Imiona zostały zmienione
"Decyzję o odwyku podjęłam pewnej zimowej nocy w lutym 2016, kiedy nie mogłam zasnąć mimo stilnoxu i imovane. Te benzodiazepiny to doraźne leki nasenne i uspokajające, w niektórych zachodnich państwach zakazane. Silnie uzależniają po dwóch tygodniach. Biorę je od dziesięciu lat, nierzadko popijałam tabletki alkoholem, ale od dwóch lat nie piję, poza setką wódki z colą, wypitą w grudniu 2016.
Niestety
walka z tabletkami jest równie trudna, zwłaszcza jeśli nie można spać. A
ja nie mogę. Nawet gdy zasnę, budzę się w nocy. Próbowałam zażywać melatoninę,
ale nie działała. Piłam męczennicę, też nie pomogła. A sen jest ważny. Po
tabletkach jednak źle mi się myśli, jestem też bardzo spowolniona. Boję się, że
straciłam łatwość, a może nawet zdolność pisania. Na pewno nie mam dawnej
sprawności umysłowej.
Po
raz pierwszy byłam na odwyku w 2015 roku w Ściejowicach w
prywatnym ośrodku leczenia uzależnień . Byłam tam sześć tygodni od kwietnia do
czerwca. Piękne wakacje, które niewiele mi dały.
W
ośrodku – dużym wiejskim domu z werandą i ogrodem, położonym przy jeziorze – przyjął
mnie szef i terapeutka Monika. Na parterze salon z telewizorem i kuchnia z
dużym stołem, na poddaszu trzyosobowe pokoje i pokój terapeutyczny z fotelami.
Początkowo w pokoju byłam sama, potem doszła narkomanka lekarka Ewelina. Byłyśmy jedynymi kobietami
na jedenaście osób. Po jej odejściu dołączyła alkoholiczka Iwona i narkomanka Ala.
Dawano
nam trzy posiłki dziennie. O ósmej trzydzieści było śniadanie (szwedzki stół),
po wspólnej medytacji ze słowami znanymi wszystkim uzależnionym świata:
Abym
godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi,
abym zmieniał to, co mogę zmienić
I
mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego
Nie
ma to nic wspólnego z religijnością.
Potem
był obiad o trzynastej trzydzieści i o osiemnastej kolacja (szwedzki stół).
Terapia
trwała z przerwami od dziesiątej rano do kolacji. Prowadziły ją Monika i Magda.
Magdy się bałam. Była bardzo zasadnicza. W czwartki jeździliśmy na wycieczki,
na przykład do Tyńca, we wtorki na spotkania AA i NA
(Anonimowi Narkomani), we wtorki na basen, a w środy puszczano nam filmy
tematyczne, na przykład Lot i Żółty szalik. Film Pod Mocnym Aniołem jest zakazany na odwykach jako wyzwalacz.
Wszyscy
traktowali ośrodek jak dom. Nie chcieli wychodzić na przepustki. Marek wyjechał w piątek na kilka
godzin, ale wrócił już po godzinie. Zdumionej rodzinie oznajmił, że musi wracać
do domu. Jeden z pacjentów mieszkał w Ściejowicach trzy miesiące. Żyliśmy tutaj
pod szklanym kloszem, każdy bał się wyjścia. Ja też. Papierosy kupowaliśmy w Lewiatanie
lub w małym wiejskim sklepiku. Teren jest ogrodzony, ale wolno nam było
wychodzić do sklepu i na spacer po lesie.
Opiekunki
sprzątały, wydawały posiłki i pilnowały nas.
Tylko
jedna osoba złamała abstynencję. Przemyciła wódkę w bagażu. I z tego, co wiem,
nadal pije.
W
moim wypadku terapia niewiele dała. Tyle tylko, że do zera zeszłam z klonazepamunajgorszej z benzodiazepin, i od tamtej pory go nie biorę."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz