Książka Magdy
Omilianowicz „Mistrzynie kamuflażu” rozpoczyna się od cytatu:
„Alkoholik się nie
liczy.
Alkoholik jest
obrzydliwy.
Alkoholik jest
godny pożałowania.
Jest niechciany,
niepożądany.
A alkoholiczka
jest kimś znacznie gorszym.”
Mika Dunin
Ostatnio koleżanka
z grupy wsparcia, na której jestem w każdy czwartek (grupa wsparcia dla byłych
pacjentów prywatnego odwyku w Ściejowicach pod Krakowem) opowiedziała taką
historyjkę:
- Wpadł do nas
kolega. Z flaszką whisky. Mąż od razu zastrzegł wskazując na mnie: „Ona tak
strasznie struła się alkoholem, ze do końca życia nie będzie piła”.
To nie wstyd chlać
tak by aż się zatruć. Wstydem jest przyznać się do alkoholizmu.
Na odwyku w
Ściejowicach byłam pięć lat temu. Na jedenaście osób były dwie kobiety. Potem
znalazłam się na publicznym odwyku, gdzie na czterdzieści osiem osób było
dziesięć kobiet. Podobno dziś znacznie więcej alkoholiczek zgłasza się na
leczenie jednak wciąż – w mentalności kobiet – znacznie większym wstydem od
chlania jest łatka alkoholiczki. Dlatego rzadko zgłaszają się na terapię.
Rzadko szukają pomocy. Wolą pić byle w ukryciu. Byleby nikt się nie dowiedział
i nie zaczął podejrzewać, że może mają poważny problem. Pijący facet jest coraz
gorzej postrzegany ale nie aż tak źle. O pijanych mężczyznach krążą nawet
dowcipy w stylu: wraca do domu zachlany mąż…O kobietach dowcipów nie ma.
Przekonanie, że kobieta Polka jest kapłanką ogniska domowego jest dla niej
szalenie krzywdzące. Bo kapłanka nie może być alkoholiczką. A jak zgłosi się na
odwyk to znaczy, ze nią jest.
Zatem pijące Polki
się kamuflują. Alkoholiczki są w tym mistrzyniami. Opuchnięte twarze, sińce pod
oczami przykrywają makijażem. Perfumują się by ordynarnie nie wionęło wódą. Nie
nawalają w pracy. Dbają o dom i męża. Bywa, że partner latami nie wie, że
partnerka pije. Tak było u mnie. Pracowałam w Twoim Stylu. Artykuły oddawałam w
terminie. Byłam na wszystkich zebraniach. Ani razu nie pokazałam się w redakcji
pod wpływem. W domu był codziennie inny obiad, pranie zrobione, mieszkanie
wysprzątane. Wprawdzie wieczorem stała na moim biurku otwarta butelka wina ale
co złego w kilku kieliszkach przed snem? Sęk w tym, że to była druga butelka.
Ale mój partner tego nawet nie podejrzewał. Nie zataczałam się, nie bełkotałam.
Doskonale wiedziałam ile mogę wypić by do takiej sytuacji nie doszło. Nigdy nie
usłyszałam: masz problem z alkoholem”. A problem był.
W mojej najnowszej
powieści ‘Nienasycona” bohaterka Agata – alkoholiczka i lekomanka – codziennie
kupuje spora ilość alkoholu. Ale robi to w kilku sklepach tak by nawet
sprzedawczyni niczego nie podejrzewała. Okłamuje najlepsza przyjaciółkę
twierdząc, że nie ma problemu z piciem. Okłamuje ojca, który wyciąga do niej
pomocną dłoń. Okłamuje wszystkich. Rozpędzonej machiny nałogu nikt już nie zatrzyma.
Przed trzydziestką
zaczęłam pić w domu. Puste butelki chowałam do szafy. Mieszkałam wtedy w
mieszkaniu obok mamy i Maćka. Kiedy mama znajdowała butelki w mojej szafie
szłam w zaparte: to nie moje Albo: to jakieś stare butelki sprzed roku. Mama
wierzyła. Bo chciała wierzyć. Maciek domyślał się prawdy. Sam miał problemy z
alkoholem a swój swojego zawsze pozna.
Mój biologiczny
ojciec Andrzej był alkoholikiem. Opanował się – całkiem przestał pić –
osiemnaście lat przed śmiercią. Zrobił to dla kobiety, w któ®ej się zakochał.
Podobnie jak w „Nienasyconej” ojciec Agaty również mój ojciec – już po śmierci
mamy i Maćka – postanowił mi pomóc. Zaprosił mnie do swojego domu na trzy
tygodnie na swego rodzaju detoks. Nie piłam, czułam się świetnie. Ale tak jak Agata
nie przyznałam się do problemu. Nie chciałam być alkoholiczką. Bo alkoholiczka
brzmi strasznie.
Jak pisze Magda
Omilianowicz: „Ludzie tak na to patrzą, bo wciąż mamy to w naszym kodzie
językowym, w społecznym języku. Taki skrót: „lubię się napić” jest OK. Ale „mam
problem z alkoholem” już nie jest OK. A alkoholiczka to wciąż w oczach wielu
rynsztok”.
Nie piję od
czterech lat. 3 lutego 2020 miałam czwartą rocznice trzeźwości. Od czterech lat
oficjalnie jestem alkoholiczką. Trzeźwą. I dobrze mi z tym. Już nie muszę
wstydzić się na ulicy opuchniętej twarzy. Bać się, czy cuchnie ode mnie
alkoholem. Czy przypadkiem nogi mi się nie plączą?
Wygrywam tę walkę.
Codziennie. Każdego dnia powtarzam sobie: dziś nie piję”.
Katarzyna T. Nowak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz