piątek, 2 lutego 2018

Moje uzależnienie - dalszy ciąg

Napisałam, ze na studiach miałam grupe znajomych i niemal codziennie przez rok piliśmy wódkę. Potem wyjechałam do USA gdzie piłam niemal codziennie mając prace z zamieszkaniem. Powodowała to bliskość śmierci, bo staruszka, która sie opiekowałam bardzo chorowała i umarła. Prawdopodobnie wtedy sie uzależniłam. Kiedy wróciłam po roku zaczęłam  prace w Gazecie Krakowskiej. Nie piłam jeszcze wtedy codziennie ale często. I najczęściej  w mieście. Wiele razy sie upiłam i skompromitowałam. Potem pracowałam w Przekroju i dalej piłam. Potem w Twoim Stylu. Piłam już wtedy wino rozcieńczane wodą co wieczór (w dzień też) oraz piwo w pociągu relacji Warszawa - Kraków. W 2005 wydałam pierwszą książk, potem jeszcze dwie. Wszystkie napisałam pijąc wino z wodą lub piwo. Wkrótce do alkoholu doszły leki nasenne bo nie mogłam spać. Nie wiedziałam ile ryzykuje jednocześnie pijąc i biorąc benzodiazepiny. Dowiedziałam sie dopiero na odwyku. Przez ostatnie lata piłam już tylko w domu. Nie chciałam pic w miejscach publicznych. Straciłam energie życiową, łatwość pisania i sprawność umysłową. Odzyskałam dopiero po odwyku.
Historie mojego nałogu opisałam w powieści, jeszcze bez tytułu, którą wyda Wydawnictwo  Literackie po dzienniku odwyku.

9 komentarzy:

  1. To, co Pani opisuje jest typowym przedstawieniem życia przed rzuceniem alkoholu. Pani "przygody z alkoholem" specjalnie zapewne się nie różnią od tyvh, którzy takie same atrakcje przeżyli. Interesuje mnie jednak coś innego, czy Pani wpisy są powodowane wewnętrzną koniecznością podzielenia się swoimi przeżyciami czy też są częścią jakieś terapii? Wpis dzisiejszy jak i poprzedni sprawiają wrażenie jakby Pani odrabiała swego rodzaju pracę domową, z czego jest później jakoś tam rozliczana. No i to ciągłe wspominanie o książce. Chętnie ją przeczytam, ale proszę już tak o tym dziele ciągle nie przypominać. Albo poinformować nas wtedy, gdy już pani ukończy pisanie. A jeśli mogę się jeszcze odnieść do Pani wpisu poprzedniego - warto też mieć własne zdanie na temat trzeźwości a nie z podręczników i broszur abstynenckich. Trzeźwość, to nie picie wódki i tyle i aż tyle. Nazywanie tego procesem, stanem, walką czy postanowieniem czyni z niepicia bohaterstwo a jest to jedynie powstrzymywanie się i to niestety najczęściej czasowe od picia alkoholu. Im dłuższa ta przerwa tym lepiej i to jedyne co można realnie osiągnąć a cała reszta to buńczuczne dodatki tych, którzy marzą o tym, aby znowu stare czasy wróciły. Pani Katarzyno, proszę się na to nie dać nabrać! I życzę powodzenia, przynajmniej w takim zakresie, w jakim to przed chwilą napisałem. To też nie byle co! Pozdrawiam!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co Pan tu wypisuje - to typowe wymądrzanie się człowieka, który problem zna z lietratury. A i ta znajomość płyciutką mi się zdaje. Proponuję czytać ze zrozumieniem i pytać, zamiast wydawać opinie. Uwagi na temat książki Autorki bloga, są niegrzeczne. Ma ona prawo pisać, co zechce. " Trzeźwość, to nie picie wódki" - pisze Pan. Właśnie ta opinia jasno określa Pana jako ignoranta. Cała reszta, którą Pan napisał potem, pogrąża Pana. Radzę poczytać ( nie tylko ten blog) na temat problemu, jakim jest alkoholizm, procesu, jakim jest wychodzenie z niego i trzeźwości, traktowanej, jako cel. Bo "nie picie wódki" ( jak Pan to określił) jest właśnie powstrzymywaniem się od picia. I z trzeźwością niewiele ma wspólnego. Pozdrawiam serdecznie i odsyłam do książek. Czytać!!! Czytać, Panie Przemądrzały!

      Usuń
  2. Na terapii uczono mnie, że trzeźwość to nie tylko powstrzymywanie sie od abstynencji lecz cały proces zmian i ja to wiem, bo mnóstwo rzeczy sie zmieniło, zupełnie inaczej patrze na życie. Po to trzexwiejacemu nałogowcowi potrzebna jest terapia by ten proces sie zaczął

    OdpowiedzUsuń
  3. a pisze bo mam potrzebe dzielenia sie doświadczeniami

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja cieszę się, że Pani pisze....choć brakuje mi tamtego bloga, w którym Pani opisywała swoje codzienne życie, zamieszczała zdjęcia...Ja Panią "chłonęłam" i nawet nie przypuszczałam, ze jest Pani uzależniona od alkoholu. Leki - tak. Martwiło mnie, ze łyka je Pani prawie garściami. No nic. Mam nadzieję, że upora sie Pani ze wszystkim, pouklada, czego zyczę Pani serdecznie. I proszę pisać, dzielić się doświadczeniem w kwestii uzależnienia też. pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tamten blog...chciałam znów na nim pisać, ale zapomniałam hasło i nie moge go zmienić bo do starej poczty też zapomniałam hasło. Niestety nie odzyskam tamtego bloga

      Usuń
    2. A i ja tęsknię do tamtego bloga, zwyczajnego, ciepłego, z problemami nie dokońca nazwanymi, tajemniczego....W jakiś przewrotny sposób "życiowego". mimo ,że przecież w jakiś sposób "porąbanego" ;) co czułam od początku..... Monia

      Usuń
  5. Do Grzegorz Zegadło: : Bardzo dziękuję za uwagi dotyczące dobrego wychowania. Dziwne, że Pani Katarzyna jakoś się nie oburza ale Pan pretenduje jak widać do roli Jej osobistego adwokata. Co do czytania: cytuje "Na terapii uczono mnie, że trzeźwość to nie tylko powstrzymywanie sie od abstynencji " . Więc jak Pan widzi czytam. Mam wrażenie, że pragnąłby Pan z p. Katarzyną najchętniej razem "powstrzymać się od abstynencji". Pani Katarzyno, nie przejmować się tylko alleluja i do przodu!

    OdpowiedzUsuń