piątek, 20 listopada 2020

środa, 4 listopada 2020

To nie substancja uzależnia

 Tak jak w tytule: to nie alkohol uzależnia. Mnóstwo ludzi popija i nie wpada w nałóg. Alkoholik wpada bo traktuje alkohol jako regulatora negatywnych emocji. ma niepozałatwiane sprawy niekiedy z dzieciństwa, czuje żal czy ma poczucie odrzucenia, z którym sobie nie radzi. Alkohol ma mu pomóc w poradzeniu sobie z emocjami, które odczuwa w związku z tym poczuciem czy żalem. Dlatego terapia jest bronią numer jeden w walce z uzależnieniem: pomaga uporać się z emocjami.

Ja tez mam pewną niezałatwioną sprawę i żyję z nią. Nie sięgam jednak po alkohol bo terapia uzależnień skutecznie mi pomogła. Myślę jednak, że to dlatego wpadłam w nałóg. Bo nie mogłam się uporać z negatywnymi emocjami . Terapia uczy jak sobie z nimi radzić bez używek.

Powiedzmy, że alkoholik jedzie samochodem i słyszy stukanie spod maski. Zdrowa osoba zatrzyma się i sprawdzi co się dzieje, spróbuje to naprawić. Alkoholik podgłośni radio. 

To jest ta różnica.


piątek, 23 października 2020

ciężki czas

 ciężkie czasy nastały...pandemia przybiera na sile, trudno mieć super dobry nastrój. Możliwe, ze przybędzie alkoholików bo ludzie mogą popadać w doły. Najgorsze, co może być to chlać teraz, tracić siły i odporność. No ja , dzięki Bogu nie myślę o alkoholu a wręcz wstręt mnie ogarnia. Za dużo tego było kiedyś. 

piątek, 16 października 2020

zanim doszłam do siebie...

 Okazała się, że nie wystarczy odstawić benzodiazepiny. Wracałam do normalnej konstrukcji psychicznej i intelektualnej ponad 3 lata. Dwa lata temu byłam z koleżanką na Mazurach. Całe dnie spędzałam z nosem w książce. Mówiła, ze jestem depresyjna co mnie dziwiło bo depresji nigdy nie miałam. Pojechałyśmy razem po dwóch latach znowu na ostatnie wakacje, czytałam wtedy jak ona czytała  ale też dużo rozmawiałyśmy i spacerowaliśmy. Tyle lat zajęło mi otwarcie się na druga osobę. Tak właśnie działają te leki. W lutym minie 5 lat jak jestem zdrowa ale tak naprawdę zdrowa to jestem gdzieś od roku. Tyle czasu zajeło mi odzyskanie siebie po tym nałogu. I czuje, że jakbym znowu zaczeła to już nigdy nie odzyskałabym siebie ani swojej formy intelektualno - psychicznej, Ale nie zamierzam.

środa, 30 września 2020

epidemia c.d.

 trwa i trwa i jest gorzej niż było bo nasz rząd ma nas gdzieś. żadnych obostrzeń nie ma. ludzie się wszędzie tłoczą. Ostatnio na grupie wsparcia nie wpuścili na zdrowiejących do ośrodka gdzie leczą się wciąż chorzy. Płacą sporo to musza być chronieni. Ci co nie płacą np. w szpitalu im. Babińskiego gdzie też byłam tez muszą ale nie wiem jak tam jest. 

Od dziś grupa wsparcia będzie się odbywała w remizie niedaleko Krakowa ale i tak nie będę jeździła póki zakażenia nie spadną. Co najwyżej na rocznice koleżanki pod koniec miesiąca. Rocznice są fajne, lubię słuchać co jubilat ma do powiedzenia. To jego dzień. 

