Tak naprawde pomógł mi dopiero drugi, roczny odwyk. I to raczej nie zależy od odwyku bo znam ludzi, którym pomaga i to bardzo kilkutygodniowy odwyk pod Tyńcem. To zależy od nastawienia. Na pierwszy pojechałam bo chciałam, czułam, że już czas ale jednak nie był to mój czas. Nie przykładałam sie do terapii i miałam po prostu wakacje w domu z ogrodem późną wiosną i latem. miłe siedem tygodni w miłym towarzystwie: 11 osób, atmosfera rodzinna.
Kolejny bardzo i całkowicie mi pomógł i dobrze, że trwał rok bo pięć miesięcy sie buntowałam przeciwko zamknięciu i przeciwko terapii. Dopiero w szóstym miesiącu zaakceptowałam a w efekcie polubiłam terapie i zaczęły sie pierwsze pozytywne zmiany...Wszystko to jest opisane w książce.
Blog o uzależnieniu krzyżowym, odwyku i trzeźwości. Uzależnienie krzyżowe, alkoholizm, lekomania, alkohol, leki, benzodiazepiny, odwyk, terapia
niedziela, 18 marca 2018
sobota, 17 marca 2018
Amfetamina
Na Netflix leci serial paradokumentalny "Take your pills" - historia amfetaminy.
Brały ja gospodynie domowe w latach 50 w USA i były niesłychanie wydajne oraz żołnierze Hitlera. Serial jest bardzo ciekawy. ja brałam w 1995 . W tych latach była modna wśród dziennikarzy i niestety też sie załapałam. Pisałam po kilka artykułów na dobę! Po roku nie mogłam zdania sklecić, miałam psychozę - widziałam robaki pod skórą - i odstawiłam. Ważyłam 45 kg. Musiałam iśc na detoks ale nie byłam uzależniona. nie miałam objawów odstawiennych i odstawiłam bez trudu.
Nikomu nie polecam. Zwłaszcza psychoza poamfetaminowa jest niemiła. No i sie głupieje na dłuższą metę. Można też po prostu zejść.
Brały ja gospodynie domowe w latach 50 w USA i były niesłychanie wydajne oraz żołnierze Hitlera. Serial jest bardzo ciekawy. ja brałam w 1995 . W tych latach była modna wśród dziennikarzy i niestety też sie załapałam. Pisałam po kilka artykułów na dobę! Po roku nie mogłam zdania sklecić, miałam psychozę - widziałam robaki pod skórą - i odstawiłam. Ważyłam 45 kg. Musiałam iśc na detoks ale nie byłam uzależniona. nie miałam objawów odstawiennych i odstawiłam bez trudu.
Nikomu nie polecam. Zwłaszcza psychoza poamfetaminowa jest niemiła. No i sie głupieje na dłuższą metę. Można też po prostu zejść.
czwartek, 15 marca 2018
Wysokie Obcasy
W świątecznym numerze Wysokich Obcasów będzie rozmowa ze mną o uzależnieniu, odwyku i książce. W niedziele wrzucę fragment.
A 12 kwietnia od 13.30 będę na żywo w radiu Trójka.
A 12 kwietnia od 13.30 będę na żywo w radiu Trójka.
poniedziałek, 12 marca 2018
środa, 7 marca 2018
Fragment mojej książki "Rok na odwyku. kronika powrotu"
Na
oddziale są ludzie z całej Polski, niektórzy jechali tu kilka godzin pociągiem.
Oddział
jest męsko-damski: dziesięć kobiet i trzydziestu czterech mężczyzn. Kobiety o
wiele rzadziej się zgłaszają. O wiele rzadziej przyznają się do nałogu. Piją,
biorą leki w ukryciu między praniem a gotowaniem. Do czasu kiedy w domu
wszystko lśni, a jedzenie jest na stole, mało kto się orientuje. Spuchniętą,
czerwoną twarz przysłaniają makijażem. A piją nie mniej niż faceci.
Pamiętam
swmoje
dni w ostrej fazie uzależnienia: rano, na kacu zwlec się z łóżka, prysznic,
włożyć byle co, z plecakiem – absolutnie nie z przezroczystą siatką
– podejść do najbliższego monopolowego, czym prędzej wrócić do domu, otworzyć
piwo i pić do nocy, siedząc na Facebooku. Przy pierwszym
piwie sprawdzić, czy wczoraj wygadywałam jakieś bzdury online. Puste puszki
chować w siatce za koszem, żeby ich rano nie widzieć. Unikać znajomych w realu,
bo nałóg widać na twarzy. Niczego nie załatwiać, o niczym nie pamiętać.
Wstydzić się chodzić po ulicy, jeździć tramwajem, robić zakupy piwne w tym samym
sklepie. Czuć na sobie wzrok sprzedawczyni. Zmieniać sklepy, o ile jest siła,
by podejść do innego. Zmieniać apteki, by kupić benzodiazepiny. Wstydzić się,
czuć się upokorzoną i brudną. Uśmiech tylko w zaciszu własnego domu z piwem w
ręce. Jeść mało lub wcale. Dbać o pozory: po drugim piwie, gdy w członki
wracają siły, sprzątać mieszkanie. Brać kąpiel,
przebierać się w czyste ciuchy dla samej siebie. Nie upijać się w sztok. Przynajmniej
nie codziennie. A jak się to zdarzy, odłączać telefon.
Wśród
kobiet na oddziale przeważają alkoholiczki, wśród mężczyzn lekomani. Polska to naród
ćpunów farmaceutycznych, jak twierdzi specjalistka od uzależnień Ewa Woydyłło-Osiatyńska.
Poza tym są tu alkoholicy, narkomani, hazardziści, uzależnieni od komputera i
sterydów. Niektórzy są uzależnieni od wszystkiego.
Alkoholików
łatwo rozpoznać, najczęściej po twarzy i tuszy, choć tutaj większość kobiet –
poza jedną – ma sporą nadwagę. Obawiam się, że i ja tu przytyję. Już mam ochotę
na czekoladę, której na wolności nie jem, –
bo widzę jak Iza i Ola jedzą.
Przez
pierwsze miesiące wolno wychodzić tylko na godzinę dziennie z pielęgniarką,
zatem zero ruchu! Regularne posiłki i zapewne słodycze dopełnią reszty.
O
ósmej rano, trzynastej i dwudziestej – leki. Od dziesiątej piętnaście
do dwunastej
piętnaście – terapia grupowa. Indywidualna raz w tygodniu. O dwunastej
piętnaście – obiad, kolacja o szesnastej
czterdzieści pięć. Sądząc po ilości chętnych do tostera w
świetlicy, wszyscy tu podjadają.
Dwa
razy dziennie „społeczność terapeutyczna” – zebranie wszystkich w obecności
terapeutów – w czasie której są
omawiane nasze sprawy, a przede wszystkim, o czym wkrótce
się przekonuję odbywa się wzajemne
donoszenie na siebie: że ktoś chodzi bez majtek po pokoju, że ktoś komuś zjadł
cukierka, że ktoś do kogoś powiedział: „ty chuju”, a tamta pani z tamtym panem
się przytulają… I nakaz zgłaszania na społeczności dziwnego zachowania współpacjentów
lub podejrzenia o złamanie abstynencji. Niedobrze się z tym czuję, nie mam w
zwyczaju donosić, choć rozumiem, że to jest w dobrej wierze.
Nie
wolno nie chodzić na społeczność. Za spóźnienie zostaje się za karę stolikowym:
ustawia się
stoliki i krzesła w jadalni na posiłki. Jest tu kilka funkcji do pełnienia:
kronikarz, księgowy, przewodniczący i zastępca przewodniczącego oraz
wprowadzający nowych.
Dziś nie zdążyłam na społeczność ani na terapię.
Ubrania wkładam do komody przy łóżku, kosmetyki rozkładam na parapecie, książki
na podłodze. Na szafce nocnej kładę krem na dzień, lakier do paznokci, waciki,
kubek w misie i szczotkę do zębów. O trzynastej trzydzieści,
czyli zaraz, jest wyjście w eskorcie pielęgniarki do sklepu. Na szczęście mam
pieniądze. Ubieram się szybko – jest zimno – i wpisuję na listę wychodzących.
