czwartek, 31 maja 2018

Powoli do przodu

Przez lata od 1990 roku pracowałam jako dziennikarka w tym 15 lat na etacie. Potem pisałam ksiażki a potem nigdzie nie pracowałam z powodu nałogu. Ostatnio trzy moje teksty wzieły trzy gazety wiec być może nie jest ze mna już źle. Chetnie wróce do tego zawodu choć pewnie etatu nikt mi już nie da.
Byłam jak zwykle w Ściejowicach, jak to w czwartki. Ciekawa grupa wsparcia, przyjemnie...
Za to pogoda jest koszmarna. nie wiem jak u was ale tu ponad 30 stopni.

środa, 23 maja 2018

Recenzja Roku na odwyku - na blogu


Przeżywam obecnie jeden z najtrudniejszych okresów mojego życia. Mam powody do radości, ale i muszę się pogodzić ze stratą. Stratą której można było uniknąć, gdyby ... Jest mi ciężko na duszy i mimo wszystko muszę dalej iść do przodu. Nie jestem sama, mam wsparcie w bliskich i przyjaciołach. Pomocne są książki - sprawdzone lekarstwo na smutki. Wydawać by się mogło, że idealna w obecnym czasie dla mnie jest literatura lekka i łatwa. A tu zonk. Właśnie nie. Dobrze czyta mi się trudne, mocne i wstrząsające książki. Do takich należy lektura wydana nakładem Wydawnictwa Literackiego, która opowiada o trudnej drodze. Drodze z piekła do normalności. Sama nigdy nie znalazłam się na ścieżce uzależnienia, ale przeczytanie tego tytułu okazało się mi bardzo pomocne. Nie tylko z powodu poznania tych mroczniejszych stron życia i ludzkiej natury, ale i bym zbyt łatwo nie sięgnęła na długo po leki, które mają niekiedy bardziej zgubne niż lecznicze skutki. 

Odwyk to jedyna droga by wyrwać się ze szponów nałogu. To droga z pewnością pod górę pełna zakrętów i przeszkód. Nie wszystkim udaje się ją pokonać i dojść szczęśliwie do celu, którym jest odzyskanie kontroli nad sobą i własnym życiem. 
Autorka książki opowiada o roku swojego życia, który spędziła w zamkniętym zakładzie odwykowym. Ten rok był trudny, ale zarazem konieczny by móc normalnie cieszyć się życiem.
Jak się okazuje w szpony jakiegokolwiek nałogu wpaść jest bardzo łatwo. Początki bywają niewinne a często przyjemne. Używka daje złudne poczucie spokoju, pewności siebie, normalności. Kiedy przekracza się pewną niewidzialną linię życie staje się katorgą. Nałóg zabiera wszystko, niszczy niczym tornado i jest bezlitosny. Jak ciężko z niego wyjść opisane jest na kartach kroniki powrotu do świata, który ma kolory. Autorka trafiła do ośrodka w nienajgorszym stanie, ale okazało się, że ma wiele do zmiany w swoim świecie i wiele do przepracowania by móc powiedzieć - kocham żyć. 

To lektura oszczędna w słowach i ilości zapisanych stron. Bogata w treść. Nie jest łatwym kąskiem do przeczytania. Czyta się ją powoli, a wiele słów szokuje i przejrzyście uświadamia, jak to jest walczyć z tak groźnym wrogiem. Pomocni są terapeuci, odpowiednie leki, ale to każdy uzależniony stacza walkę. To nie jest książka dla każdego i nie wystarczy ją tylko przeczytać. Ją trzeba przeżyć, przemyśleć, zrozumieć by docenić trud jej napisania i intencje, które kierowały jej Autorką. Na jej kartach trudny temat goni kolejny. Nałogi - uzależnienie od alkoholu, leków, narkotyków, hazardu, nieprawidłowe relacje rodzinne, przemoc - to problemy, które dotykają Panią Katarzynę i jej współtowarzyszy. W tej książce nie ma miejsca na dobre maniery, elegancję, kulturę itd. Tu scenariusz obfituje w drastyczne sceny. Z tej pozycji dowiecie się jak nisko może upaść człowiek i jak wiele wysiłku trzeba by wrócić z piekła uzależnienia. Książka jest przestrogą, szczerą relacją, wyjątkową kroniką, świadectwem, że można powstać z kolan i zacząć od nowa. 
Droga do trzeźwości jest trudna, ale można ją pokonać. Oby ta lektura trafiła w ręce tych, którym pomoże, którzy znajdą w niej pocieszenie i zaczerpną z niej sił. 