Zaczynam pisać nową książkę....Mam nadzieję, ze u Was ok.

piątek, 25 września 2020

epidemia a spotkania z grupą

 Moją jedyną grypą wsparcia jest grupa w Ściejowicach ale ostatnie spotkanie było w ogrodzie. jest zakaz wchodzenia do środka by nie narażac pacjentów, którzy płacą grubą kase  za leczenie. A teraz grupa została chyba juz odwołana nie wiadomo na jak długo skoro sytuacja w kraju jest tragiczna. W Melbourne już prawie nie ma wirusa bo za brak maseczki jest kara w wysokości pięciu tysięcy dolarów i ściśle tego przestrzegają. Poza tym mają limit ludzi w sklepach etc. U nas dno i poruta. Okropny kraj. 

poniedziałek, 14 września 2020

I po wakacjach

 Wróciłam. I przeczytałam bardzo ciekawy artykuł o ty, dlaczego trzexwiejący alkoholicy zapijają.

Cytuję: 

"Mają zbyt duże oczekiwania co do trzeźwego życia. Chcą, aby wszystko dobrze się ułożyło, stawiają sobie zbyt wysokie poprzeczki, chcą być dobrze odbierani społecznie. Tu również odzywa się często ich niecierpliwość i dążenie do szybkiej zmiany. Oczekują wiele od trzeźwego życia, a okazuje się, że takie życie nie jest łatwe, a co gorsza - po okresie zachłyśnięcia się trzeźwieniem bywa monotonne. Nie wytrzymują związanych z trudną sytuacją obciążeń, można powiedzieć, że jest to swoisty brak hartu życiowego. Terapeuci mówią, że to brak umiejętności ważnych dla trzeźwego życia. I tak oczywiście jest: ciągle jeszcze nie potrafią dobrze radzić sobie ze stresem, rozwiązywać problemów, przyjmować i wyrażać krytyki, nie potrafią stawiać sobie realnych, konkretnych celów. Nadal myślą w sposób magiczno-życzeniowy.

(...)

Ciągle jeszcze nie potrafią zaakceptować siebie bezsilnego wobec alkoholu, siebie-alkoholika. To takie bolesne, wstydliwe, trudne. Czują się inni, gorsi, mniej wartościowi, łączy się z tym poczucie niemocy. Nie wytrzymują tych uczuć i tych myśli - łamią abstynencję, aby poczuć się silniejsi. To da im alkohol - poczucie mocy i siły. Nawet jeśli na krótko, to jednak będą je mieli.
- Nawet w terapii pogłębionej odczuwają tęsknotę za tamtym czasem - czasem kompanów, zabawy, beztroski. Tęsknią za zapachem piwa i baru. Mówimy, że to żal po stracie, że powinni definitywnie rozstać się z alkoholem. Piszą pożegnalne listy i robią pożegnalne rysunki. Mimo to tęsknota zostaje i w niesprzyjającym momencie napięcia przejście koło baru piwnego może alkoholika do niego zaprowadzić."


No cóż ja nie zapiłam ale bywa i to często,że czuję się gorsza i mam tak niskie poczucie własnej wartości że byle uwaga sprawia, że czuję się nic nie warta. Nad tym trzeba popracować ale nie bardzo wiem jak. Mowię sobie , że napisałam dobrą ksiązkę , mam na myśli "Nienasyconą", którą WL wystawi do nagród literackich, mam przyjaciółki i paru znajomych no to chyba nie jestem niefajna ale byle uwaga np, że zachowałam się niefajnie zwala mnie z nóg a przecież to się zdarzyć moze kazdemu.

Pozdrawiam powakacyjnie!

sobota, 29 sierpnia 2020

Zdrowienie

Przez tyle lat uwazałam, ze nie mam żadnego problemu, ze nie potzrebuję pomocy, że nie ejstem chora. Zdrowienie zaczeło się w momencie przyznania przed sobą samą, że jednak jest inaczej. nastąpiło to na odwyku po 5 miesiącach pobytu. Gdyby nie to nigdy bym nie wyzdrowiała. ta choroba jest szalenie podstępna. Alkoholik na ogół nie wie, że jest chory. Wmawia sobie, ze może w kazdej chwili przestac pić, ze ma nad alkoholem kontrolę. Nawet jak traci prace a żona odchodzi ona dalej uważa, że ma kontrolę. I nie można mu pomóc dopóki nie uwierzy, że jednak tej kontroli nie ma, że jest chory a więc musi się leczyć. Bywają alkoholicy, którzy wiedzą, ze chorują tylko po prostu nic z tym nie robią. Większośc jednak sie okłamuje bo tak działają mechanizmy tej choroby. 