Sklep to taki niewielki wiejski sklepik, ale wszystko w nim jest, tylko ceny
horrendalnie wysokie.
sobota, 3 marca 2018
spotkania autorskie ze mną w kwietniu
Mam zaplanowane spotkania autorskie w Krakowie jeśli ktoś będzie miał ochotę przyjść: 16 IV Pod Gruszką o 18, 17 IV biblioteka Jagiellońska o 17, 18 IV krakowskie Forum Kultury o 18 i 22 IV Cafe Szafe o 19
Premiera książki i e-booka "Rok na odwyku. Kronika powrotu" w Empiku i nietylko - 4.04.2018
Premiera książki i e-booka "Rok na odwyku. Kronika powrotu" w Empiku i nietylko - 4.04.2018
Pocztówki znad krawedzi
Kilka słów o "Pocztówkach znad krawedzi". To stary ale dobry film Mike Nicholsa. Shirley MacLaine gra matke uzależnioną od alkoholu, która ma córke narkomanke, Meryl Streep. Córka zaczyna i konczy odwyk i wraca na plan filmowy gdzie grywa niewielkie rólki bo zaczyna kariere od nowa. Ma pretensje do matki miedzy innymi o to, że ta chodziła w zadartej spódnicy przy jej znajomych. Lata temu. Nie bierze narkotyków, odwyk pomógł. Matka ma wypadek po pijaku i też bierze sie za siebie. Mamy happy end. Jest to takie uzależnienie w stylu de luxe. Nikt nie wpada pod stół. Nie jest to "Pod Mocnym Aniołem". Raczej jest świetnie przedstawiony konflikt matki z córką i ich pogodzenie. Film jest tylko i wyłącznie na chomiku.
A najlepszym filmem i najlepszą książką o alkoholizmie jest "Pod wulkanem". Autorem jest Malcolm Lowry, alkoholik, który zapił sie na śmierć.Książke pisał całe swoje życie. Jest to genialne studium uzależnienia i samotności. Nie ma lepszego.
A najlepszym filmem i najlepszą książką o alkoholizmie jest "Pod wulkanem". Autorem jest Malcolm Lowry, alkoholik, który zapił sie na śmierć.Książke pisał całe swoje życie. Jest to genialne studium uzależnienia i samotności. Nie ma lepszego.
piątek, 2 marca 2018
Trzeźwiejący nałogowcy i modlitwa
Zastanawia mnie jedna rzecz.
Wielu trzeźwiejących nałogowców zwraca sie w stronę Boga. Na grupie wsparcia zapytani co w ostatnim tygodniu zrobili dla swojej trzeźwości wymieniają miedzy innymi modlitwę. Mam wrażenie, że modlą sie od momentu wytrzeźwienia dopiero.
Pytam dlaczego bo ja też zaczełam sie modlić a nigdy wczesniej tego nie robiłam.
Dlaczego zdrowiejący alkoholicy, lekomani, narkomani zwracaja sie w strone Boga? Nagle zaczynają wierzyć? Dlaczego?
Może mi to ktoś pomóć zrozumieć?
Na pewno trzeźwiejący ma wiecej refleksji i przemyśleń, wiecej świadomości. Wiecej pytań.
Ale musi być jeszcze inny powód. Jaki?
Wielu trzeźwiejących nałogowców zwraca sie w stronę Boga. Na grupie wsparcia zapytani co w ostatnim tygodniu zrobili dla swojej trzeźwości wymieniają miedzy innymi modlitwę. Mam wrażenie, że modlą sie od momentu wytrzeźwienia dopiero.
Pytam dlaczego bo ja też zaczełam sie modlić a nigdy wczesniej tego nie robiłam.
Dlaczego zdrowiejący alkoholicy, lekomani, narkomani zwracaja sie w strone Boga? Nagle zaczynają wierzyć? Dlaczego?
Może mi to ktoś pomóć zrozumieć?
Na pewno trzeźwiejący ma wiecej refleksji i przemyśleń, wiecej świadomości. Wiecej pytań.
Ale musi być jeszcze inny powód. Jaki?
poniedziałek, 26 lutego 2018
Fragment z mojej książki "Rok na odwyku.Kronika powrotu"
Książka ukaże się w kwietniu. Imiona zostały zmienione.
"270 dni
Wreszcie święta. Bardzo lubię Wielkanoc. W sklepie kupiłam
czekoladowego zająca. Postawiłam go na stole w pokoju. Zawsze jakaś
namiastka prawdziwych świąt. Dostaliśmy świąteczne śniadanie: zamiast serka
topionego lub mielonki prawdziwa szynka i chrzan. Do obiadu kawałek ciasta. A
Gośka i Beata przywiozły mi szynkę i domowy chrzan, kawałek sernika i makowca.
Zazdroszczę im świąt w domu!
Słońce
świeci! Prawie wiosna! A ja nie mogę już wyjść, bo byłam w sklepie z
pielęgniarką. ITS dalej nie mam. O przepustce mogę tylko pomarzyć. To pewnie
dlatego, że się nie odzywam na terapii. Wkrótce przeniosą mnie do grupy
zaawansowanej. Trochę się tego obawiam. Niektóre terapeutki wydają się bardzo
ostre.
Małgorzata,
Ala i jeszcze siedem innych osób zostało dyscyplinarnie
wypisanych. Przez kilka dni pili dwusetki wódki przemycane z Tesco – mieli ITS-y
– a trzy osoby od miesiąca ćpały.
– Mieliśmy
komfort brania – powiedzieli na społeczności. – Narkotyki
przynosili dilerzy.
Dilerzy
czatują na terenie szpitala, w parku lub w pobliżu Tesco. Ciągną tutaj jak
pszczoły do miodu. Nie wchodzą na oddział, bo odwiedzający muszą być wpisani na
listę zaakceptowaną przez terapeutów. Najczęściej podają narkotyki w parku lub
przez okno.
Obie
wyrzucone kobiety były w naszej grupie. W efekcie na terapii wszyscy poza mną
odczuwają głody. Sebastian czyta pracę na temat historii uzależnienia:.
– Miałem
trzynaście lat, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z alkoholem. Koledzy dali
mi w lesie. Czułem się dobrze. Poznałem lek na troski. Byłem zachwycony i
zacząłem pić. Dobrze się bawiłem na dyskotekach, zabawach. Najlepszym lekiem na
kaca był alkohol. Gdy dostałem bilet do wojska, piłem miesiąc. Po wojsku
szukałem okazji do picia. Jeździłem autem po pijaku i w wieku osiemnastu lat
potrąciłem kobietę. Dostałem dwa lata. Dalej jeździłem po pijaku, zwolnili mnie
z pracy. Piłem nawet w szpitalu. Rozwiodłem się z żoną, trzy razy leczyłem się
na oddziale dla alkoholików z nakazu sądowego. Chciałem to tylko odbębnić.
Przestałem wierzyć w Boga. Straciłem
rodzinę, dom, wiarę i pracę. Robiłem zapasy alkoholu i wpadłem w depresję. W
wypadku połamałem nogi. Ocknąłem się na stole operacyjnym. Dalej jeździłem pod
wpływem. Nie
wiedziałem, gdzie zostawiałem auto, kiedy jeździłem
na dyskoteki. Na kacu zawsze piłem tylko na trzeźwo nie mogłem dojść do
sklepu . Żona rozbiła mi
flaszkę wódki na głowie i tylko o wódkę mi chodziło, nie o guza.
Pierwszy ciąg miałem przed
osiemnastym rokiem życia. W wojsku kupuje się wódkę na melinie zawsze obok
jednostki. Pół litra piłem bez odrywania ust. W domu, bo na dyskotece piłem
więcej. W konkursie wypiłem trzy piwa w czterdzieści
trzy sekundy. Dorobiłem się choroby serca. Skrajnie wyczerpanego, kiedy
zwolniło się miejsce, pogotowie zabrało mnie na odwyk.
– Musi pan
zdetronizować alkohol – mówi terapeutka. – Bo gdy pan
opowiada o alkoholu, to się pan cieszy. Picie było dla pana atrakcyjne. Musi
pan zmienić sposób myślenia o piciu i o życiu.
Teraz
pracę czyta Iwo:.
– W 1995
roku dostałem tranxene 10 od lekarza. Byłem
dyrektorem, ogromny stres, rozterki moralne. Potrzebowałem luzu, a alkoholu nie
piłem od kilku lat. Po tranxene poczułem ulgę. Od 2007 brałem sporadycznie. Rok
później rozwiodłem się i brałem sporo. W 2011 miałem pierwszy kilkumiesięczny
ciąg. Wpadłem w depresję, dostałem xanax. Złe samopoczucie zrzucałem na karb
choroby. Częstoskurcz serca, bezsenność, poty, biegunka, drżenie ciała, lęk – dopadały
mnie, gdy nie miałem leku. Nabawiłem się choroby serca, straciłem dwie kobiety,
jeździłem pod wpływem leków. Wzrosła mi tolerancja – od 0,75 miligrama do
ośmiu
miligramów na dobę. W 2013 pojechałem do przyjaciela. Wróciłem na
drugi dzień. Nie pamiętam tego. Oglądałem auto, czy nie miałem wypadku, ale
nie. Przez kilka dni dręczyły mnie lęki. Poszedłem na detoks. Potem rok nie
brałem. Wróciłem do leków po śmierci matki. Nikomu nie szkodziłem."
sobota, 24 lutego 2018
Ćpuny farmaceutyczne
Ewa Woydyłło - Osiatyńska twierdzi, że jesteśmy narodem ćpunów farmaceutycznych. Pamiętam, jak moja babcia namiętnie zażywała tabletki z krzyżykiem. Przeciwbólowe. Mnóstwo starszych ludzi było od nich uzależnionych. Na odwyku, na którym byłam z powodu alkoholu i leków nasennych (benzodiazepin) było mnóstwo lekomanów lub uzależnionych krzyżowo.