Rok na odwyku

książka dostepna jest w Empiku i ksiegarniach internetowych oraz na Allegro

niedziela, 20 maja 2018

Trzeźwość jest ważna

Jestem trzeźwa bo jestem uzależniona i nie chce znaleźć sie w fazie chronicznej nałgu. Bo po raz pierwszy od 10 lat dojechałam do urzedu pracy - godzina jazdy - i sie ubezpieczyłam a 10 lat nie mogłam dojechać z powodu nałogu. Bo poznaje nowych ludzi i mam im coś do powiedzenie. Bo znów interesuje sie światem i ludźmi. Bo napisałam dwie książki. Druga o uzależnionej kobiecie bedzie wydana także przez Wydawnictwo Literackie. Bo nie musze sie już wstydzić a czułam wstyd cały czas...
Dobrze jest zrobić sobie tabelke na kartce: bilans zysków i strat. I patrzeć na nią w chwili słabości bo zysków przybywa,...

sobota, 12 maja 2018

Recenzja Roku na odwyku

Recenzja

Rok na odwyku. Kronika powrotu to szczery i bolesny zapis rocznego pobytu autorki w zakładzie zamkniętym na odwyku. Dręczona nerwicą natręctw, apatią, spowolnieniem, problemami z pisaniem i czytaniem oraz koncentracją, złym samopoczuciem fizycznym, bezsennością, uzależnieniem od leków i alkoholu, postanawia sama zgłosić się na terapię i ratować życie. Pierwsze miesiące to bunt przeciwko terapii, zamknięciu i zmianom. Po kilku miesiącach i pierwszych pozytywnych efektach pojawia się chęć kontynuowania odwyku, ale nie jest do łatwe do ostatnich dni. Niektórzy ludzie rezygnują pięć dni przed końcem terapii, choć wiedzą, że ich problemy osobiste, rodzinne czy zawodowe jeszcze bardziej się pogłębią. Tym bardziej trzeba docenić, że autorka miała dość sił i odwagi, by zmienić swoje myślenie i życie po osiemnastu latach picia codziennie dwóch butelek wina, po dziesięciu latach brania co noc tabletek z benzodiazepiną, która uzależnia już po dwóch tygodniach przyjmowania. Wiele osób przeżywa szok, gdy kończą się im leki na bezsenność i nagle okazuje się, że mają objawy odstawienne: dreszcze, bóle brzucha, biegunki i stany lękowe. Są uzależnieni, ale nawet nie zdają sobie z tego sprawy.
Autorka raczej nie koloryzuje, nie próbuje poprawiać swojego wizerunku ani wybielać czy usprawiedliwiać ludzi, którzy z nią są na odwyku. Heroiniści, alkoholicy, lekomani, hazardziści, uzależnieni od komputerów, sterydów, seksu, snu, a nawet zdrapek... Uzależnić można się w zasadzie od wszystkiego. Dysfunkcyjna rodzina, stres i poczucie odrzucenia to najczęstsze przyczyny uzależnienia. Na oddziale zamkniętym przebywają ludzie z całej Polski, a na miejsce w ośrodku trzeba czekać pół roku. Oddział jest damsko-męski, ale kobiet jest mniej, bo rzadziej przyznają się do nałogu. Kobiety piją, biorą leki w ukryciu między praniem a gotowaniem. Do czasu kiedy w domu wszystko lśni, a jedzenie jest na stole, mało kto się orientuje. Spuchniętą, czerwoną twarz przysłaniają makijażem. A piją nie mniej niż faceci. 
Przejmujący jest zapis, w którym Katarzyna T. Nowak szczerze opisuje swoje dni jeszcze w ostrej fazie uzależnienia: ...rano na kacu zwlec się z łóżka, prysznic, włożyć byle co, z plecakiem-absolutnie nie z przeźroczystą siatką-podejść do najbliższego monopolowego, czym prędzej wrócić do domu, otworzyć piwo i pić do nocy, siedząc na Facebooku. Przy pierwszym piwie sprawdzić, czy wczoraj wygadywałam jakieś bzdury online. Puste puszki chować w siatce za koszem, żeby ich rano nie widzieć. Unikać znajomych w realu, bo nałóg widać na twarzy. Niczego nie załatwiać, o niczym nie pamiętać. Wstydzić się chodzić po ulicy, jeździć tramwajem, robić zakupy piwne w tym samym sklepie. Czuć na sobie wzrok sprzedawczyni. Zmieniać sklepy, o ile jest siła, by podejść do innego. Zmieniać apteki, by kupić benzodiazepiny. Wstydzić się, czuć się upokorzoną i brudną. Uśmiech tylko w zaciszu własnego domu z piwem w ręce. Jeść mało lub wcale. Dbać o pozory: po drugim piwie, gdy w członki wracają siły, sprzątać mieszkanie. Brać kąpiel, przebierać się w czyste ciuchy dla samej siebie. Nie upijać się w sztok. Przynajmniej nie codziennie. A jak się to zdarzy, odłączyć telefon.
Zapis 365 dni na odwyku powinien pomóc wielu osobom, które borykają się z uzależnieniami,  bo pokazuje, że choć jest bardzo trudno, to można powrócić do normalnego życia. Nie każdemu się udaje, ale jest to możliwe - tak jak w przypadku Katarzyny T. Nowak, która z każdym dniem terapii zmieniała swoje myślenie, zmieniało się jej samopoczucie i sposób patrzenia na rzeczywistość. W czasie trzeźwienia dochodziły do niej lęki i obawy tłumione przez lata, używki zagłuszały emocje, ale dzięki pomocy terapeutów udało jej się nauczyć, jak z nimi żyć, jak radzić sobie z głodem, jak unikać wyzwalaczy zewnętrznych i wewnętrznych, jak podejmować właściwe decyzje i zmienić myślenie. W terapii pomagają życzliwość, empatia, dobrze zorganizowany czas wolny, motywowanie, odreagowywanie napięcia i stresu. Warunkiem terapii jest szczerość z samym sobą i życie w prawdzie. Warto przeczytać ten dziennik i wyciągnąć wnioski.