Ok. Jadę na Mazury. Pozdrowienia!

wtorek, 18 sierpnia 2020

Wakacje

Lada dzien jadę na Mazury na wakacje dość krótkie bo 10, 11 dni ale na pewno bezalkoholowe. 

Właściwie nawet w czynnym nałogu nigdy nie piłam w naszym domu na Mazurach. Na wakacjach jakoś mnie nie ciągnęło. To był beztroski czas po prostu.

Na grupę na razie nie jeżdżę z powodu dużej liczby zachorowań. Pojadę jak wrócę z Mazur czyli w połowie września.


środa, 5 sierpnia 2020

Nie ciągnie mnie do alko

Mam szczęście bo jestem trzeźwa prawie 5 lat i ani razu nie miałam głodów. Alkohol mnie dorzuca. Zbyt wiele straciłam a poza tym odrzuca mnie fizycznie. Natomiast zdarzyło się że nie mogłam zasnąć i zaczęłam się martwić, ze będe musiała brać stilnox, który jest benzodiazepiną. Dzięki Bogu mam lek, który reguluje sen i on działa! Po prostu tamtej nocy zapomniałam go zażyć. Niestety mało jet leków na sen, które działają i nie sa benzo. Ten mój dawano mi na odwyku i działa bardzo dobrze, jedna tabletka wieczorem około godzinę przed snem. Nie jest to klasyczny lek na sen tylko lek regulujący sen ale śpię po nim dobrze. Nie chcę wracać do stilnoxu bo to od niego wszystko się zaczęło. Oczywiscie nie kazdy się uzależnia. Moja ciotka od lat bierze pół tabletki przed snem. Ale ja - mózg nałogowca! - od razu zazywałam po dwie, trzy tabletki i wkrótce wpadłam w nałóg. Potem zmieniłam na inną benzo i brałam po kilka tabletek aż dostałam załamania nerweowego i nie potrafiłam myśleć. Dzięki Bogu wyszłam z tego i nie zamierzam wracać. bezsenności się boję, przyznaję. Ale ten lek, który mam będzie, mam nadzieję, działał nadal.

sobota, 25 lipca 2020

Jak nie zapić?

Nawrót choroby alkoholowej nie musi oznaczac picia tylko głód lkoholowy. O tym jak radzić sobie z głodami napisałamw  poscie pt . Głody i wyzwalacze.
Jednym ze sposobów by nie wrócić do picia jest samoobserwacja i wyłapywanie objawów nawrotu.
Inna metoda to program HALT. Bardzo skuteczny. Nie nalezy być głodnym, samotnym, rozdrażnionym i zmęczonym.
Stanowcze odmawianie picia alkoholu: nie piję.
Mitingi pomagają w utrzymaniu abstynencji. Niekiedy pomaga takze modlitwa.
Bardzo pomocna jest rozmowa z innych niepijącym alkoholikiem. Moi znajomi z grupy wsparcia rozmawiają czasami po kilka godzin kiedy czują głód. To pomaga.
A oto objawy nawrotu:
Zespół nawrotu choroby – sygnały ostrzegawcze


FAZA 1 - POWRÓT ZAPRZECZANIA


Zaniepokojenie samopoczuciem. Obawy o niewytrwanie w trzeźwieniu.
Nie przyznawanie się do niepokoju.


FAZA II – ZACHOWANIA UCIECZKOWE I OBRONNE


Przekonanie „Nigdy już nie będę pić”. Przekonywanie samego siebie, że już nigdy nie będę...
Martwienie się o innych zamiast o siebie. Bardziej oceniasz inych niż siebie.
Zachowania obronne. Stajesz się defensywny.
Zachowania kompulsywne. Stajesz się „sztywny” w myśleniu i zachowaniu.
Zachowania impulsywne. Działasz bez zastanowienia.
Skłonność do izolacji od ludzi. Zaczynasz więcej czasu spędzać samotnie.

