czwartek, 25 stycznia 2018

Nawrót

Pojechałam na grupę wsparcia do Ściejowic: spotkania byłych pacjentów odwyku. Prowadzi je mój kolega Grzesiek. Każdy mówi, co u niego słychać i co robi dla swojej trzeźwości. Prawie każdy chodzi na terapie.
Grzesiek mówił, że nawrót zdarzy się na 100 procent każdemu i to niejeden. Dlatego tak ważny jest kontakt z trzeźwiejącymi nałogowcami (osobiście wole grupę NA niż AA choć jak na razie wystarcza mi wspomniana grupa wsparcia).  Wystarczy bowiem, że ktoś opowie jak sobie poradził z nawrotem by dać nam wsparcie i nadzieje. Myśle, że rozmowa nie tylko z trzeźwym uzależnionym pomaga. Także z kimś kto rozumie te chorobę a sam uzależniony nie jest. Ja mam takie osoby.
Na głód pomaga rozmowa, prysznic, zjedzenie czegoś, napicie sie wody...
W lutym mijają dwa lata jak jestem trzeźwa. Przyznam, że nieraz odczuwam ochotę by się napić piwa albo drinka ale się powstrzymuje. Czułabym się brudna jakbym złamała abstynencje, miałabym ogromne poczucie porażki.
A jak jest z nawrotami u Was? Proszę o komentarze

6 komentarzy:

  1. Na to nie ma rady. Chodzi chyba raczej o to, aby nie panikować, gdy nagle zaczyna się tzw. pragnienie.:-) Jak cały czas będziemy myśleć w strachu, żeby tylko się nie napić, aby tylko nie popłynąć, to długo tak się nie da... Dwa lata to niezły okres abstynencji. Bywa, że chęć napicia się jest niezwykle silna - jak w moim przypadku - i niestety, sięga się wtedy po różne napitki... To mija szybko, przychodzą wyrzuty sumienia i potem okres trzeźwości jest na ogół dłuższy. Jak ktoś ma silną wolę, zero problemów i fajne zajęcie to jest szansa, że zapomni na długo o piciu. A jak cos trzaśnie, no to znowu wraca myśl, aby pofolgować sobie nieco. W końcu nie będziemy żyć dwieście lat. Jeśli w przeciągu tych dwudziestu czy dwudziestu pięciu lat, jakie nam zostały zdarzą się trzy, no może cztery pijaństwa, takie jak za dawnych lat, to wydaje mi się, że tragedii nie ma. A oczywiście lepiej, aby nie zdarzyły się w ogóle, czego serdecznie życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej w ogóle...Przy nawrocie zawsze jest ryzyko powrotu do nałogu. Ale, oczywiscie, nie można żyć na duposcisku

      Usuń
    2. And, sytuacja, którą opisujesz, nie jest trzeźwieniem wg mnie, a jedynie powstrzymywaniem się od picia. Nie pijesz, ograniczasz szkody, ale stoisz cały czas w tym samym miejscu. Zero poprawy jakości twojego życia.Chodzi o taką zmianę stylu życia a przede wszystkim myślenia, świadomości, aby alkohol czy też inne "wspomagacze" nie były Ci potrzebne.
      Nie ma w tym silnej woli, nie ma cierpienia, nie ma przypadków zapicia.
      Jeśli pojawia się nawrót, to znaczy, że jakaś strefa życia została zaniedbana, że powróciły stare mechanizmy działania, że jest problem, z którym radzimy sobie na stary sposób. Nawrót to szereg objawów, to nawet nie musi być ewidentny głód, ale spadek nastroju, wycofanie się życia, nasilenie innych kompulsywnych zachowań np. objadania się, siedzenia w Internecie itd. Przede wszystkim trzeba być świadomym siebie i wiedzieć, jak sobie pomóc.
      Zaniedbanie takiego stanu może doprowadzić do zapicia a w konsekwencji powrócić do chronicznego picia/innych używek.

      Usuń
    3. dopisek:
      "Dlatego tak ważny jest kontakt z trzeźwiejącymi (...)"
      Tak ważny, szczególnie w początkach abstynencji, Ci ludzie bardzo szybko wychwycą i pokażą, co jest nie tak, gdzie widzą zagrożenie. Nie będą chwalić i klepać po pleckach, bo to może uśpić czujność.
      Osoby nieuzależnione, albo wykazują tendencję do nadmiernego pilnowania albo bagatelizowania pewnych objawów. Są ważni i potrzebni, jako towarzysze życia, niezwykle pomocni w codziennej normalności, jednak kompletnie nie mają czucia i wiedzy, czym jest nałóg. Moim zdaniem, na takie wyłącznie kontakty można się zdać w przypadku wieloletniej, stabilnej sytuacji.
      pozdrawiam:-)
      kasiam

      Usuń
    4. Tak. Dlatego jeżdże na grupe wsparcia na dawny odwyk, tam możemy porozmawiać o wszystkim. Mimo ochoty raz na jakiś czas nie planuje złamac abstynencji i wylądować znów w fazie chronicznej

      Usuń
  2. Do Anonimowy - lubię takie rady, jak konieczność zmiany stylu życia. Już to słyszałem. A nawet takie pouczenia, że powinienem sprzedać dom, wyzbyć się majątku i pójść do pracy, jak inni, aby konieczność zarabiania na życie przesłoniła mi chęć do picia. Nota bene, nie usłyszałem nigdy rady przeciwnej: aby ci, którzy pracują i walczą o egzystencję zmienili swój styl życia poprzez zdobycie fortuny i w ten sposób uchronili się przed nałogiem.
    Ale co do zasady, to oczywiście masz rację. Problem w tym, że czasem trudno te prawdy wcielić w życie.
    Ale szczerze i sobie i wszystkim życzę wytrwałości, bo to się po prostu opłaca.

    OdpowiedzUsuń