poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Terapia

Osobiście w szpitalu otwierałam sie na terapii indywidualnej nie na grupowej. jakoś wstydziłam sie poruszac swoje sprawy w grupie ludzi. Był to oczywisty błąd ale po prostu wole otwierać sie w skali jeden do jeden. Natomiast uważa, że terapia grupowa na początku trzeźwienia jest lepsza od indywidualnej. Przede wszystkim grupa daje silne wsparcie, jest jak rodzina. Można omówić każdy problem. Oczywiscie najlepiej mieć grupową i indywidualną. Ja teraz ma indywidualną raz w tygodniu i raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie tzw. grupe wsparcia w Ściejowicach, na którą przyjeżdżają byli pacjenci a którą prowadzi mój kolega instruktor uzależnień.
Na
terapii grupowej grupa i terapeuci Cie akceptuja obojetne co powiesz, z czego swie zwierzysz. Długotrwała terapia prowadzi w efekcie do akceptacjis amego siebie a taka samoakceptacja do siły. Nie mylić z poczuciem mocy, które jest zgubne bo trzeźwiejacy człowiek musi czuć swoją bezradność wobec używki. Dlatego z pomoca grupy trzeźwienie prowadzi do samoakcpetacji i dlatego też jest procesem.

środa, 18 kwietnia 2018

Recenzja "Roku na odwyku"

Krytycznym okiem

Każdy, kto pomyśli o tej książce jako o wyrazie zaskakującego w formie ekshibicjonizmu, powinien mieć na uwadze, jak ważna jest to publikacja dla tych wszystkich ludzi, którzy nie odważyli się do tej pory nawet na krok kontrolowanego leczenia uzależnienia, nie mówiąc o całym cyklu terapeutycznym, o którym Katarzyna T. Nowak opowiada z wyjątkową szczerością, odwagą i pewną bezkompromisowością. Nie widzę w „Roku na odwyku” chęci komercyjnego zarobienia na własnym nieszczęściu i nie dostrzegam też niestosowności bardzo osobistych zwierzeń.Widzę tu przede wszystkim rzecz, która bardzo wielu ludziom pomoże, ośmieli ich w działaniach mających na celu walkę z prywatnymi demonami, ale przede wszystkim książkę, która strukturalnie – za pomocą celowych powtórzeń, charakterystycznej frazy i dzięki skupieniu na wydobyciu własnego dramatu poprzez ujrzenie go w kontekście – oddaje specyfikę ludzkiego uzależnienia. Jest mroczną kroniką najtrudniejszej z możliwych walk – walki z samym sobą. Bo oswojenie nałogu w sobie to przede wszystkim jego zaakceptowanie, a to nigdy nie odbywa się bez wielu prywatnych bitew. Wielu bitew przegranych. Nowak doskonale dobrała podtytuł tej publikacji. To kronika powrotu do samej siebie. Odnalezienia drogi do porozumienia z tym, czego nie dostrzegała. Do zawiązania sojuszu z niespokojnymi emocjami. Do początku wygranej walki, choć jakiekolwiek uzależnienie będzie tą walką wiecznie.

To bardzo ważna książka, bo definiująca status społeczny kobiety uzależnionej. Kogoś, komu wybacza się wpadanie w szpony nałogu dużo trudniej niż mężczyznom. Kogoś, kto dużo częściej niż mężczyzna tkwi w bezradności i wstydzie oraz tuszuje swą nieporadność. „Piją, biorą leki w ukryciu między praniem a gotowaniem. Do czasu kiedy w domu wszystko lśni, a jedzenie jest na stole, mało kto się orientuje. Spuchniętą, czerwoną twarz przysłaniają makijażem”. Tak, Nowak wypowiada się za wszystkie te kobiety, którym z różnych powodów trudno jest mówić o swej lekomanii czy alkoholizmie. Być może dotrze do wielu z nich, które nigdy nie odważyłyby się powalczyć o siebie, zmagając się ze społecznym odium, bo społeczeństwo nie tak łatwo akceptuje kobiece zagubienie w groźnym nałogu. Autorka opowiada o różnego rodzaju wycofaniach pacjentek oddziału odwykowego, o ich niezdolności do prawdziwej walki o siebie. O jakimiś społecznym zakodowaniu tego, że pijana czy będąca pod wpływem leków kobieta jest kimś gorszym niż mężczyzna znajdujący się w podobnej sytuacji. Jest w tych zapiskach wiele goryczy wobec świata, który nie rozumie istoty uzależnienia, ale ta gorycz – charakterystyczna nie tylko dla pozostawionej samej ze swym nałogiem kobiety – przeradza się w specyficzną siłę do walki. W ciekawość tego, co można osiągnąć i jak wygląda ten inny, wypracowany w sobie lepszy świat. Świat, którego kontury widzi się wyraźnie. Bez butelki alkoholu czy kuszącego szelestu blistra.

