"166 dni
Na terapii Irek przyznaje się, że je garściami cukier.
– Jest
pan na silnym głodzie i stosuje pan zamiennik – mówi terapeutka. – Cukier w
takiej ilości daje kopa.
– Chcę
się wypisać, mam dosyć – mówi Irek.
– Bo
jest pan na głodzie. Jak pan teraz złamie abstynencję, znajdzie się pan
ponownie w fazie chronicznej. Jakie są fazy picia?
–
Towarzyska, kiedy się klinuje – mówię – ostrzegawcza, kiedy pojawiają się
pierwsze szkody, krytyczna, w której następuje utrata kontroli i chroniczna,
zagrożona śmiercią.
Mimo
to Irek się nie boi. Potrzeba wyjścia na wolność jest silniejsza. Znowu przez
całą terapię namawiamy go by został.
Dostaję
kolejną pracę do napisania: „Koncentracja życia wokół substancji zmieniających
świadomość”.
Piszę, że przez parę lat
brałam stilnox i nie zwiększałam dawki. Potem zamieniłam na clonazepam i
zaczęłam zwiększać dawkę, aż doszłam do dziesieciu tabletek. Kiedy nie miałam
leku, cały czas myślałam jak go zdobyć, było to najczęściej w święta. Musiałam
czekać aż psychiatrzy otworzą gabinety. Źle się czułam. Miałam objawy
odstawienne. Dużo bym wtedy dała za tabletkę. Cieszyłam się jak mój partner
wychodził do pracy, bo mogłam w spokoju wypić butelkę wina. Pustą chowałam w
szafie, a potem wynosiłam na śmietnik.
Nie szukałam okazji do brania
leków. Brałam co wieczór, by zasnąć. A wino piłam codziennie, dopóki mi
smakowało.
Planowałam w dzień, że wezmę
tabletki wieczorem i kiedy nie miałam tabletek, planowałam jak je zdobędę.
Miałam zaplanowane dwie butelki wina dziennie.
Mieszkam sama, więc nie
chowałam alkoholu i leków. Ukrywałam butelkę przed partnerem, kiedy z nim
mieszkałam. Nie wiem, czy wiedział, że biorę leki. Chyba nie.
Robiłam zapasy leków,
chodziłam do kilku lekarzy po recepty. A alkohol zawsze miałam w domu. Brałam
je sama przed snem. Alkohol początkowo piłam w towarzystwie, potem sama.
Często chodziłam do
gabinetów. Bałam się bezsenności. Nie tłumaczyłam tego w inny sposób. Brałam,
by spać. Uważałam też, że lepiej mi się pisze po alkoholu.
Pojechałam na odwyk w
Ściejowicach, po którym już nigdy nie zażyłam clonazepamu. Mój przyjaciel
wyleczył się tam z alkoholizmu. Ale leki znowu zaczęłam brać...
– Powoli
się uzależniałaś – mówi pan Piotr. – Jak mogłaś brać tak dużo tabletek? Leki i
alkohol pomagają w małych ilościach.
– Stosuje
pani mechanizm racjonalizacji i minimalizacji – mówią terapeutki. – Szukała
pani partnerów, którzy albo nie zauważali, albo akceptowali pani uzależnienie.
Według pani przyjaciel wyleczył się z alkoholizmu! Alkoholizm to choroba na
całe życie. Rozcieńczanie wina to minimalizowanie. A przekonanie, że łatwiej
się pisze pod wpływem, to mechanizm racjonalizacji. Jest też w tej pracy
marzeniowe planowanie. Planowała pani branie leków. Pisanie jest dla pani
najważniejsze. Podtrzymuje pani przekonanie, że łatwiej pani przychodziło
pisanie pod wpływem. Ale czuła pani wstyd z tego powodu."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz