W niedzielę 27 czerwca o godzinie 21 będzie rozmowa ze mną w Antyradiu.
Jest to autorska audycja Krzysztofa Dowgirda - zdrowego od 31 lat więc może być interesująco.
Blog o uzależnieniu krzyżowym, odwyku i trzeźwości. Uzależnienie krzyżowe, alkoholizm, lekomania, alkohol, leki, benzodiazepiny, odwyk, terapia
W niedzielę 27 czerwca o godzinie 21 będzie rozmowa ze mną w Antyradiu.
Jest to autorska audycja Krzysztofa Dowgirda - zdrowego od 31 lat więc może być interesująco.
Kiedy zaczyna się wszystko od nowa stare nawyki trzeba zastąpić nowymi. tylko wtedy te stare staną się
bezużyteczne i znikną. Dawniej cały dzień sączyłam wino a wieczorem brałam tabletki na sen. Teraz unikam alkoholu i leków i nie myślę o nich. Nie byłam prawdomówna ani uczciwa. Teraz mówię prawdę i staram się nikogo nie krzywdzić. Całe dnie spędzałam w domu z butelką. Teraz spotykam się z przyjaciółmi i dużo chodzę. nie czytałam, bo nietrzeźwi nie czytają. Teraz codziennie wieczorem i po południu czytam książkę. Siedem lat nie pisałam. Od opuszczenia odwyku ponad 4 lata temu napisałam 3 książki (trzecia czeka na opinię wydawcy). Miałam czarne myśli, pozbyłam sie ich. Byłam zamknięta w sobie i ponura. jestem otwartą, radosną osobą.
Stare nawyki można zmienić!
Ostatnio odwiedził mnie Mateusz. bardzo go lubię i cenię więc jak powiedział, że mi ufa i jest ze mnie dumny poczułam się szczęśliwa. Chyba i ja mogę powoli czuć się dumna? Ponad 5 lat trzeźwości i zdrowienia. Zdrowiejący nałogowcy często mają poczucie winy i takie słowa są ważne. Każdego ranka powtarzam: wybaczam sobie i to zaczyna działać.
Dużo zyskuję na trzeźwości. lepiej piszę, właśnie skończyłam książkę i to z pozytywnym przeslaniem. Już nie musze pisać ponurych książek. przeszłam na jasną stronę życia. Lepiej się czuję, mam jasny umysł. Nauczyłam się stawiać granice. i nie mam potrzeby by każdy mnie lubił. Wystarczy by lubili mnie ci, których ja lubię.
Mam spokój w emocjach. Nie ciągnie mnie do używek . Żadnych. Stały się niepotrzebne.
Po raz kolejny napisała do mnie na FB matka osoby w nałogu. Zupełnie zdesperowana. Zawsze piszą to samo i po prostu ręce opadają. Syn od 11 lat pije, bierze narkotyki, teraz doszły leki. Z rodzicami kontaktuje się tylko jak coś chce. Przymusowe leczenie nic nie dało, wszystkim mówił ze "leczy się' tylko dlatego, ze rodzice mu kazali. O kolejnym odwyku nie chce słyszeć. Wielu nałogowców nie chce się leczyć. Facet stracił juz pracę i prawo jazdy i dalej odmawia leczenia. Może jak straci zdrowie to zmieni zdanie?
Ale nigdy nie jest za późno! Na odwyku w Kobiercu było dwóch facetów w wieku 70 plus. A Jacek z grupy wsparcia ( przypominam; jest to grupa dla byłych pacjentów prywatnego odwyku w Ściejowicach) był na odwyku cztery razy i za czwartym się udało.
ja też w Kobiercu na odwyku przez kilka miesięcy uważałam, że nie potrzebuję leczenia aż zrozumiałam, że jednak potrzebuję. warto więc próbować.
...ale jestem zdrowa od ponad 5 lat i zajmuję się zdrowieniem, nie uzależnieniem. myślę, ze najwazniejsze w skutecznym zdrowieniu jest podjęcie głębokiej, wewnętrznej decyzji o trzeźwości Wtedy nie grozi powrót do nałogu bo taka decyzja trzyma z dala od używek. miałam czasem ochotę na drinka czy likier ale nigdy nie wprowadziłam tego w czyn i nie była to nigdy silna ochota. Ot, kaprys a nie zamierzam ulegać kaprysom. gdyby nie ta decyzja podjęta 4,5 roku temu na odwyku nigdy bym nie wyzdrowiała. Niemniej uznaję siebie za zdrową bo choc choroba jest nieuleczalna można wyzdrowieć. Najlepsza oznaką zdrowia jest zmiana założeń dotyczących życia i zmiana samego siebie na lepsze. Ja to zrobiłam po blisko pięciu latach trzeźwości. Przestałam też obwiniać się za tę chorobę.
mam wrażenie że skoro wyszłam z tej choroby po tylu latach to każdy może to zrobić. Jeśli chce...