Mój kolega ze studiów ożenił się z dziewczyną, która okazała się lekomanką - brała wszystko dostępne leki, jakiekolwiek byle brać - i wkrótce umarła.
Przesadzamy zwłaszcza z lekami przeciwbólowymi, uspokajającymi. Pamiętam do dziś koszmarne objawy odstawienie jak nie miałam we krwi benzodiazepin. Teraz zażywam tylko to co muszę, bo niestety niektóre leki muszę. Przeciwbólowe bardzo obciążają wątrobę.
Mój kolega ze studiów ożenił się z dziewczyną, która okazała się lekomanką - brała wszystko dostępne leki, jakiekolwiek byle brać - i wkrótce umarła.
Przesadzamy zwłaszcza z lekami przeciwbólowymi, uspokajającymi. Pamiętam do dziś koszmarne objawy odstawienie jak nie miałam we krwi benzodiazepin. Teraz zażywam tylko to co muszę, bo niestety niektóre leki muszę. Przeciwbólowe bardzo obciążają wątrobę.
Cukier
Choć miałam nawrót - miałam ochotę na zimne piwo i na drinka - nie złamałam abstynencji i nawrót minął. Pewnie za jakiś czas będzie kolejny.
Natomiast jestem na diecie bo przytyłam przez cukier i bez czegoś słodkiego jest mi bardzo trudno. Wytrzymać wytrzymam ale czuje taką chęć zjedzenia pączka albo lodów jak lata temu czułam na alkohol. Alkohol
to także cukier a wypijałam dziesięć piw lub dwie butelki wina białego półsłodkiego. Zatem to pewne, że jestem uzależniona od cukru ale nie zamierzam się poddawać.
Kupie chrom, podobno pomaga.
Oglądam właśnie "Na krawędzi" z 1990 roku z Meryl Streep o uzależnieniu od narkotyków. I tam pada zdanie: "Ona dużo je. Była na odwyku". Może nadmierne jedzenie cukru ma związek z kuracją odwykową.
Na odwyku wszyscy zajadali się czekoladą, krówkami, słodyczami...
Natomiast jestem na diecie bo przytyłam przez cukier i bez czegoś słodkiego jest mi bardzo trudno. Wytrzymać wytrzymam ale czuje taką chęć zjedzenia pączka albo lodów jak lata temu czułam na alkohol. Alkohol
to także cukier a wypijałam dziesięć piw lub dwie butelki wina białego półsłodkiego. Zatem to pewne, że jestem uzależniona od cukru ale nie zamierzam się poddawać.
Kupie chrom, podobno pomaga.
Oglądam właśnie "Na krawędzi" z 1990 roku z Meryl Streep o uzależnieniu od narkotyków. I tam pada zdanie: "Ona dużo je. Była na odwyku". Może nadmierne jedzenie cukru ma związek z kuracją odwykową.
Na odwyku wszyscy zajadali się czekoladą, krówkami, słodyczami...
poniedziałek, 19 lutego 2018
Fragment rozmowy ze mną, która ukaże się 10 marca w "Urodzie życia"
„Jestem
czwartą osobą i pierwszą kobietą, która skończyła roczny odwyk. Na zakończenie
dostaję dyplom i cytat z książki Antoine’a de Saint-Exupery’ego „Twierdza” oprawiony w ramkę – zapisała w
swoich notatkach (w lutym 2017 ) robionych w ośrodku zamkniętym Katarzyna T. Nowak, dziennikarka i
pisarka uzależniona od leków i alkoholu.
Będziemy
rozmawiać o odwyku czy o „zmartwychwstaniu”?
Możemy i o tym, i o tym.
Od
czego była pani uzależniona?
Jestem uzależniona. I będę
uzależniona do końca życia, o czym nie wiedziałam.
Uzależniona
od alkoholu czy od leków?
Na odwyku dowiedziałam się, że
jestem uzależniona krzyżowo – od alkoholu i od leków. Większość alkoholików
wcześniej czy później uzależnia się od leków.
Dlaczego
tak się dzieje?
Bo większość nie może spać. W
początkach uzależnienia padasz jak kłoda i śpisz, ale potem często się budzisz
albo w ogóle nie możesz zasnąć. Sięgasz po leki na sen albo na uspokojenie.
Odwyki
są różne. Pani poszła na roczny!
To był drugi.
Czyli
wcześniej była jakaś próba?
Tak. Byłam na odwyku prywatnym . W
Ściejowicach pod Krakowem, w domu z ogrodem. Były to, co tu dużo mówić, piękne
wakacje. Atmosfera rodzinna, trafiłam na fajną grupę, było nas raptem
jedenaście osób. Codziennie po sześć godzin terapii. Ale w ogóle się nie
udzielałam, w ogóle się nie przykładałam. To trwało siedem tygodni. Chyba było
za wcześnie i nie byłam gotowa, bo ten odwyk nic mi nie dał.
Wróciła
pani stamtąd z przekonaniem, że to było stracone siedem tygodni?
Nie. Plus był taki, że zeszli mi
tam do zera z klonazepamu. To jest silna benzodiazepina. Nigdy więcej po nią
nie sięgnęłam, ale nie minął miesiąc, dwa i sięgnęłam po inne leki.
Potem
poszła pani na odwyk roczny. Do ośrodka zamkniętego. To jest wielka przerwa w
życiorysie.
Straszna. Dwanaście miesięcy
wyłączenia z życia.
I
kto sobie może na to pozwolić?
Byli tam ludzie w różnym wieku, od
dwudziestu do siedemdziesięciu ośmiu lat. Naprawdę zdesperowani, tacy, którzy
chwytają się ostatniej szansy. Duży przekrój społeczny, nawet bezdomni.
Niektórzy byli odwiedzani przez rodziny, inni w ogóle nie. Ze mną było
czterdzieści osiem osób, ale przez ośrodek przewinęło się przez ten rok
chyba dwieście. Bo ludzie nie wytrzymują i się wypisują. Albo łamią abstynencję
na oddziale i są wyrzucani. To jest nagminne.
A
pani mogła sobie pozwolić na roczną przerwę w życiu?
Mogłam. Na zewnątrz nic mi już nie
zostało. Nie byłam związana żadną pracą. Nie mogłam już pisać książek. Udało mi
się wydać jedną i teraz żałuję, bo jak mi się oczy otworzyły, to obnażyła mi
się marna jakość książki pisanej po lekach. Miałam spaczoną wizję
rzeczywistości. Leki w połączeniu z alkoholem są zabójcze dla mózgu. Mój mózg
pracował na zwolnionych obrotach. Cała byłam spowolniona. W Ściejowicach
mówili, że pół godziny z jednego piętra schodzę. Postanowiłam spróbować odwyku.
Nie miałam nic do stracenia.
Co
się stało, że panią oświeciło?
To, że znowu biorę leki, że nie
mogę spać. Zaczęłam brać stilnox, imovane, który
jest łagodniejszy, niż klonazepam, ale jednak jest benzodiazepiną. Imovane w pewnym momencie zadziałał na mnie na odwrót (pobudzająco) i ja się po prostu przestraszyłam. A po
pobycie w Ściejowicach wiedziałam już, że leki z alkoholem to jest po prostu
śmierć. Chciałam, żeby mi ktoś pomógł.
Czyli
racjonalnie pani myślała.
O dziwo. Zaczęłam racjonalnie
myśleć.
Jak
długo pani piła?
Nie wiem, kiedy się uzależniłam.
Wiem, że pić zaczęłam na studiach. Miałam fajną paczkę, było wesoło. Uczyliśmy
się, piliśmy… niby nic takiego. Ale na trzecim roku wyjechałam do Stanów.
Opiekowałam się chorą staruszką. Mieszkałam w pokoiku z murem za oknem…
W
pokoiku z oknem bez widoku?!
A w spiżarce był alkohol. Tam chyba
już zaczęłam pić na poważnie – piłam sama, co wieczór. Bo nie mogłam spać, bo
smutno, bo gorąco, bez klimatyzacji… Zawsze była jakaś wymówka. I wypijałam ten
alkohol ze spiżarki.
Nie
było momentów oprzytomnienia: „Stop, kobieto. Co ty robisz!”?
Nie. Żaden nałogowiec nie ma „stop”
w głowie. Jakby miał, to by odwyki nie były potrzebne. Nigdy nie miałam „stop”.
(...)
czwartek, 15 lutego 2018
sobota, 10 lutego 2018
Z nałogu w nałóg
Trzeźwiejący nałogowcy bardzo łatwo wpadają w sidła innego z pozoru niewinnego nałogu jak pracoholizm czy uzależnienie do sportu. Pisałam już o facecie, który uzależnił sie od basenu. Człowiek, który intensywnie pił/brał zaczyna nagle z tą samą intensywnością poświęcać sie jakiejś czynności i wpada w nałóg. Facet stracił przez namiętność do basenu rodzinę i prace. Mój znajomy po odstawieniu alkoholu zaczął intensywnie uprawiać jogę kundalini a nie miał o niej pojęcia. W efekcie otworzył sobie raz na zawsze czakrę brzucha. Przeszedł także na weganizm. Gitarzysta Metalliki uzależnił sie od surfowania, które pomagało mu w walce z alkoholizmem.
U mnie pojawiło sie uzależnienie od cukru. W domu używam ksylitolu ale co z tego jak kuszą mnie ciasta i lody? bardzo mnie to martwi bo jest to szkodliwy nałóg. Właśnie rozpoczynam detoks i ograniczanie cukru. Zapisałam sie też na basen;-)
U mnie pojawiło sie uzależnienie od cukru. W domu używam ksylitolu ale co z tego jak kuszą mnie ciasta i lody? bardzo mnie to martwi bo jest to szkodliwy nałóg. Właśnie rozpoczynam detoks i ograniczanie cukru. Zapisałam sie też na basen;-)
poniedziałek, 5 lutego 2018
Przyczyny uzależnienia
Tym razem krótko: jeszcze jedną wiedzę wyniosłam z terapii: wiedzę o tym, że to nie substancja uzależnia. Przyczyną uzależnienia są: rodzina dysfunkcyjna, poczucie odrzucenia i stres.
I nie mogę dociec - choć co tydzień chodzę na terapie i zastanawiamy się razem - co było przyczyną u mnie? Zaczęłam pic na studiach bo wszyscy prawie pili. To była jedna wielka impreza choć uczyliśmy się dość dobrze. W końcu pewnie dojdę do tych przyczyn...I
chodzi o alkohol bo tabletki zaczęłam brać z prozaicznego powodu: nie mogłam spać.
Miałam wspaniałą rodzinę a nie dysfunkcyjną. Ale może - jak każda nietypowa rodzina - była trochę dysfunkcyjna? Tak naprawdę muszę najpierw zrozumieć to pojecie bo w moim przekonaniu działała bardzo dobrze. Nie jest wcale łatwo znaleźć przyczyny.
Widzicie w swoim życiu te trzy przyczyny? Czy zupełnie inne?
I nie mogę dociec - choć co tydzień chodzę na terapie i zastanawiamy się razem - co było przyczyną u mnie? Zaczęłam pic na studiach bo wszyscy prawie pili. To była jedna wielka impreza choć uczyliśmy się dość dobrze. W końcu pewnie dojdę do tych przyczyn...I
chodzi o alkohol bo tabletki zaczęłam brać z prozaicznego powodu: nie mogłam spać.
Miałam wspaniałą rodzinę a nie dysfunkcyjną. Ale może - jak każda nietypowa rodzina - była trochę dysfunkcyjna? Tak naprawdę muszę najpierw zrozumieć to pojecie bo w moim przekonaniu działała bardzo dobrze. Nie jest wcale łatwo znaleźć przyczyny.
Widzicie w swoim życiu te trzy przyczyny? Czy zupełnie inne?
piątek, 2 lutego 2018
Moje uzależnienie - dalszy ciąg
Napisałam, ze na studiach miałam grupe znajomych i niemal codziennie przez rok piliśmy wódkę. Potem wyjechałam do USA gdzie piłam niemal codziennie mając prace z zamieszkaniem. Powodowała to bliskość śmierci, bo staruszka, która sie opiekowałam bardzo chorowała i umarła. Prawdopodobnie wtedy sie uzależniłam. Kiedy wróciłam po roku zaczęłam prace w Gazecie Krakowskiej. Nie piłam jeszcze wtedy codziennie ale często. I najczęściej w mieście. Wiele razy sie upiłam i skompromitowałam. Potem pracowałam w Przekroju i dalej piłam. Potem w Twoim Stylu. Piłam już wtedy wino rozcieńczane wodą co wieczór (w dzień też) oraz piwo w pociągu relacji Warszawa - Kraków. W 2005 wydałam pierwszą książk, potem jeszcze dwie. Wszystkie napisałam pijąc wino z wodą lub piwo. Wkrótce do alkoholu doszły leki nasenne bo nie mogłam spać. Nie wiedziałam ile ryzykuje jednocześnie pijąc i biorąc benzodiazepiny. Dowiedziałam sie dopiero na odwyku. Przez ostatnie lata piłam już tylko w domu. Nie chciałam pic w miejscach publicznych. Straciłam energie życiową, łatwość pisania i sprawność umysłową. Odzyskałam dopiero po odwyku.
Historie mojego nałogu opisałam w powieści, jeszcze bez tytułu, którą wyda Wydawnictwo Literackie po dzienniku odwyku.
Historie mojego nałogu opisałam w powieści, jeszcze bez tytułu, którą wyda Wydawnictwo Literackie po dzienniku odwyku.
czwartek, 1 lutego 2018
Mechanizmy rządzące uzależnieniem
.Podstawowy
mechanizm tworzący uzależnienie to system nałogowego regulowania emocji.
Podporządkowane mu są dwa następne: system iluzji i zaprzeczenia oraz system
rozpraszania i rozdwajania „ja”.
System
nałogowego regulowania emocji polega na bezpośrednim regulowaniu życia
emocjonalnego poprzez zażywanie substancji chemicznych, które zmieniają stan
psychiczny człowieka. Patologiczne picie prowadzi do głębokich zaburzeń w
sferze emocjonalnej, a życiem zaczynają sterować nałogowe stereotypy, jak na
przykład ten, że alkohol lub narkotyk jest podstawowym źródłem emocji. Utrata
kontroli i zerwanie związków emocjonalnych z rzeczywistością jest miernikiem
uzależnienia.
Do
uzależnienia od alkoholu prowadzą dwie stereotypowe drogi. Na jedną z nich
wchodzą osoby, które w dzieciństwie żyły w napięciu i niepokoju i w pewnym
momencie życia odkryły, że alkohol łagodzi niepokój. Na drugą wkraczają osoby
nadmiernie pobudliwe, popędliwe, niesforne.
Osoby
uzależnione nie uświadamiają sobie, co jest prawdą, a co fałszem w kwestii ich
picia, i wraz z postępem choroby w ich umyśle rozwija się system iluzji i
zaprzeczania. Dominuje myślenie magiczno-życzeniowe. Typowe jest zapominanie i
zniekształcanie wspomnień, zaprzeczanie faktom. Umysł odrzuca oznaki nałogu.
Inni je widzą, ale uzależniony zaprzecza, że ma problem. Spycha go do
nieświadomości i w efekcie wzrasta napięcie i tłumienie. Gdy tłumienie
przestaje działać, pojawia się mechanizm racjonalizacji. Celem uzależnionego
staje się ukrycie prawdy. Dopiero w uznaniu własnej bezsilności jest szansa na
uratowanie swojego życia.
Zaraz
po odstawieniu substancji pojawia się żałoba, w której dominuje złość i smutek.
Terapia uczy radzenia sobie z nimi.
poniedziałek, 29 stycznia 2018
Uzależnienie
Kiedy poszłam na odwyk myślałam, ze nie jestem już uzależniona bo przez dwa lata przed odwykiem napiłam sie tylko setkę wódki z colą i trochę cydru. Myślałam, ze jestem uzależniona tylko od tabletek a i to może nie bo przecież na poprzedni odwyku zeszłam do z era z klonazepamu i brałam tylko stilnox. Takie miałam naiwne wyobrażenia.
Nie mogłam uwierzyć, że nie tylko jestem uzależniona ale będę uzależniona do końca życia i dlatego nie wolno mi złamać abstynencji. Długo nie mogłam sie z tym pogodzić. wielu alkoholików marzy o powrocie do picia kontrolowanego i ma na to nadzieje. tymczasem prawda jest brutalna: większość przed odwykiem była w fazie chronicznej i jak tylko powącha alkohol do fazy chronicznej wróci. Nie ma picia kontrolowanego dla nałogowca. Nie ma brania kontrolowanego.
Nie planuje pić ani brać w żaden sposób ale fakt, ze jestem uzależniona do końca życia przyjmuje już z pokorą. To nie jest tragedia. W końcu zdrowieje...
Ale oto pytanie: jak długo trwa zdrowienie? dwa lata? Trzy? Całe życie??
Nie mogłam uwierzyć, że nie tylko jestem uzależniona ale będę uzależniona do końca życia i dlatego nie wolno mi złamać abstynencji. Długo nie mogłam sie z tym pogodzić. wielu alkoholików marzy o powrocie do picia kontrolowanego i ma na to nadzieje. tymczasem prawda jest brutalna: większość przed odwykiem była w fazie chronicznej i jak tylko powącha alkohol do fazy chronicznej wróci. Nie ma picia kontrolowanego dla nałogowca. Nie ma brania kontrolowanego.
Nie planuje pić ani brać w żaden sposób ale fakt, ze jestem uzależniona do końca życia przyjmuje już z pokorą. To nie jest tragedia. W końcu zdrowieje...