Po odwyku

Dwa tygodnie temu jak zwykle pojechałam na grupe wsparcia do Ściejowic. Jest to grupa dla byłych pacjentów odwyku. Była tam kobieta, która zwierzyła mi sie, że kiedy zgłosiła sie na odwyk jej mąż wniósł pozew o rozwód, że nie odbiera od niej telefonu ani on ani dzieci i nie reagują na smsy. Mówiła, że marzy o tym by wziąć benzodiazepiny i nie myśleć, że całymi dniami leży twarzą do ściany. Namawiałam ją na roczny odwyk, że jej tam pomogą. Zaczeła sie nad tym zastanawiać.
Dwa dni temu dowiedziałam sie, że nie żyje bo zażyłą sporą ilośc leków. Otóż nawroty czesto kończą sie śmiercią bo ładujemy w siebie taką samą dawke wódy czy benzo jak dawniej a przecież organizm jest już odtruty! To jest śmiertelnie niebezpieczne.


środa, 9 maja 2018

Sen alkoholowy

Byłam siedem dni we Wrocławiu. Było cudownie, zwiedzałam miasto. Potem dwa dni we Włocławku. Miałam spotkanie autorskie, było sporo ludzi i duzo rozmowy o uzależnieniu. I potem w nocy miałam dziwny sen: byłam na jakims odwyku, było tam kilka osób i codziennie jednej z tej osób badano krew. Mimo to zlamałam abstynencje i oczywiście, zrobiono mi badanie krwi. już wiedziałam, że mnie wyrzuca. I otwierałam właśnie butelke kiedy sie obudziłam.
Pewnie był to typowy sen alkoholowy i może jakieś nieświadome głody? Nie czuje ochoty na alkohol...