Jak się wam nudzi i macie trochę czasu polecam obejrzec Requiem dla snu, wstrząsajacy film o uzależnieniu Aronofsky'ego.
Tak jak w tytule: to nie alkohol uzależnia. Mnóstwo ludzi popija i nie wpada w nałóg. Alkoholik wpada bo traktuje alkohol jako regulatora negatywnych emocji. ma niepozałatwiane sprawy niekiedy z dzieciństwa, czuje żal czy ma poczucie odrzucenia, z którym sobie nie radzi. Alkohol ma mu pomóc w poradzeniu sobie z emocjami, które odczuwa w związku z tym poczuciem czy żalem. Dlatego terapia jest bronią numer jeden w walce z uzależnieniem: pomaga uporać się z emocjami.
Ja tez mam pewną niezałatwioną sprawę i żyję z nią. Nie sięgam jednak po alkohol bo terapia uzależnień skutecznie mi pomogła. Myślę jednak, że to dlatego wpadłam w nałóg. Bo nie mogłam się uporać z negatywnymi emocjami . Terapia uczy jak sobie z nimi radzić bez używek.
Powiedzmy, że alkoholik jedzie samochodem i słyszy stukanie spod maski. Zdrowa osoba zatrzyma się i sprawdzi co się dzieje, spróbuje to naprawić. Alkoholik podgłośni radio.
To jest ta różnica.
ciężkie czasy nastały...pandemia przybiera na sile, trudno mieć super dobry nastrój. Możliwe, ze przybędzie alkoholików bo ludzie mogą popadać w doły. Najgorsze, co może być to chlać teraz, tracić siły i odporność. No ja , dzięki Bogu nie myślę o alkoholu a wręcz wstręt mnie ogarnia. Za dużo tego było kiedyś.
Okazała się, że nie wystarczy odstawić benzodiazepiny. Wracałam do normalnej konstrukcji psychicznej i intelektualnej ponad 3 lata. Dwa lata temu byłam z koleżanką na Mazurach. Całe dnie spędzałam z nosem w książce. Mówiła, ze jestem depresyjna co mnie dziwiło bo depresji nigdy nie miałam. Pojechałyśmy razem po dwóch latach znowu na ostatnie wakacje, czytałam wtedy jak ona czytała ale też dużo rozmawiałyśmy i spacerowaliśmy. Tyle lat zajęło mi otwarcie się na druga osobę. Tak właśnie działają te leki. W lutym minie 5 lat jak jestem zdrowa ale tak naprawdę zdrowa to jestem gdzieś od roku. Tyle czasu zajeło mi odzyskanie siebie po tym nałogu. I czuje, że jakbym znowu zaczeła to już nigdy nie odzyskałabym siebie ani swojej formy intelektualno - psychicznej, Ale nie zamierzam.
trwa i trwa i jest gorzej niż było bo nasz rząd ma nas gdzieś. żadnych obostrzeń nie ma. ludzie się wszędzie tłoczą. Ostatnio na grupie wsparcia nie wpuścili na zdrowiejących do ośrodka gdzie leczą się wciąż chorzy. Płacą sporo to musza być chronieni. Ci co nie płacą np. w szpitalu im. Babińskiego gdzie też byłam tez muszą ale nie wiem jak tam jest.
Od dziś grupa wsparcia będzie się odbywała w remizie niedaleko Krakowa ale i tak nie będę jeździła póki zakażenia nie spadną. Co najwyżej na rocznice koleżanki pod koniec miesiąca. Rocznice są fajne, lubię słuchać co jubilat ma do powiedzenia. To jego dzień.
Zaczynam pisać nową książkę....Mam nadzieję, ze u Was ok.
Moją jedyną grypą wsparcia jest grupa w Ściejowicach ale ostatnie spotkanie było w ogrodzie. jest zakaz wchodzenia do środka by nie narażac pacjentów, którzy płacą grubą kase za leczenie. A teraz grupa została chyba juz odwołana nie wiadomo na jak długo skoro sytuacja w kraju jest tragiczna. W Melbourne już prawie nie ma wirusa bo za brak maseczki jest kara w wysokości pięciu tysięcy dolarów i ściśle tego przestrzegają. Poza tym mają limit ludzi w sklepach etc. U nas dno i poruta. Okropny kraj.