Ale oto pytanie: jak długo trwa zdrowienie? dwa lata? Trzy? Całe życie??
sobota, 27 stycznia 2018
Trzeźwość : zasady
Człowiek trzeźwy to człowiek wolny, który ma określony styl życia. Na terapii uczono nas, ze trzeźwe życie równa sie życie w prawdzie, że oto koniec z kłamstwami, którymi żyje nałogowiec. czynny alkoholik czy lekoman kłamie zawsze, najczęściej na temat swojego uzależnienia. Kiedy stajemy sie trzeźwi - przestajemy kłamać. I jest to zasada trzeźwego życia.
Człowiek trzeźwy jest zdroworozsądkowy i ogarnięty: potrafi załatwiać swoje sprawy. ja sie natychmiast ubezpieczyłam w pośredniaku, zaczęłam badania lekarskie, nie mam problemu z dojazdem w dalsze regiony Krakowa bo takie problemy miałam w trakcie nałogu.
Trzeźwość to także wiedza o uzależnieniu, która nie pozwala sięgnąć po substancje.
To zainteresowania i pasje.Różne ciekawe zajęcia. Więcej pieniędzy i więcej czasu.
A może coś jeszcze? Jaki jest styl życia trzeźwego uzależnionego?
Proszę o komentarze
Człowiek trzeźwy jest zdroworozsądkowy i ogarnięty: potrafi załatwiać swoje sprawy. ja sie natychmiast ubezpieczyłam w pośredniaku, zaczęłam badania lekarskie, nie mam problemu z dojazdem w dalsze regiony Krakowa bo takie problemy miałam w trakcie nałogu.
Trzeźwość to także wiedza o uzależnieniu, która nie pozwala sięgnąć po substancje.
To zainteresowania i pasje.Różne ciekawe zajęcia. Więcej pieniędzy i więcej czasu.
A może coś jeszcze? Jaki jest styl życia trzeźwego uzależnionego?
Proszę o komentarze
czwartek, 25 stycznia 2018
Nawrót
Pojechałam na grupę wsparcia do Ściejowic: spotkania byłych pacjentów odwyku. Prowadzi je mój kolega Grzesiek. Każdy mówi, co u niego słychać i co robi dla swojej trzeźwości. Prawie każdy chodzi na terapie.
Grzesiek mówił, że nawrót zdarzy się na 100 procent każdemu i to niejeden. Dlatego tak ważny jest kontakt z trzeźwiejącymi nałogowcami (osobiście wole grupę NA niż AA choć jak na razie wystarcza mi wspomniana grupa wsparcia). Wystarczy bowiem, że ktoś opowie jak sobie poradził z nawrotem by dać nam wsparcie i nadzieje. Myśle, że rozmowa nie tylko z trzeźwym uzależnionym pomaga. Także z kimś kto rozumie te chorobę a sam uzależniony nie jest. Ja mam takie osoby.
Na głód pomaga rozmowa, prysznic, zjedzenie czegoś, napicie sie wody...
W lutym mijają dwa lata jak jestem trzeźwa. Przyznam, że nieraz odczuwam ochotę by się napić piwa albo drinka ale się powstrzymuje. Czułabym się brudna jakbym złamała abstynencje, miałabym ogromne poczucie porażki.
A jak jest z nawrotami u Was? Proszę o komentarze
Grzesiek mówił, że nawrót zdarzy się na 100 procent każdemu i to niejeden. Dlatego tak ważny jest kontakt z trzeźwiejącymi nałogowcami (osobiście wole grupę NA niż AA choć jak na razie wystarcza mi wspomniana grupa wsparcia). Wystarczy bowiem, że ktoś opowie jak sobie poradził z nawrotem by dać nam wsparcie i nadzieje. Myśle, że rozmowa nie tylko z trzeźwym uzależnionym pomaga. Także z kimś kto rozumie te chorobę a sam uzależniony nie jest. Ja mam takie osoby.
Na głód pomaga rozmowa, prysznic, zjedzenie czegoś, napicie sie wody...
W lutym mijają dwa lata jak jestem trzeźwa. Przyznam, że nieraz odczuwam ochotę by się napić piwa albo drinka ale się powstrzymuje. Czułabym się brudna jakbym złamała abstynencje, miałabym ogromne poczucie porażki.
A jak jest z nawrotami u Was? Proszę o komentarze
wtorek, 23 stycznia 2018
Odwyk
Byłam na dwóch odwykach. Na pierwszy namówiła mnie rodzina i nie byłam gotowa na terapie i na zmiany. Spędziłam kilka tygodni w uroczym miejscu ale nie przykładałam sie do terapii choć jest to bardzo dobry odwyk z dobrymi terapeutami. Miałam wiec wakacje.
Na kolejnym przez pierwsze miesiące nie akceptowałam niczego. Nie wypisałam sie bo wiedziałam, że na ponowne przyjecie trzeba długo czekać. Byłam też jednak ciekawa co dalej. Aż wreszcie przełamałam sie na terapii. Potem już szło z górki. Zaczęłam sie angażować, poczułam sie na swoim miejscu, czas szybciej mi leciał i pojawiły sie pierwsze pozytywne zmiany. Napisze o nich osobno.
Proszę o komentarze
Na kolejnym przez pierwsze miesiące nie akceptowałam niczego. Nie wypisałam sie bo wiedziałam, że na ponowne przyjecie trzeba długo czekać. Byłam też jednak ciekawa co dalej. Aż wreszcie przełamałam sie na terapii. Potem już szło z górki. Zaczęłam sie angażować, poczułam sie na swoim miejscu, czas szybciej mi leciał i pojawiły sie pierwsze pozytywne zmiany. Napisze o nich osobno.
Proszę o komentarze
poniedziałek, 22 stycznia 2018
Filmy terapeutyczne
Polecane na odwyku filmy terapeutyczne na temat uzależnienia:
Ray
Żółty szalik
28 dni
Pod wulkanem
Kiedy mężczyzna kocha kobietę
Spacer po linie
Nina
Inne
o nałogu:
Zostawić Las Vegas
Lot
Czysty i trzeźwy
Wyjść na prostą
Jestem Joe
Ćma barowa
Krzyk
Sid i Nancy ( o Sid Visious)
Patrick Melrose
Spacer po linie
Ray
Żółty szalik
28 dni
Pod wulkanem
Kiedy mężczyzna kocha kobietę
Spacer po linie
Nina
Inne
o nałogu:
Zostawić Las Vegas
Lot
Czysty i trzeźwy
Wyjść na prostą
Jestem Joe
Ćma barowa
Krzyk
Sid i Nancy ( o Sid Visious)
Patrick Melrose
Spacer po linie
czwartek, 18 stycznia 2018
Trzeźwość - czy jest łatwa?
Trzeźwość to jak pisałam nie tylko abstynencja . To proces. Przez dwadzieścia lat czułam tylko dwie emocje: zadowolenie kiedy miałam substancje i niezadowolenie kiedy jej nie miałam. Nie czułam strachu. Nie zauważyłam jak z młodej kobiety przeistoczyłam się w dojrzałą. nie miałam w związku z tym żadnych myśli, żadnych dywagacji. Nałóg nie pozwolił mi przeżyć żałoby po śmierci rodziców. Trzy książki napisałam pod wpływem. Wiązałam się i na ogół rozstawałam, w żadnym związku nie wytrzymałam. Nie mam dzieci. Ba! Nie zdawałam sobie nawet sprawy, ze jestem śmiertelna.
Kiedy zaczęłam trzeźwieć wszystko to - oraz związane z tym emocje: żal, strach, poczucie straconych lat - zaczęło do mnie docierać. Jak można pić 20 lat?!
A jednak można. Można i pięćdziesiąt. i całe życie.
Na szczęście można też się opamiętać.
Trzeźwość to emocje. Emocje, które nie dochodziły do głosu zagłuszane przez substancje. To nie jest łatwe. Trzeba się z tym novum oswoić. Bo w końcu przychodzi oswojenie emocji. A pomocą w tym służy terapia. terapia uzależnień trwa minimum dwa lata. Mnie pomaga. Jeżdżę też na grupę wsparcia na odwyk w Ściejowicach. Najwięcej daje kontakt z dobrym terapeuta. Dużo dają rozmowy z kimś, kto rozumie uzależnienie, nałóg. No i są tez przyjemne emocje: zadowolenie, satysfakcja, duma...
Bardzo ważne w trzeźwym życiu są pasje, zainteresowania. Nuda może trzeźwość zabić.
Proszę o komentarze.
Kiedy zaczęłam trzeźwieć wszystko to - oraz związane z tym emocje: żal, strach, poczucie straconych lat - zaczęło do mnie docierać. Jak można pić 20 lat?!
A jednak można. Można i pięćdziesiąt. i całe życie.
Na szczęście można też się opamiętać.
