK Z OKRESU POWROTU DO NORMALNEGO ŻYCIA


Nigdy dotąd nie interesowałam się swoim zdrowiem. Bardzo chcę żyć długo i w zdrowiu. Odkryłam, że życie jest cudowne.

Ta książka to poruszająca kronika z rocznego pobytu w zamkniętym zakładzie odwykowym. Katarzyna Nowak, pisarka i dziennikarka, szczerze i wprost mówi o 18 latach swojego  uzależnienia od alkoholu, narkotyków, środków nasennych i o swojej dysfunkcyjnej, choć kochającej się rodzinie. O długim procesie szukania pomocy u psychiatrów i o trudnej, ale przełomowej decyzji, kiedy w końcu sama dobrowolnie poddała się drakońskiej terapii odwykowej. Opisuje swój bunt i początkową niewiarę w sens tego, co słyszy od  psychologów i innych pacjentów. Z czasem jednak zaczyna rozumieć przyczyny swoich zaburzeń, poznaje lepiej samą siebie, zaczyna wyrównywać rachunki ze światem, z rodziną. Ostatecznie udaje się jej odzyskać chęć do życia i zaczyna się nim cieszyć.

Autorka nie uwodzi czytelników, nie udaje nikogo innego, niż jest, nie ukrywa swoich upadków i wad. Suchy, pozbawiony ozdobników zapis jej szpitalnej codzienności budzi z jednej strony grozę i zdziwienie, jak można tak nisko upaść, a z drugiej sympatię i szacunek do bohaterki, która jako jedna z czterech osób kończy roczny odwyk!
Ta książka pomaga uwierzyć, że warto walczyć o siebie i można życiu przywrócić utracony sens.
  

o autorce

Katarzyna T. Nowak, rocznik 1964, córka dziennikarki i pisarki Doroty Terakowskiej. Dziennikarstwem parała się przez lata także Katarzyna T. Nowak, współpracując m.in. z ,,Gazetą Krakowską”, ,,Przekrojem” i ,,Twoim Stylem”. Od ponad dziesięciu lat Nowak poświęca się wyłącznie pisarstwu. Wydała trzy książki, wszystkie w Wydawnictwie Literackim. Moja mama czarownica (2005, poświęcona zmarłej matce), powieści: Kobieta w wynajętych pokojach (2007) i Kasika Mowka (2010). Wszystkie książki autorki mają osobisty charakter, a Moja mama czarownica i Kasika Mowka opowiadają o jej rodzinie: wspaniałej i niełatwej zarazem.  

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Trzeci fragment z mojej książki "Rok na odwyku. Świadectwo"

"166 dni
Na terapii Irek przyznaje się, że je garściami cukier.
– Jest pan na silnym głodzie i stosuje pan zamiennik – mówi terapeutka. – Cukier w takiej ilości daje kopa.
– Chcę się wypisać, mam dosyć – mówi Irek.
– Bo jest pan na głodzie. Jak pan teraz złamie abstynencję, znajdzie się pan ponownie w fazie chronicznej. Jakie są fazy picia?
– Towarzyska, kiedy się klinuje – mówię – ostrzegawcza, kiedy pojawiają się pierwsze szkody, krytyczna, w której następuje utrata kontroli i chroniczna, zagrożona śmiercią.
Mimo to Irek się nie boi. Potrzeba wyjścia na wolność jest silniejsza. Znowu przez całą terapię namawiamy go by został.
Dostaję kolejną pracę do napisania: „Koncentracja życia wokół substancji zmieniających świadomość”.
Piszę, że przez parę lat brałam stilnox i nie zwiększałam dawki. Potem zamieniłam na clonazepam i zaczęłam zwiększać dawkę, aż doszłam do dziesieciu tabletek. Kiedy nie miałam leku, cały czas myślałam jak go zdobyć, było to najczęściej w święta. Musiałam czekać aż psychiatrzy otworzą gabinety. Źle się czułam. Miałam objawy odstawienne. Dużo bym wtedy dała za tabletkę. Cieszyłam się jak mój partner wychodził do pracy, bo mogłam w spokoju wypić butelkę wina. Pustą chowałam w szafie, a potem wynosiłam na śmietnik.
Nie szukałam okazji do brania leków. Brałam co wieczór, by zasnąć. A wino piłam codziennie, dopóki mi smakowało.
Planowałam w dzień, że wezmę tabletki wieczorem i kiedy nie miałam tabletek, planowałam jak je zdobędę. Miałam zaplanowane dwie butelki wina dziennie.
Mieszkam sama, więc nie chowałam alkoholu i leków. Ukrywałam butelkę przed partnerem, kiedy z nim mieszkałam. Nie wiem, czy wiedział, że biorę leki. Chyba nie.
Robiłam zapasy leków, chodziłam do kilku lekarzy po recepty. A alkohol zawsze miałam w domu. Brałam je sama przed snem. Alkohol początkowo piłam w towarzystwie, potem sama.
Często chodziłam do gabinetów. Bałam się bezsenności. Nie tłumaczyłam tego w inny sposób. Brałam, by spać. Uważałam też, że lepiej mi się pisze po alkoholu.
Pojechałam na odwyk w Ściejowicach, po którym już nigdy nie zażyłam clonazepamu. Mój przyjaciel wyleczył się tam z alkoholizmu. Ale leki znowu zaczęłam brać...
– Powoli się uzależniałaś – mówi pan Piotr. – Jak mogłaś brać tak dużo tabletek? Leki i alkohol pomagają w małych ilościach.