FAZA III – NARASTANIE KRYZYSU


Widzenie tunelowe. Widzisz mały wycinek życia, nie ogarniając całości.
Sub-depresja, ucieczka w sen. Przygnębienie, smutek, apatia, pustka uczuciowa...
Zanik konstruktywnego planowania. Przestajesz realnie planować dzień i przyszłość.
Plany zaczynają zawodzić. Wynik nierealnego planowania.

FAZA IV – UTRATA ZDOLNOŚCI DO DZIAŁANIA

Marzycielstwo i myślenie życzeniowe Trudności z koncentracją, „gdybanie”.
Poczucie, że niczego nie da się rozwiązać. Poczucie klęski, małe problemy urastają do wielkich.
Niedojrzałe pragnienie bycia szczęśliwym. Myślisz: „Żeby wszystko się magicznie ułożyło”.
Okresy dezorientacji. Częstsze, dłuższe, złość na samego siebie.
Irytacja wobec bliskich. Napięte stosunki z rodziną, przyjaciółmi, kolegami.
Łatwe wpadanie w złość. Ataki gniewu, frustracji i rozdrażnień bez powodu.

FAZA VI - DEPRESJA

Nieregularne odżywianie. Przejadanie lub niedojadanie. Zmiany wagi ciała.
Brak chęci do działania. Czasem nie jesteś w stanie czegokolwiek zrobić.
Zaburzenia snu. Kłopoty ze spaniem, sen płytki, nerwowy.
Zanik struktury dnia. Przestajesz regularnie chodzić spać, wstawać, jeść.
Okresy głębokiej depresji. Coraz częstsze i głębsze przygnębienie, samotność.

FAZA VII – UTRATA KONTROLI NAD ZACHOWANIEM


Nieregularne uczęszczanie na mitingi Opuszczasz terapie znajdując różne usprawiedliwienia.
Postawa typu „nie zależy mi”. Ukrywasz poczucie bezradności.
Jawne odrzucanie pomocy. Odrzucasz pomoc innych, odpychasz ich, lekceważysz.
Niezadowolenie z życia. Zaczynasz myśleć o piciu z powodu „złej” sytuacji.
Uczucie bezsilności i bezradności. Coraz trudniej wziąć się do czegoś – brak wyjścia.

FAZA VIII – ŚWIADOMOŚĆ UTRATY KONTROLI


Użalanie się nad sobą. ...często w celu przyciągnięcia uwagi innych.
Myślenie o towarzyskim piciu. Nadzieja, że picie „pomoże” i że będzie „normalne”.
Świadome kłamanie. Dostrzegasz swoje kłamstwa lecz nie możesz przestać.
Całkowita utrata wiary w siebie. Czujesz się w pułapce, bezużyteczny, niesprawny.

FAZA IX – OGRANICZENIE LICZBY WYBORÓW


Nieuzasadnione pretensje. Złość na kogoś, na cały świat lub na samego siebie.
Przerwanie wszelkiego leczenia i kontaktów Zerwanie kontaktów.
Przytłaczająca samotność, frustracja, gniew Czujesz się kompletnie przytłoczony, bliski obłędu.
Utrata kontroli nad zachowaniem. Nie panujesz nad myśleniem, emocjami i zachowaniem.

FAZA X – EPIZOD NAWROTU CHOROBY


Pierwszy kieliszek (wpadka). Zaczynasz pić aby poradzić sobie z zaburzeniami.

Wstyd i wina. ...oraz uczucie lęku przed przyznaniem się do wpadki.
Bezradność i brak nadziei. Zaczynasz pić w sposób niekontrolowany.
Całkowita utrata kontroli. Zaczynasz pić destrukcyjnie (często i dużo).
Szkody fizyczne, psychiczne, społeczne.
Całkowite załamanie.