Trzeźwość to emocje. Emocje, które nie dochodziły do głosu zagłuszane przez substancje. To nie jest łatwe. Trzeba się z tym novum oswoić. Bo w końcu przychodzi oswojenie emocji. A pomocą w tym służy terapia. terapia uzależnień trwa minimum dwa lata. Mnie pomaga. Jeżdżę też na grupę wsparcia na odwyk w Ściejowicach. Najwięcej daje kontakt z dobrym terapeuta. Dużo dają rozmowy z kimś, kto rozumie uzależnienie, nałóg. No i są tez przyjemne emocje: zadowolenie, satysfakcja, duma...
Bardzo ważne w trzeźwym życiu są pasje, zainteresowania. Nuda może trzeźwość zabić.
Proszę o komentarze.
Fragment "Rok na odwyku. Świadectwo"
Ostatni fragment z książki, która ukaże się w marcu nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Imiona zostały zmienione
"Decyzję o odwyku podjęłam pewnej zimowej nocy w lutym 2016, kiedy nie mogłam zasnąć mimo stilnoxu i imovane. Te benzodiazepiny to doraźne leki nasenne i uspokajające, w niektórych zachodnich państwach zakazane. Silnie uzależniają po dwóch tygodniach. Biorę je od dziesięciu lat, nierzadko popijałam tabletki alkoholem, ale od dwóch lat nie piję, poza setką wódki z colą, wypitą w grudniu 2016.
Imiona zostały zmienione
"Decyzję o odwyku podjęłam pewnej zimowej nocy w lutym 2016, kiedy nie mogłam zasnąć mimo stilnoxu i imovane. Te benzodiazepiny to doraźne leki nasenne i uspokajające, w niektórych zachodnich państwach zakazane. Silnie uzależniają po dwóch tygodniach. Biorę je od dziesięciu lat, nierzadko popijałam tabletki alkoholem, ale od dwóch lat nie piję, poza setką wódki z colą, wypitą w grudniu 2016.
Niestety
walka z tabletkami jest równie trudna, zwłaszcza jeśli nie można spać. A
ja nie mogę. Nawet gdy zasnę, budzę się w nocy. Próbowałam zażywać melatoninę,
ale nie działała. Piłam męczennicę, też nie pomogła. A sen jest ważny. Po
tabletkach jednak źle mi się myśli, jestem też bardzo spowolniona. Boję się, że
straciłam łatwość, a może nawet zdolność pisania. Na pewno nie mam dawnej
sprawności umysłowej.
Po
raz pierwszy byłam na odwyku w 2015 roku w Ściejowicach w
prywatnym ośrodku leczenia uzależnień . Byłam tam sześć tygodni od kwietnia do
czerwca. Piękne wakacje, które niewiele mi dały.
W
ośrodku – dużym wiejskim domu z werandą i ogrodem, położonym przy jeziorze – przyjął
mnie szef i terapeutka Monika. Na parterze salon z telewizorem i kuchnia z
dużym stołem, na poddaszu trzyosobowe pokoje i pokój terapeutyczny z fotelami.
Początkowo w pokoju byłam sama, potem doszła narkomanka lekarka Ewelina. Byłyśmy jedynymi kobietami
na jedenaście osób. Po jej odejściu dołączyła alkoholiczka Iwona i narkomanka Ala.
Dawano
nam trzy posiłki dziennie. O ósmej trzydzieści było śniadanie (szwedzki stół),
po wspólnej medytacji ze słowami znanymi wszystkim uzależnionym świata:
Abym
godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi,
abym zmieniał to, co mogę zmienić
I
mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego
Nie
ma to nic wspólnego z religijnością.
Potem
był obiad o trzynastej trzydzieści i o osiemnastej kolacja (szwedzki stół).
Terapia
trwała z przerwami od dziesiątej rano do kolacji. Prowadziły ją Monika i Magda.
Magdy się bałam. Była bardzo zasadnicza. W czwartki jeździliśmy na wycieczki,
na przykład do Tyńca, we wtorki na spotkania AA i NA
(Anonimowi Narkomani), we wtorki na basen, a w środy puszczano nam filmy
tematyczne, na przykład Lot i Żółty szalik. Film Pod Mocnym Aniołem jest zakazany na odwykach jako wyzwalacz.
Wszyscy
traktowali ośrodek jak dom. Nie chcieli wychodzić na przepustki. Marek wyjechał w piątek na kilka
godzin, ale wrócił już po godzinie. Zdumionej rodzinie oznajmił, że musi wracać
do domu. Jeden z pacjentów mieszkał w Ściejowicach trzy miesiące. Żyliśmy tutaj
pod szklanym kloszem, każdy bał się wyjścia. Ja też. Papierosy kupowaliśmy w Lewiatanie
lub w małym wiejskim sklepiku. Teren jest ogrodzony, ale wolno nam było
wychodzić do sklepu i na spacer po lesie.
Opiekunki
sprzątały, wydawały posiłki i pilnowały nas.
Tylko
jedna osoba złamała abstynencję. Przemyciła wódkę w bagażu. I z tego, co wiem,
nadal pije.
W
moim wypadku terapia niewiele dała. Tyle tylko, że do zera zeszłam z klonazepamunajgorszej z benzodiazepin, i od tamtej pory go nie biorę."
wtorek, 16 stycznia 2018
Trzeźwość - jak żyć?
Trzeźwość to - jak mówią terapeuci - życie świadome i w prawdzie. Odpowiedzialne. Nagle zdajemy sobie sprawę, że wiele lat byliśmy w czynnym nałogu, że kłamaliśmy, oszukiwaliśmy a może nawet kradliśmy, że robiliśmy wiele złych, głupich rzeczy. I choć teraz mamy powody do dumy czujemy się czasem jak "najgorszy człowiek na świecie" z książki Małgorzaty Halber.
W filmie o nałogu i odwyku "Kiedy mężczyzna kocha kobietę" Meg Ryan po odwyku chce rozejść się z mężem, bo czuje się jak najgorszy człowiek na świecie, niegodna jego miłości.
Mamy powody do dumy bo jesteśmy trzeźwi, ogarnięci, zerwaliśmy z poprzednim życiem ale często ogarnia nas wstyd.
Przynajmniej ja tak mam choć nałóg to przecież choroba.
Czy ktoś z Was też czuje się niekiedy jak najgorszy człowiek na świecie? Mimo dumy i satysfakcji?
W filmie o nałogu i odwyku "Kiedy mężczyzna kocha kobietę" Meg Ryan po odwyku chce rozejść się z mężem, bo czuje się jak najgorszy człowiek na świecie, niegodna jego miłości.
Mamy powody do dumy bo jesteśmy trzeźwi, ogarnięci, zerwaliśmy z poprzednim życiem ale często ogarnia nas wstyd.
Przynajmniej ja tak mam choć nałóg to przecież choroba.
Czy ktoś z Was też czuje się niekiedy jak najgorszy człowiek na świecie? Mimo dumy i satysfakcji?
"Rok na odwyku" - nota wydawnicza na okładkę
książka zostanie wydana w marcu 2018
Rok na odwyku
Rok na odwyku
Katarzyna
T. Now wak
Hasła
BARDZO PRAWDZIWA
HISTORIA WYCHODZENIA Z UZALEŻNIEŃ
MOCNY I WZRUSZAJĄCO SZCZERY PAMIĘTNIK Z
OKRESU POWROTU DO NORMALNEGO ŻYCIA
Nigdy dotąd
nie interesowałam się swoim zdrowiem. Bardzo chcę żyć długo i w zdrowiu.
Odkryłam, że życie jest cudowne.
Ta
książka to poruszająca kronika z rocznego pobytu w zamkniętym zakładzie
odwykowym. Katarzyna Nowak, pisarka i
dziennikarka, szczerze i wprost mówi o 18 latach swojego uzależnienia od alkoholu, narkotyków, środków
nasennych i o swojej dysfunkcyjnej, choć kochającej się rodzinie. O długim
procesie szukania pomocy u psychiatrów i o trudnej, ale przełomowej decyzji,
kiedy w końcu sama dobrowolnie poddała się drakońskiej terapii odwykowej. Opisuje
swój bunt i początkową niewiarę w sens tego, co słyszy od psychologów i innych pacjentów. Z czasem jednak
zaczyna rozumieć przyczyny swoich zaburzeń, poznaje lepiej samą siebie, zaczyna
wyrównywać rachunki ze światem, z rodziną. Ostatecznie udaje się jej odzyskać
chęć do życia i zaczyna się nim cieszyć.
Autorka nie uwodzi
czytelników, nie udaje nikogo innego, niż jest, nie ukrywa swoich upadków i
wad. Suchy, pozbawiony ozdobników zapis
jej szpitalnej codzienności budzi z jednej strony grozę i zdziwienie, jak
można tak nisko upaść, a z drugiej sympatię i szacunek do bohaterki, która jako
jedna z czterech osób kończy roczny odwyk!
