A oto fragment:
Rankiem
– już bez ortezy - wyruszyła autobusem
do Bukowiny. Willa była pełna ludzi, wszystkie pokoje zajęte.
Przywitała się z gospodynią i zaszyła na wynajętym poddaszu. Natychmiast
otworzyła wino. Było południe.
Po
osuszeniu pierwszej butelki zadzwoniła do Mariusza.
–
Cześć! Zgadnij, gdzie jestem! Masz czas wieczorem?
–
Szkoda, że mnie nie uprzedziłaś – westchnął. – Wiesz, że mam córeczkę. Ale może
moi rodzice posiedzą z nią te dwie, trzy godziny. Przyjadę po ciebie o ósmej.
Wcześniej jestem zajęty. Mamy tu mnóstwo turystów. Cieszę się, że przyjechałaś.
Do
wieczora skubnęła trochę obiadu w jadalni, przebrała się w sukienkę i wypiła
drugą butelkę wina. Na wszelki wypadek zażyła też trzy tabletki na uspokojenie.
Mariusz
przyjechał punktualnie o ósmej. Bryczką, jak zawsze. Zmarszczył brwi, kiedy
Agata chwiejąc się na nogach i wyraźnie zataczając, gramoliła się do bryczki.
–
No wrszcie – bełkotała.
Nie
pojechali do restauracji ani pubu. Przewiózł ją kawałek i zatrzymał bryczkę.
–
A gdzi rstauracja? – zdziwiła się. – Chce dorstracji alb pbu.
Mariusz
milczał. Patrzył w przestrzeń.
–
Odwiozę cię z powrotem – powiedział w końcu do Agaty.Tego już nie usłyszała, bo
zasnęła. Zaniósł ją do pokoju.
Obudziła
się w południe. Nic nie pamiętała. Upiornie bolała ją głowa, ręce się trzęsły.
Znowu te mdłości.
Po
wymuszonym prysznicu poszła do sklepu. Z plecakiem.
Mimo
kilku kieliszków wina pamięć nie wracała.
Kiedy
przyjechałam, zastanawiała się. Raczej wczoraj niż dzisiaj. Czemu spałam w
sukience i z torebką? Czy widziałam się z Mariuszem?
Nic.
Czarna dziura.
Po
południu, rozochocona winem i czerwona na twarzy, zadzwoniła do Mariusza.
–
Przyjechałam! – oznajmiła radośnie. – Jestem w willi i jest piątek. Na pewno
skończyłeś już pracę lub kończysz lada moment. Spotkamy się?
Mariusz
milczał.
–
Halo? Mariusz?
–
Możemy się spotkać. Za godzinę – powiedział sucho i się rozłączył.
Chyba
nie jest w humorze, pomyślała.
Czekała
w dżinsach i bluzce. W rozmiarze L. Na twarz nałożyła dużą ilość podkładu i
pudru. Tym razem pojechali do „ich” restauracji. Ale Mariusz siedział milczący.
Zamówił tylko kawę.
–
Zjesz obiad? Deser? – zapytał. – Co ci zamówić?
–
Nie pijemy nic? – zdziwiła się.
–
Ja nie – powiedział.
–
Hm. W takim razie poproszę… hm… kawę.
Kiedy
kelner przyjął zamówienie i odszedł, Mariusz popatrzył na nią przenikliwie. Nie
uśmiechał się.
–
Agata, czy ty masz jakieś problemy?
–
Ja? A skąd! – Próbowała się roześmiać.
Coś
jest nie tak, pomyślała.
–
Wiesz, że wczoraj się widzieliśmy? – spytał powoli.
Zrobiło
jej się gorąco. Poczuła, jak rumieniec pokrywa jej upudrowaną twarz. Pat.
–
Wczoraj? – wyjąkała.
Kelner
przyniósł kawę. Upiła łyk. Wyschło jej w gardle.
–
Tak, wczoraj. Byłaś tak pijana, że zasnęłaś w bryczce. Bełkotałaś.
Myślała
gorączkowo.