poniedziałek, 19 lutego 2018

Fragment rozmowy ze mną, która ukaże się 10 marca w "Urodzie życia"


„Jestem czwartą osobą i pierwszą kobietą, która skończyła roczny odwyk. Na zakończenie dostaję dyplom i cytat z książki Antoine’a de Saint-Exupery’ego  „Twierdza” oprawiony w ramkę – zapisała w swoich notatkach (w lutym  2017 ) robionych w ośrodku zamkniętym Katarzyna T. Nowak, dziennikarka i pisarka uzależniona od leków i alkoholu.

Będziemy rozmawiać o odwyku czy o „zmartwychwstaniu”?
Możemy i o tym, i o tym.

Od czego była pani uzależniona?
Jestem uzależniona. I będę uzależniona do końca życia, o czym nie wiedziałam.

Uzależniona od alkoholu czy od leków?
Na odwyku dowiedziałam się, że jestem uzależniona krzyżowo – od alkoholu i od leków. Większość alkoholików wcześniej czy później uzależnia się od leków.

Dlaczego tak się dzieje?
Bo większość nie może spać. W początkach uzależnienia padasz jak kłoda i śpisz, ale potem często się budzisz albo w ogóle nie możesz zasnąć. Sięgasz po leki na sen albo na uspokojenie.

Odwyki są różne. Pani poszła na roczny!
To był drugi.

Czyli wcześniej była jakaś próba?
Tak. Byłam na odwyku prywatnym . W Ściejowicach pod Krakowem, w domu z ogrodem. Były to, co tu dużo mówić, piękne wakacje. Atmosfera rodzinna, trafiłam na fajną grupę, było nas raptem jedenaście osób. Codziennie po sześć godzin terapii. Ale w ogóle się nie udzielałam, w ogóle się nie przykładałam. To trwało siedem tygodni. Chyba było za wcześnie i nie byłam gotowa, bo ten odwyk nic mi nie dał.

Wróciła pani stamtąd z przekonaniem, że to było stracone siedem tygodni?
Nie. Plus był taki, że zeszli mi tam do zera z klonazepamu. To jest silna benzodiazepina. Nigdy więcej po nią nie sięgnęłam, ale nie minął miesiąc, dwa i sięgnęłam po inne leki.

Potem poszła pani na odwyk roczny. Do ośrodka zamkniętego. To jest wielka przerwa w życiorysie.
Straszna. Dwanaście miesięcy wyłączenia z życia.

I kto sobie może na to pozwolić?
Byli tam ludzie w różnym wieku, od dwudziestu do siedemdziesięciu ośmiu lat. Naprawdę zdesperowani, tacy, którzy chwytają się ostatniej szansy. Duży przekrój społeczny, nawet bezdomni. Niektórzy byli odwiedzani przez rodziny, inni w ogóle nie. Ze mną było czterdzieści osiem osób, ale przez ośrodek przewinęło się przez ten rok chyba dwieście. Bo ludzie nie wytrzymują i się wypisują. Albo łamią abstynencję na oddziale i są wyrzucani. To jest nagminne.
A pani mogła sobie pozwolić na roczną przerwę w życiu?
Mogłam. Na zewnątrz nic mi już nie zostało. Nie byłam związana żadną pracą. Nie mogłam już pisać książek. Udało mi się wydać jedną i teraz żałuję, bo jak mi się oczy otworzyły, to obnażyła mi się marna jakość książki pisanej po lekach. Miałam spaczoną wizję rzeczywistości. Leki w połączeniu z alkoholem są zabójcze dla mózgu. Mój mózg pracował na zwolnionych obrotach. Cała byłam spowolniona. W Ściejowicach mówili, że pół godziny z jednego piętra schodzę. Postanowiłam spróbować odwyku. Nie miałam nic do stracenia.