"Jest nadzieja"

Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę ze zdecydowanie destrukcyjnego charakteru choroby, jaką jest uzależnienie od alkoholu. Atakuje ona swą ofiarę ze wszystkich stron - atakuje ciało, umysł, uczucia i duszę. Jest to z natury swej choroba śmiertelna. Wiemy, że nie można jej wyleczyć, można jednak zatrzymać jej rozwój. W ciągu minionych 50 lat setki tysięcy alkoholików powstrzymało rozwój swojej choroby i podjęło życie szczęśliwe, efektywne, twórcze i trzeźwe. Niemniej wielką tragedią pozostaje fakt, że wielu alkoholików zdrowieje na jakiś czas, po czym wraca do picia. Mówi się, że około połowa alkoholików, docierających do progu trzeźwości przekracza go i tam zostaje. Wielu z pozostałych ma jeden czy więcej nawrotów choroby, a w końcu wchodzi na stałe w trzeźwe życie. I wreszcie wielu nie może wydostać się z tego, co nazywamy obrotowymi drzwiami - wielokrotnie dochodzą do trzeźwości, a następnie wracają do picia. Niektórzy z nich, oczywiście, w końcu umierają. (...) Cokolwiek jednak by się nie zrobiło, zawsze będą tacy, którzy umrą na tą śmiertelną chorobę. I zbyt wielu nadal będzie umierać, ponieważ jeszcze do końca nie potrafimy skutecznie zapobiegać nawrotom choroby. Nowe strategie zapobiegania nawrotom pomagają jednak tysiącom uciec od tego, co przedtem było wyrokiem śmierci. Ważne jest byśmy skłonnym do nawrotów alkoholikom zanieśli to nowe przesłanie - przesłanie o tym, że naprawdę jest dla nich nadzieja. Czas byśmy również zanieśli przesłanie do placówek odwykowych, przesłanie o tym, ze naszym moralnym obowiązkiem jest robienie wszystkiego co w ludzkiej mocy, by leczyć najbardziej chorych pośród chorych alkoholików..


poniedziałek, 20 lipca 2020

Odwyk i terapia

wiem, że mój ojciec przestał pić sam z siebie tylko dlatego że się zakochał a jego nowa żona nie tolerowała alkoholu. Nie pił 18 lat do śmierci. Nigdy nie był na AA, na terapii czy na odwyku. Ale takie przypadki to rzadkość choć sie zdarzają. Ja do znudzenia będę polecała odwyk. na odwyku zwłaszcza takim długotrwałym jesteś wśród ludzi, którzy mają dokłądnie taki sam problem jak ty. Nie jesteś ani gorszy ani lepszy. Masz zagwarantowaną codzienną terapię grupową, a mnie ona bardziej pomogła niż indywidualna. Możesz omówić każdy problem, nawet ten wstydliwy i nagle okazuje się, ze ktoś w grupie ma tez taki właśnie problem czy był w podobnej sytuacji. I już jest raźniej. Na terapii dostajesz narzędzia niezbędne do walki z chęcią powrotu do picia. ja jestem trzeźwa prawie 5 lat głównie dzięki terapii grupowej, która miałam na odwyku. Może trafiłam na dobre terapeutki? Tak, na pewno. By nie wrócić do picia trzeba - moim skromnym zdaniem - przerobić urazy i powody tego nałogu. Często sa one bolesne i trudne do zaakceptowania. i tu właśnie pomaga terapia. Na trzeźwo nie jest wcale łatwo zwłaszcza jak się latami brało leki i było pozbawionym emocji i uczuć. Bo nagle te emocje i uczucia się pojawiają. Ale nauczyłam się sobie z nimi radzić. bez tej nauki pewnie już bym zapiłą....

wtorek, 14 lipca 2020

Benzodiazepiny

Już pisałam o nich ale jeszcze raz. Większośc ludzi myśli, że najgorszy jest alkoholizm bo go widać. Bo alkoholik idzie pijany, rzyga zatacza się, bełkocze, leży w rowie.... Po pierwsze nie jest to prawdą bo nie tylko menele piją. Wielu ludzi pije elegancko , z kieliszka, nie upija się, nie rzyga, nie zatacza. Wiem bo tak robiłam choć, oczywiście, zdarzało mi się uchlać. Po drugie jak ktoś nadużywa benodiazepin to to w koncu jest widać: spowolnione ruchy, spowolniona mowa, brak reakcji, brak emocji i uczuć. ja jednak uwazam, że benzodiazepiny sa gorsze w skutkach od alkoholu a już połączone z alko to szybka śmierć. Po lekach - zwłaszcza jak się je dłuzej zażywa - podejmuje się szereg złych decyzji bo nie mysli się o konsekwencjach i sa to często decyzje nieodwracalne. Brzydnie się. Staje się emocjonalnym i uczuciowym zombie. No i łatwo zejść z tego świata. Ja rozumiem jak ktoś zazywa pół stilnoxu przez całe lata ale nałogowcy szybko zwiększają dawkę i uzależniają się. I nałogu tego wcale nie da się ukryć jak ktoś łąduje w siebie po kilka, kilkanaście tabletek...