– Stosuje pani mechanizm racjonalizacji i minimalizacji – mówią terapeutki. – Szukała pani partnerów, którzy albo nie zauważali, albo akceptowali pani uzależnienie. Według pani przyjaciel wyleczył się z alkoholizmu! Alkoholizm to choroba na całe życie. Rozcieńczanie wina to minimalizowanie. A przekonanie, że łatwiej się pisze pod wpływem, to mechanizm racjonalizacji. Jest też w tej pracy marzeniowe planowanie. Planowała pani branie leków. Pisanie jest dla pani najważniejsze. Podtrzymuje pani przekonanie, że łatwiej pani przychodziło pisanie pod wpływem. Ale czuła pani wstyd z tego powodu."

wtorek, 9 stycznia 2018

Głody i wyzwalacze

Z mojej książki "Rok na odwyku. Świadectwo":

 GŁODY – OBJAWY
Sygnały z ciała: Ssanie w żołądku, suchość w ustach, problemy ze snem, zaburzenia apetytu, objawy „suchego” kaca, wyostrzenie zmysłów, smak używki w ustach, ból głowy, mdłości, pocenie się, kołatanie serca, podwyższone ciśnienie, szum w uszach, uczucie gorąca, szczękościsk, napięcie mięśni, zmęczenie.
Myśli: mam ochotę się napić, wziąć, czegoś mi brakuje, czegoś nie zrobiłem, mam ochotę nie wiem na co, wszyscy wokół piją, biorą, mam ochotę na szybkie rozluźnienie, mam natrętne myśli o używce, zdarza mi się myśleć, że skoro już tyle nie piję, nie biorę, to mogę sprawdzić, czy mi się uda skontrolować używanie, śni mi się picie, branie, wątpię w sens terapii, wspominam przyjemny stan po spożyciu, jak piłem, brałem było łatwiej, lepiej, dam sobie radę sam, nie mam już problemu, nie myślę i piciu, braniu, żal mi tych, co piją.
Emocje: niepokój, rozdrażnienie, złość, tęsknota, żal, smutek, poczucie osamotnienia, euforia, wyczekiwanie, apatia, znudzenie, poczucie winy, zachowania agresywne, kłótliwość.
Zachowania: przebywanie z osobami pijącymi, polewanie, odwiedzanie miejsc związanych z używaniem, zrzucanie się na alkohol, narkotyki, oglądanie wystaw sklepowych z alkoholem, oglądanie reklam piwa, rozmowy o używaniu, tolerowanie obecności alkoholu i innych używek w domu, szukanie informacji o używkach, oglądanie filmików o używaniu, opowiadanie o swoich doświadczeń w sposób żartobliwy lub ekscytujący, izolowanie się od ludzi, przepracowywanie się, objadanie, stosowanie innych używek jak cola, kawa, energetyki, papierosy, niekontrolowane zakupy, wykonywanie czynności w pośpiechu, zatajanie przed terapeutą i grupą objawów głodu, nadmierne korzystanie z TV, komputera, internetu.

wyzwalacze wewnętrzne – określone emocje, które wywołują uczucie głodu – to niepokój, poczucie obcości, emocjonalny ból, frustracja, irytacja, smutek, zazdrość, złość, zmartwienie, tęsknota, poczucie pustki, poczucie niskiej wartości, konflikty wewnętrzne, zdenerwowanie, podekscytowanie, pewność siebie i poczucie szczęścia.

Wyzwalacze zewnętrzne to „ludzie, miejsca i sytuacje, które wywołują uczucie głodu alkoholowego lub narkotykowego, poprzez skojarzenie z przyjmowaniem substancji”.



Jak walczyć z głodem? Zjeść coś dobrego, wziąć prysznic, porozmawiać z kimś, ćwiczyć, iść na spacer, zająć się czymś interesującym.


Nigdy nie miałam wielu głodów poza snami alkoholowymi kiedy śniło mi się, że pije.  Z klasycznych głodów czułam chęć napicia się ale ta chęć po kilkunastu minutach mijała. Wystarczy przeczekać. 
Chodzę do knajpy gdzie moi znajomi piją wieczorami piwo ale to na mnie nie działa. Towarzysze im pijąc herbatę z cytryną.
Natomiast wyzwalaczem jest dla mnie opis sceny w książce kiedy bohater pije drinka. Jednak
coraz rzadziej nachodzi mnie ochota na coś mocniejszego.
Ale wiem, że trzeźwi nałogowcy miewają straszne głody i właśnie na terapii jesteśmy uczeni jak sobie z nimi radzić. Według mnie najważniejsze to znaleźć sobie jakieś super interesujące zajęcie, pasje. Widziałam film dokumentalny o muzykach Metalliki i jeden z nich po rzuceniu alkoholu radził sobie tak, że został zapalonym surferem a nie da sie serfować po pijaku lub na kacu, jak mówił i to go trzymało w trzeźwości.

A co dla Was jest wyzwalaczem? I jak radzicie sobie z głodami?