Co się stało, że panią oświeciło?
To, że znowu biorę leki, że nie mogę spać. Zaczęłam brać stilnox, imovane, który jest łagodniejszy, niż klonazepam, ale jednak jest benzodiazepiną. Imovane w pewnym momencie zadziałał na mnie na odwrót (pobudzająco) i ja się po prostu przestraszyłam. A po pobycie w Ściejowicach wiedziałam już, że leki z alkoholem to jest po prostu śmierć. Chciałam, żeby mi ktoś pomógł.

Czyli racjonalnie pani myślała.
O dziwo. Zaczęłam racjonalnie myśleć.

Jak długo pani piła?
Nie wiem, kiedy się uzależniłam. Wiem, że pić zaczęłam na studiach. Miałam fajną paczkę, było wesoło. Uczyliśmy się, piliśmy… niby nic takiego. Ale na trzecim roku wyjechałam do Stanów. Opiekowałam się chorą staruszką. Mieszkałam w pokoiku z murem za oknem…

W pokoiku z oknem bez widoku?!
A w spiżarce był alkohol. Tam chyba już zaczęłam pić na poważnie – piłam sama, co wieczór. Bo nie mogłam spać, bo smutno, bo gorąco, bez klimatyzacji… Zawsze była jakaś wymówka. I wypijałam ten alkohol ze spiżarki.

Nie było momentów oprzytomnienia: „Stop, kobieto. Co ty robisz!”?
Nie. Żaden nałogowiec nie ma „stop” w głowie. Jakby miał, to by odwyki nie były potrzebne. Nigdy nie miałam „stop”.
(...)

8 komentarzy:

  1. Po dwóch latach trzeźwienia, każdy staje się specjalistą i postanawia albo pisać książki albo zostać terapeutą albo jeszcze w inny sposób budować swoją pychę i ego. Problem w tym, że pycha i ego były powodem naszych uzależnień. Z jakiegoś powodu alkoholik może ubiegać się o naukę w zakresie leczenia uzależnień dopiero po 4 latach od ukończenia własnej terapii. Dlaczego? No właśnie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czyctam ten komentrza i mam wrażneie jakbyś pisząc go właśnie Ty podbudowywała swoje ego. Tak go odebrałem.

      Powiedz mi jaka jest różnica pomiędzy osobą która nie pije 2 i 4 lata jeżeli obie osoby nic ze sobą nie robią??? Jest jakaś różnica? Bo według mnie nie. Więc mówienie o tym czy po 5, 10 czy 15 latach nadajesz się na pisanie ksiązki czy byciu teraputą jest kompletnie bez sensu ponieważ każda osoba jest inna. To jest tak jakbyś powiedziała że tylko AA jest skutecznym sposobem DLA KAŻDEGO na trzeźwienie, czy terapia lub akupunktura - totalna bzdura !!!! Każdy jest inny i nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka.

      Usuń
  2. Co innego miałam na myśli i jestem pewna, że to Pani wie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co innego miałaś na myśli bo ja chyba tez nie rozumiem.

      Usuń
  3. mój kolega narkoman jest instruktorem terapii uzależnień. Bardzo dobrym

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ oczywiście! Osoby uzależnione są najlepszymi terapeutami uzależnień, a pisarze pozostają pisarzami mimo choroby. Chodzi tylko o to, że trzeźwienie to czas i pokora i że dwa lata to dopiero początek. I pewnie dlatego trzeba się wykazać co najmniej
    czteroletnim stażem trzeźwości żeby zacząć naukę terapii uzależnień. Po roku czy dwóch niepicia zazwyczaj ludziom wydaje się, ba: są pewni! - że na temat tego jak trzeźwieć wiedzą wszystko. Prawda jest jednak taka, że są na początku nowicjatu. Bo trzeźwienie to życie i doświadczenie. A żeby się dzielić doświadczeniem - trzeba go mieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeźwienie to proces i ja sie dziele moim procesem

    OdpowiedzUsuń