wtorek, 7 lipca 2020

Kompleks uzależnionej

Pisałam o nim dwa lata temu. Poszłam na galę rozdania nagród im. Szymborskiej i widziałam znajomych z sukcesami na kocie i pomyslałam, że oni dostają nagrody, odnoszą sukcesy a ja co? A ja spędziłam rok na odwyku. I zawstydzilam się.
teraz myślę, że nie muszę się wstydzić. Owszem, wolałabym nigdy się nie uzależnić ale skoro już się to stało...? To choroba, niezawiniona choroba. Moim sukcesem jest prawie 5 lat trzeźwości oraz 'Nienasycona", którą WL amierza w 2021 wystawić do wszystkich polskich nagród literackich. Może jakąś dostanę?
Trochę jeszcze mi czasem wstyd, że piłam i brałam leki, że przysparzałam kłopotów bliskim ale z każdym rokiem trzeźwości jakby mniej.

piątek, 26 czerwca 2020

Wsparcie

Alkoholik, który pije czy jakikolwiek uzależniony w czynnym nałogu nie potrzebuje wsparcia i też nikt mu go nie da. Prędzej każdy się od niego odsunie. Ale nałogowiec, który zaczyna się leczyć bardzo takiego wsparcia potrzebuje. Kolega z grupy wsparcia - trzeźwy od kilku lat - opowiadał mi, ze jego żona, która wytrwała przy nim ciągle suszy mu głowe odkąd wytrzeźwiał. ciąga go na jakieś imprezy, tam pije a jak on chce wyjść to odmawia i drze się: Widzisz? Widzisz jak to jest?!". Niepotrzebna zemsta i raczej zero wsparcia.
Ja wsparcie miałam i chyba mam nadal. Rodzinę mam w Warszawie ale mogę na nich liczyć. Alkoholik, który zaczyna trzeźwieć - po latach bycia zombie - zaczyna odczuwac emocje a te bywają różne. Miłe i niemiłe. Może pojawić się lęk, strach. terapia uczy go jak sobie z takimi emocjami radzić ale jeśli ma męża, żonę, któa go rozumie to te emocje łatwiej przezwyciężyć. Bywa jednak i tak, że partner odsuwa się od trzeźwiejącej alkoholiczki bo ta się zmieniła i już nie można nią manipulować. Lub partnerka od trzeźwiejącego alkoholika.
No i to co zawsze podkreslam: dobrze jest mieć swoją grupę wsparcia, czyli innych trzeźwiejących nałogowców, którzy jak nikt inny zrozumieją początkującego abstynenta. To nawet nie musi być AA - ja akurat nie chodzę - wystarczy kilka zaprzyjaźnionych osób. Mnie naprawdę dużo dają czwartki , kiedy spotykam się z moją grupą wsparcia. Ale też pomaga mi fakt, ze mam dwie przyjaciółki, któe z nałogami nie mają nic wspólnego a pogadać można.

niedziela, 21 czerwca 2020

Oni przegrali

Philip Seymour Hoffmann - heroina
Sid Vicious - narkotyki
Jim Morrison - heroina
Janis Joplin - heroina/morfina
Kurt Cobain - heroina
Phil Lynott - alkohol i narkotyki
John Enthistle z The Who - kokaina
John Bonham z led Zeppelin - zmarł po całonocnej libacji
Bon Scott - zadławił się wymiocinami po libacji
Whitney Houston - kokaina (tak samo jej córka)
Amy Winehouse - narkotyki i alkohol
Elvis Presley - leki
Britanny Murpchy - leki
Anna Nicole Smith - leki
Jimi Hendricks - heroina
Heath Ledger - leki
River Phoenix - narkotyki