Wróciłam. I przeczytałam bardzo ciekawy artykuł o ty, dlaczego trzexwiejący alkoholicy zapijają.
Cytuję:
"Mają zbyt duże oczekiwania co do trzeźwego życia. Chcą, aby wszystko dobrze się ułożyło, stawiają sobie zbyt wysokie poprzeczki, chcą być dobrze odbierani społecznie. Tu również odzywa się często ich niecierpliwość i dążenie do szybkiej zmiany. Oczekują wiele od trzeźwego życia, a okazuje się, że takie życie nie jest łatwe, a co gorsza - po okresie zachłyśnięcia się trzeźwieniem bywa monotonne. Nie wytrzymują związanych z trudną sytuacją obciążeń, można powiedzieć, że jest to swoisty brak hartu życiowego. Terapeuci mówią, że to brak umiejętności ważnych dla trzeźwego życia. I tak oczywiście jest: ciągle jeszcze nie potrafią dobrze radzić sobie ze stresem, rozwiązywać problemów, przyjmować i wyrażać krytyki, nie potrafią stawiać sobie realnych, konkretnych celów. Nadal myślą w sposób magiczno-życzeniowy.
(...)
Ciągle jeszcze nie potrafią zaakceptować siebie bezsilnego wobec alkoholu, siebie-alkoholika. To takie bolesne, wstydliwe, trudne. Czują się inni, gorsi, mniej wartościowi, łączy się z tym poczucie niemocy. Nie wytrzymują tych uczuć i tych myśli - łamią abstynencję, aby poczuć się silniejsi. To da im alkohol - poczucie mocy i siły. Nawet jeśli na krótko, to jednak będą je mieli.
- Nawet w terapii pogłębionej odczuwają tęsknotę za tamtym czasem - czasem kompanów, zabawy, beztroski. Tęsknią za zapachem piwa i baru. Mówimy, że to żal po stracie, że powinni definitywnie rozstać się z alkoholem. Piszą pożegnalne listy i robią pożegnalne rysunki. Mimo to tęsknota zostaje i w niesprzyjającym momencie napięcia przejście koło baru piwnego może alkoholika do niego zaprowadzić."
No cóż ja nie zapiłam ale bywa i to często,że czuję się gorsza i mam tak niskie poczucie własnej wartości że byle uwaga sprawia, że czuję się nic nie warta. Nad tym trzeba popracować ale nie bardzo wiem jak. Mowię sobie , że napisałam dobrą ksiązkę , mam na myśli "Nienasyconą", którą WL wystawi do nagród literackich, mam przyjaciółki i paru znajomych no to chyba nie jestem niefajna ale byle uwaga np, że zachowałam się niefajnie zwala mnie z nóg a przecież to się zdarzyć moze kazdemu.
Pozdrawiam powakacyjnie!
Przez tyle lat uwazałam, ze nie mam żadnego problemu, ze nie potzrebuję pomocy, że nie ejstem chora. Zdrowienie zaczeło się w momencie przyznania przed sobą samą, że jednak jest inaczej. nastąpiło to na odwyku po 5 miesiącach pobytu. Gdyby nie to nigdy bym nie wyzdrowiała. ta choroba jest szalenie podstępna. Alkoholik na ogół nie wie, że jest chory. Wmawia sobie, ze może w kazdej chwili przestac pić, ze ma nad alkoholem kontrolę. Nawet jak traci prace a żona odchodzi ona dalej uważa, że ma kontrolę. I nie można mu pomóc dopóki nie uwierzy, że jednak tej kontroli nie ma, że jest chory a więc musi się leczyć. Bywają alkoholicy, którzy wiedzą, ze chorują tylko po prostu nic z tym nie robią. Większośc jednak sie okłamuje bo tak działają mechanizmy tej choroby.
Ok. Jadę na Mazury. Pozdrowienia!
Lada dzien jadę na Mazury na wakacje dość krótkie bo 10, 11 dni ale na pewno bezalkoholowe.
Właściwie nawet w czynnym nałogu nigdy nie piłam w naszym domu na Mazurach. Na wakacjach jakoś mnie nie ciągnęło. To był beztroski czas po prostu.
Na grupę na razie nie jeżdżę z powodu dużej liczby zachorowań. Pojadę jak wrócę z Mazur czyli w połowie września.