Katarzyna T. Nowak tworzy coś na kształt pamiętnika przetrwania. Ma on swój charakterystyczny rytm dostosowany do kolejnych przeżyć w zamkniętej przestrzeni, do której trzeba się dostosować, aby sobie pomóc. Wszystkie wrażenia, emocje i przeżycia są mocno spotęgowane poprzez miejsce, w którym autorka się znajduje. Tam dociera do niej, że nie chodzi tylko o odzyskanie jasności myślenia i pójście na kompromis ze skłonnościami do nadużyć. Tam uświadamia sobie, że dużo trudniejszą konfrontacją niż ta z przydzielonym terapeutą jest konfrontacja z własnymi emocjami. To emocje trzeba nazwać, określić, uporządkować. Tylko w ten sposób odzyskuje się kontakt ze sobą. Bolesne są to próby i naznaczone niepowodzeniami. Nowak opowiada o ludziach z jej otoczenia, którym się z różnych powodów nie udało, musieli pożegnać się z oddziałem i proponowaną przez niego opieką. Ona przetrwała i wytrwała. Nawiązała kontakt nie tylko ze swym wnętrzem, ale także z towarzyszami niedoli, którzy uświadomili jej, że cierpienie uzależnionego nie jest niczym unikatowym. Nie powinno być gloryfikowane, lecz widziane w szerszym kontekście. Tych, którzy mają wspólne problemy i wspólnie nakreślony cel – zerwać z nałogiem.

„Rok na odwyku” to także odważna próba zmierzenia się z rodzinną przeszłością i nakreślenia symptomów dysfunkcji, które wdzierały się między bliskich sobie ludzi, uwierając ich i wywołując skłonność do różnego rodzaju ucieczek. Katarzyna T. Nowak uciekała w leki i alkohol. Nie stanęła twarzą w twarz z prawdziwym wizerunkiem rodziny. Coś idealizowała, coś traktowała wybiórczo. Racjonalizowała. Minimalizowała. Jak w późniejszym podejściu do nałogu. Dziś zaś do faktu, że ani nie jest w stanie pożegnać się z rodzinnymi bolączkami, ani nie będzie mogła nigdy powiedzieć, że jest wolna od uzależnienia.

Ta książka fenomenalnie opowiada o tym, jak nałóg stopniowo paraliżuje umysł i zaburza percepcję, co jest najgroźniejsze, albowiem tendencja ucieczkowa od świata z niewyraźnymi konturami odbywa się dodatkowo po omacku. Bez sensu i bez celu – bo takie są wszystkie nałogi. Sensowność i celowość trzeba nadać drodze żegnania się z nimi. Nowak opowiada o tym, jak wzbraniała się przed kontaktem z rzeczami i emocjami w ich rzeczywistych kształtach, ale także sugeruje kilka odpowiedzi na najważniejsze z pytań – pytanie o to, od czego zależy udana terapia. „Rok na odwyku” jest zatem książką wstrząsającą, z drugiej jednak strony obnażającą wiele ludzkich słabości. Opowiadającą o sprawach, wobec których milkniemy, bo się wstydzimy. A wśród milczenia, wstydu, zachowywania pozorów normalności i bezradności każdy nałóg rozwija się wręcz doskonale.