Ta książka pomaga uwierzyć,
że warto walczyć o siebie i można życiu przywrócić utracony sens.
o autorce
Katarzyna T. Nowak, rocznik
1964, córka dziennikarki i pisarki Doroty Terakowskiej. Dziennikarstwem parała
się przez lata także Katarzyna T. Nowak, współpracując m.in. z ,,Gazetą
Krakowską”, ,,Przekrojem” i ,,Twoim Stylem”. Od ponad dziesięciu lat Nowak poświęca
się wyłącznie pisarstwu. Wydała trzy książki, wszystkie w Wydawnictwie
Literackim. Moja mama czarownica
(2005, poświęcona zmarłej matce), powieści: Kobieta
w wynajętych pokojach (2007) i Kasika
Mowka (2010). Wszystkie książki autorki mają osobisty charakter, a Moja mama czarownica i Kasika Mowka opowiadają o jej rodzinie: wspaniałej
i niełatwej zarazem.
poniedziałek, 15 stycznia 2018
Trzeci fragment z mojej książki "Rok na odwyku. Świadectwo"
"166 dni
Na terapii Irek przyznaje się, że je garściami cukier.
– Jest
pan na silnym głodzie i stosuje pan zamiennik – mówi terapeutka. – Cukier w
takiej ilości daje kopa.
– Chcę
się wypisać, mam dosyć – mówi Irek.
– Bo
jest pan na głodzie. Jak pan teraz złamie abstynencję, znajdzie się pan
ponownie w fazie chronicznej. Jakie są fazy picia?
–
Towarzyska, kiedy się klinuje – mówię – ostrzegawcza, kiedy pojawiają się
pierwsze szkody, krytyczna, w której następuje utrata kontroli i chroniczna,
zagrożona śmiercią.
Mimo
to Irek się nie boi. Potrzeba wyjścia na wolność jest silniejsza. Znowu przez
całą terapię namawiamy go by został.
Dostaję
kolejną pracę do napisania: „Koncentracja życia wokół substancji zmieniających
świadomość”.
Piszę, że przez parę lat
brałam stilnox i nie zwiększałam dawki. Potem zamieniłam na clonazepam i
zaczęłam zwiększać dawkę, aż doszłam do dziesieciu tabletek. Kiedy nie miałam
leku, cały czas myślałam jak go zdobyć, było to najczęściej w święta. Musiałam
czekać aż psychiatrzy otworzą gabinety. Źle się czułam. Miałam objawy
odstawienne. Dużo bym wtedy dała za tabletkę. Cieszyłam się jak mój partner
wychodził do pracy, bo mogłam w spokoju wypić butelkę wina. Pustą chowałam w
szafie, a potem wynosiłam na śmietnik.
Nie szukałam okazji do brania
leków. Brałam co wieczór, by zasnąć. A wino piłam codziennie, dopóki mi
smakowało.
Planowałam w dzień, że wezmę
tabletki wieczorem i kiedy nie miałam tabletek, planowałam jak je zdobędę.
Miałam zaplanowane dwie butelki wina dziennie.
Mieszkam sama, więc nie
chowałam alkoholu i leków. Ukrywałam butelkę przed partnerem, kiedy z nim
mieszkałam. Nie wiem, czy wiedział, że biorę leki. Chyba nie.
Robiłam zapasy leków,
chodziłam do kilku lekarzy po recepty. A alkohol zawsze miałam w domu. Brałam
je sama przed snem. Alkohol początkowo piłam w towarzystwie, potem sama.
Często chodziłam do
gabinetów. Bałam się bezsenności. Nie tłumaczyłam tego w inny sposób. Brałam,
by spać. Uważałam też, że lepiej mi się pisze po alkoholu.
Pojechałam na odwyk w
Ściejowicach, po którym już nigdy nie zażyłam clonazepamu. Mój przyjaciel
wyleczył się tam z alkoholizmu. Ale leki znowu zaczęłam brać...
– Powoli
się uzależniałaś – mówi pan Piotr. – Jak mogłaś brać tak dużo tabletek? Leki i
alkohol pomagają w małych ilościach.
– Stosuje
pani mechanizm racjonalizacji i minimalizacji – mówią terapeutki. – Szukała
pani partnerów, którzy albo nie zauważali, albo akceptowali pani uzależnienie.
Według pani przyjaciel wyleczył się z alkoholizmu! Alkoholizm to choroba na
całe życie. Rozcieńczanie wina to minimalizowanie. A przekonanie, że łatwiej
się pisze pod wpływem, to mechanizm racjonalizacji. Jest też w tej pracy
marzeniowe planowanie. Planowała pani branie leków. Pisanie jest dla pani
najważniejsze. Podtrzymuje pani przekonanie, że łatwiej pani przychodziło
pisanie pod wpływem. Ale czuła pani wstyd z tego powodu."
wtorek, 9 stycznia 2018
Głody i wyzwalacze
Z mojej książki "Rok na odwyku. Świadectwo":
GŁODY – OBJAWY
GŁODY – OBJAWY
Sygnały z ciała: Ssanie w żołądku, suchość w ustach,
problemy ze snem, zaburzenia apetytu, objawy „suchego” kaca, wyostrzenie
zmysłów, smak używki w ustach, ból głowy, mdłości, pocenie się, kołatanie
serca, podwyższone ciśnienie, szum w uszach, uczucie gorąca, szczękościsk,
napięcie mięśni, zmęczenie.
Myśli:
mam ochotę się napić, wziąć, czegoś mi brakuje, czegoś nie zrobiłem, mam ochotę
nie wiem na co, wszyscy wokół piją, biorą, mam ochotę na szybkie rozluźnienie,
mam natrętne myśli o używce, zdarza mi się myśleć, że skoro już tyle nie piję,
nie biorę, to mogę sprawdzić, czy mi się uda skontrolować używanie, śni mi się
picie, branie, wątpię w sens terapii, wspominam przyjemny stan po spożyciu, jak
piłem, brałem było łatwiej, lepiej, dam sobie radę sam, nie mam już problemu,
nie myślę i piciu, braniu, żal mi tych, co piją.
Emocje:
niepokój, rozdrażnienie, złość, tęsknota, żal, smutek, poczucie osamotnienia,
euforia, wyczekiwanie, apatia, znudzenie, poczucie winy, zachowania agresywne,
kłótliwość.
Zachowania:
przebywanie z osobami pijącymi, polewanie, odwiedzanie miejsc związanych z
używaniem, zrzucanie się na alkohol, narkotyki, oglądanie wystaw sklepowych z
alkoholem, oglądanie reklam piwa, rozmowy o używaniu, tolerowanie obecności
alkoholu i innych używek w domu, szukanie informacji o używkach, oglądanie
filmików o używaniu, opowiadanie o swoich doświadczeń w sposób żartobliwy lub
ekscytujący, izolowanie się od ludzi, przepracowywanie się, objadanie,
stosowanie innych używek jak cola, kawa, energetyki, papierosy, niekontrolowane
zakupy, wykonywanie czynności w pośpiechu, zatajanie przed terapeutą i grupą
objawów głodu, nadmierne korzystanie z TV, komputera, internetu.
wyzwalacze
wewnętrzne – określone emocje, które wywołują uczucie głodu – to niepokój, poczucie
obcości, emocjonalny ból, frustracja, irytacja, smutek, zazdrość, złość,
zmartwienie, tęsknota, poczucie pustki, poczucie niskiej wartości, konflikty
wewnętrzne, zdenerwowanie, podekscytowanie, pewność siebie i poczucie szczęścia.
Wyzwalacze
zewnętrzne to „ludzie, miejsca i sytuacje, które wywołują uczucie głodu
alkoholowego lub narkotykowego, poprzez skojarzenie z przyjmowaniem substancji”.
Jak
walczyć z głodem? Zjeść coś dobrego, wziąć prysznic, porozmawiać z kimś,
ćwiczyć, iść na spacer, zająć się czymś interesującym.
Nigdy nie miałam wielu głodów poza snami alkoholowymi kiedy śniło mi się, że pije. Z klasycznych głodów czułam chęć napicia się ale ta chęć po kilkunastu minutach mijała. Wystarczy przeczekać.
Chodzę do knajpy gdzie moi znajomi piją wieczorami piwo ale to na mnie nie działa. Towarzysze im pijąc herbatę z cytryną.
Natomiast wyzwalaczem jest dla mnie opis sceny w książce kiedy bohater pije drinka. Jednak
Natomiast wyzwalaczem jest dla mnie opis sceny w książce kiedy bohater pije drinka. Jednak
coraz rzadziej nachodzi mnie ochota na coś mocniejszego.
Ale wiem, że trzeźwi nałogowcy miewają straszne głody i właśnie na terapii jesteśmy uczeni jak sobie z nimi radzić. Według mnie najważniejsze to znaleźć sobie jakieś super interesujące zajęcie, pasje. Widziałam film dokumentalny o muzykach Metalliki i jeden z nich po rzuceniu alkoholu radził sobie tak, że został zapalonym surferem a nie da sie serfować po pijaku lub na kacu, jak mówił i to go trzymało w trzeźwości.
A co dla Was jest wyzwalaczem? I jak radzicie sobie z głodami?
A co dla Was jest wyzwalaczem? I jak radzicie sobie z głodami?
sobota, 30 grudnia 2017
Nałóg
Wiecie, że kiedy odstawi sie substancje łatwo sie uzależnić od czegoś innego? Znana na terapiach jest historia faceta, który odstawił alkohol i uzależnił sie od basenu. Pływał siedem dni w tygodniu zamiast chodzić do pracy. Pływał równie intensywnie jak przedtem pił. Stracił prace w wyniku tego pływania.
Mój kolega alkoholik Krzysiek przestał pić i uzależnił sie od jogi. Tak intensywnie ćwiczył aż otworzył sobie czakrę brzucha.
A ja? A ja chyba jestem uzależniona od słodyczy. Na odwyku wszyscy zajadali emocje słodyczami. ja też. I teraz trudno mi dwa dni wytrzymać bez czegoś słodkiego...
To podobno częste.
Mój kolega alkoholik Krzysiek przestał pić i uzależnił sie od jogi. Tak intensywnie ćwiczył aż otworzył sobie czakrę brzucha.
A ja? A ja chyba jestem uzależniona od słodyczy. Na odwyku wszyscy zajadali emocje słodyczami. ja też. I teraz trudno mi dwa dni wytrzymać bez czegoś słodkiego...
To podobno częste.
Fragment powieści - jeszcze nie wydanej
Bohaterka Agata ma 45 lat i pogrąża się w nałogu: alkohol i benzodiazepiny. Wszystko zmierza do katastrofy ale nie kończy się źle. Powieść ma być wdana przez Wydawnictwo Literackie.
Oto fragment:
Oto fragment:
"W dżinsach i bluzce od
piżamy pognała do sklepu numer jeden i wymieniła butelki. Wciąż była roztrzęsiona.
Nogi z waty, ręce drżą. Dziecko i mąż to kłopoty, powtarzała sobie
ale dręczył ją wewnętrzny dygot wiec od razu wypiła pół butelki i dopiero
teraz wzięła prysznic.
Źle sie czuła.
"Zmarnowane życie" i „samotność” krążyło jej po głowie.
Bzdury! Jestem pisarką,
mam pasje i talent wiec nie zmarnowałam życia!
Na wszelki wypadek zażyła
tabletkę na uspokojenie.
Po kolejnych dwóch piwach
poczuła sie normalnie. Popatrzyła smutnie na karimatę: nie dam rady, nie znoszę
ćwiczeń. Oczyma wyobraźni zobaczyła szczupłe nogi, płaski brzuch, brak boczków
i wysportowane, gibkie ciało. Poczuła złość wiec wypiła piwo do dna i otworzyła
następne.
Nagle zadzwoniła komórka.
Agata podskoczyła.
- Halo?!
- Coś nie mam szczęścia -
powiedział Mariusz - Zdaje sie, że w czymś przeszkodziłem?
- Nie. Potknęłam sie i
zezłościłam –skłamała- Ale nie na ciebie.
- Za godzinę będę w
Krakowie, mam sprawę do załatwienia ale to potrwa góra dwie godziny. Zapraszam Cię
na piwo i opowieści.
- Brzmi dobrze.
- Wspaniale. To o
szesnastej. Gdzie? Zaproponuj coś - powiedział wesoło.
No właśnie gdzie? Gdzie
mnie nie widzieli? Gdzie na pewno nie byłam? Myślała gorączkowo.
Na Kazimierzu lepiej nie.
Na Rynek nie chodziłam.
- Może w ogródku na
płycie Rynku Głównego?
- Mało znam Kraków.
Umówmy sie pod Adasiem i znajdziemy wolne miejsca.
- Super. Do zobaczenia.
Spotkanie poprawi jej
podły nastrój. Ile piw wypiłam? Cztery? Trzy? nieważne,
trzeźwa jestem, ręce sie nie trzęsą, dygot ustał.
Czuła jeszcze jakiś
niejasny niepokój, jakąś niechęć do siebie samej.
To minie, powiedziała na
głos.
Wyciągnęła z szafy
wszystkie ubrania. Większość sukienek była lekko za ciasna. Opinały ciasno
brzuch. Zdecydowała sie na spódnice i dłuższą luźną bluzkę. Szybko umyła włosy.
Zmyła makijaż, był rozmazany. Na wszelki wypadek nie zrobiła nowego, by tusz
sie znowu nie rozmazał. Musnęła tylko szminką usta.
Poszli do pierwszego z
brzegu ogródka i zamówili piwo. Mariusz opowiadał o swojej byłej żonie,
córeczce i domu rodzinnym. Był rodowitym góralem.
- A jak to jest u ciebie?
- spytał.
- Z rodziny mam tylko
ojca. Spotykam sie z nim od dwudziestu lat. Wcześniej go nie znałam. Odszedł od
mojej mamy jak miałam dwa lata i mieszkał za granicą. Ożenił sie, mieszka z
nową żoną. Jeżdżę do nich czasem na obiady. Lubimy sie - powiedziała - Mama
zmarła siedem lat temu, była chora. Nie mam rodzeństwa ani męża ani dzieci.
Żadnych ciotek i wujków.
- Smutno. Ale dobrze, że
masz kontakt z ojcem.
- Cenie to - powiedziała.
Pod wieczór tak jej
szumiało w głowie, że skłamała iż boli ją brzuch i musi już iść. Bała sie, że
za chwile zacznie sie zataczać choć jej tolerancja na alkohol bardzo wzrosła.
Mariusz odprowadził ją do domu. Nie zaprosiła go do środka.
- Przejdę sie jeszcze i wyśpię
w hotelu a rano wracam do siebie. Dziękuję za miłe popołudnie. Do zobaczenia.
Zły nastrój minął ale
szumy sie nasiliły. Podłoga lekko wirowała. Natychmiast choć było wcześnie
zażyła trzy tabletki i położyła sie spać.
Nie mam zmarnowanego
życia, mruknęła i zasnęła.
Obudziły ją mdłości.
ledwo zdążyła do łazienki.
Dużo wczoraj wypiłam.
Czuła sie obolała jak po
ćwiczeniach na karimacie. Bolało ją całe ciało. Miała mroczki przed oczami.
Musze przestać pić. Musze
koniecznie spróbować przestać pić. Na razie jednak musze sie napić.
Przypomniała sobie, że w sobota
jest umówiona z Gośką.
To przecież dzisiaj. I
jak ja tam dotrę?
Z lodówki wyjęła zimne
piwo a jej wzrok padł na tonę mięsa uduszonego z warzywami.
Jezu, jęknęła, kto to
zje?
Jak Gośka wyczuje piwo to
po mnie. Musze kupić gumę do żucia i umyć zęby przed wyjściem.
Jakoś dotrwała do piętnastej
popijając piwo małymi łykami. Przed wyjściem łyknęła tabletkę na uspokojenie.
Żując gumę czekała na przyjaciółkę przy stoliku.
- Cześć - zawołała Gośka
siadając - Jak to miło, ze mnie zaprosiłaś. W domu ciągle dietetyczne obiady ze
względu na Miśka, bo przytył ostatnio a siedemnastolatek nie może być gruby. A
ty chyba trochę przytyłaś?
- Niedużo. O dchudzam sie
od jutra - skłamała a może w to uwierzyła - Też nagotowałam gar cielęciny na dietę
wiec dziś zjemy coś normalnego.
- Mam ochotę na pierogi,
bo słyszałam że tu mają bardzo dobre i deser. Mogę deser?
- Jasne. Ja zamówię piwo.
- Zwariowałaś? Przed
jedzeniem?
- A tak jakoś mam ochotę.
Nie jestem bardzo głodna. Może zgłodnieje.
- Chciałaś przecież zjeść
coś normalnego bo od jutra dieta...
- Właśnie dlatego
zamówiłam piwo. Na diecie sie nie pije. Potem też zamówię pierogi.
Kelner przyniósł zimne
piwo i pierogi dla Gośki. Agata upiła łyk i ożywiła sie. Gośka jadła w
spokoju ale jej dobry humor prysł. Niepokoiło ją zachowanie przyjaciółki. Była
dopiero czwarta.
- Myślałam, ze piwo pije
sie po obiedzie wieczorem - powiedziała.
- Przecież jest już
popołudnie. Wielu ludzi pije do obiadu.
- Tak ale jedzą ten obiad
-p owiedziała Gośka z naciskiem.
Agata dla świętego
spokoju zamówiła pierogi. Z wielkim trudem zjadła trzy. Była wypełniona piwem i
dalej chciało jej sie pić. jedno to było mało pomijając te, które wypiła w
domu. Kelner zabrał pustą szklankę i talerze. Mężczyzna siedzący przy stoliku
obok właśnie pił zimne piwo. Agacie ślina napłynęła do usta.
- To świętujmy ostatni
dzień bez diety! Poproszę jeszcze jedno piwo - zawołała.
Gośka zmarszczyła brwi i zacisnęła
usta.
- Czuje kłopoty -
powiedziała.
- Jakie znowu kłopoty no
coś ty! Ludzie w restauracji zawsze piją piwo lub wino do obiadu jak ten przy
stoliku obok. Co w tym złego?"
Subskrybuj:
Posty (Atom)