Brawa za odwagę i umiejętność opowiedzenia prostym językiem o tym, jak skomplikowane jest poczucie celu i sensu życia rujnowanego na własne życzenie, wedle własnych okrutnych zasad. To inteligentna opowieść o tym, jakie mamy zdolności do autodestrukcji i jak wiele potrafimy wokół siebie i w sobie zbudować. Osobiste wyznania skierowane do wszystkich, którzy nie mają odwagi zadać sobie choć kilku pytań z tych, które padają na kartach tej przejmującej książki.

Brak komentarzy:

Rozmowa ze mną w Trójce

https://www.polskieradio.pl/9/5527/Artykul/2096245,Rok-na-odwyku-Kronika-powrotu-do-zycia

o odwyku, uzależnieniu, trzeźwości

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Kiedy nałóg zabija abstynenta

Czy to w ogóle możliwe? Tak. Wielu trzeźwiejących lekomanów, alkoholików zaczyna nagle obsesyjnie wykonywać jakąś czynność: pływać na basenie, pracować kilkanaście godzin na dobe etc Mój znajomy uzależnił sie od weganizmu i jogi, inny od ćwiczeń a Tomasz Mackiewicz naraził życie w górach i zginął. Mój znajomy trzeźwiejący alkoholik pojechał w góry i przeszedł po zamarzniętym jeziorze. Działanie samobójcze.
Każda czynność, która jest obsesyjna jest niebezpieczna bo działają mechanizmy nałogu. Ryzykowanie życiem także. Trzeba siebie obserwować i uciekać od takiego zachowania.

czwartek, 12 kwietnia 2018

Sny alkoholowe

Chyba każdy trzeźwiejący alkoholik miewa sny alkoholowe. Ja tez miewałam.
Z jednej strony są one czymś naturalnym u osoby tak silnie związanej z alkoholem przez wiele lat. Z drugiej bywają ważną informacją, że oto zaczyna sie nawrót. Trzeba wtedy być dobrym dla siebie: sauna, basen, siłownia, długi spacer...Trzeba
też uważnie siebie obserwować. Nawroty są też zupełnie normalne. ja jeden przeszłam nie łamiąc abstynencji. Trzeźwienie bowiem to sinusoida.

sobota, 7 kwietnia 2018

Nie tylko odwyk

Różne są drogi do trzeźwości. Nie każdy musi koniecznie iść na odwyk choć czasem jest sie w takim stanie, ze tylko odwyk pomoże. Mnie był potrzebny.
Niektórzy wychodzą z nałogu tylko dzieki AA albo dzieki terapii na oddziale dziennym jak moja znajoma. Mojego kolege, który nie pije już 20 lat i mieszka w Nowym Jorku z nałogu wyciągneli Hare Krisznowcy w USA. Znajomy chodzi codziennie na spotkania NA i trzyma sie trzeźwy. A mój ojciec to juz w ogóle ewenement: sam z siebie przestał pić tylko dlatego, ze poznał swoją przyszłą żon. Ba! Potrafił już po zakończeniu nałogu napic sie jedno piwo  raz na miesiąc. Moja terapeutka wyjaśniła to w ten sposób że ojciec dzieki tej kobiecie miał spokój i porządek w emocjach.
Co o tym sądzicie?

środa, 4 kwietnia 2018

Spotkanie ze mną

Zapraszam na spotkanie autorskie 16 kwietnia o 18 w klubie Pod Gruszką przy Szczepanskiej 1 w Krakowie. Bede mówiła o odwyku, trzeźwości i książce.
Kolejne spotkanie jest 17 kwietnia w Bibliotece Jagiellońskiej przy al. Mickiewicza o 17
18.IV - Krakowskie Forum Kultury o 18,
 22.IV - Cafe Szafe o 19 i 
17 .V - Biblioteka Królewska 58 o 18

W Krakowie

niedziela, 1 kwietnia 2018

O czym jest "Rok na odwyku"?

jest to niewielka książeczka o mojej przemianie na odwyku, o początkowym buncie, o tym jak nie chciałam tam być a potem wszystko sie zmieniło i dlaczego. O początkach trzeźwości. O terapii grupowej. O życiu społeczności. O problemach współpacjentów czyli innych uzależnionych osób. Dziennik pobytu na odwyku. Tak jak w tytule: kronika powrotu.