itd itd

wtorek, 16 czerwca 2020

Terapeuci

terapeuci są różni. Nie wszyscy sa dobrzy. A wazne jest by swojego terapeutę lubić, akceptować i szanować. By był mądry. Ja miałam terapeutkę z odwyku w Kobierzynie. Pamiętam jak na odwyku podeszła do mnie i powiedziała, że będzie prowadzić moją terapię indywidualną. Byłam przerażona a może chciało mi się śmiać: niska, długie , bardzo długie włosy, oceniłam ją na 18 lat. Ale że skończyła studia a pewnie i kurs musiała miec ponad 26, niemniej wyglądała jak dziecko. Jednak terapia z nią mi odpowiadała i po odwyku kontynuowałam ją jeszcze półtora roku. Z terapeutą dobrze jest zadzierzgnać więź ale nie traktowac go jak bliską osobę.
Zdarzają się jednak fatalni terapeuci. kiedyś chodziłam do takiej pani, która na terapii bez przerwy coś usiłowała mi sprzedać: spodnie, zegar, książkę... Oczywiście terapia nic nie dała a ja przestałam do niej chodzić.
Grupę wsparcia prowadzi nie terapeuta tylko instruktor uzależnień Grzesiek, trzeźwy od ponad 20 lat i jest świetny także mam szczeście. Miałam też bardzo dobre dwie terapeutki, które prowadziły terapię grupową na odwyku w Kobierzynie.

piątek, 12 czerwca 2020

Nie lubię ignorantów

Strasznie mnie podkurwił jeden facet na Facebooku, który twierdzi, ze ...wyleczył się z alkoholizmu i nie jest już alkoholikiem a trzeźwienie to....pozbywanie się alkoholu z krwi. Na nic moje tłumaczenia, że owszem z alkoholizmu można wyzdrowieć i sa nawet oznaki tego zdrowienia (podawałam je tutaj gdzieś niżej) ale alkoholikiem jest się do końca życia bo do konca życia nie można się napić skoro przegrało się z alkoholem. Na nic moje argumenty, ze trzeźwienie to proces nieraz wieloletni, droga życiowa któa prowadzi do satysfakcjonującego, szczęśliwego życia.
Inna pani twierdzi z kolei, ze terapeutyczny bełkot nie ejst nikomu potrzebny a już zwłaszcza nie jest potrzebny alkoholikim bo nikogo jeszcze nie uleczył, ze terapii potrzebują tylko cieżkie przypadki. Zarówno ta pani jak i ten pan sa po prostu tylko abstynentami, którzy nie zdrowieją. Współczuję im ale nie toleruję głupoty. Nie wszyscy musza koniecznie chodzić na terapię ale nie można podważac jej zalet w leczeniu tylko dlatego, że jest się na tę terapię zbyt ograniczonym.
To tyle.

środa, 10 czerwca 2020

Epidemii ciąg dalszy

Poluzowali obostrzenia no i mamy największy przyrost zachorowań od marca. Ja nie jestem za izolacją bo padłaby całkiem gospodarka ale jak można zezwolić na 200 osób w kosciele, 150 na weselu i jutrzejszą procesję? Chodzenie na mszę gospodarki nie uzdrowi a więcej ludzi się pozaraża.
A już było tak niewiele zachorowań! To teraz będzie tragedia! Bo wybory się zbliżają!
Byłam na grupie wsparcia bo odbywała się w ogrodzie ale że obostrzenia zdjęte to ma już być normalnie, w budynku. Kilkadziesiąt osób w ejdnym pokoju bez maseczek, bez dystansu. Chyba na razie nie będę jeździła choć nie powiem, brakuje mi. Na mitingach taka sama sytuacja zapewne.
No nic, dbajcie o siebie.

piątek, 5 czerwca 2020

Samoleczenie a uzależnienie

Byłąm wczoraj wreszcie na grupie wsparcia: pierwszy raz od 12 marca. jeżdżę na nią z Grzeskiem, instruktorem uzależnien, który ją prowadzi i któego znam wiele lat. Powiedział, ze wielu uzależnionych stosuje samolecznie: marihuana czy alkohol czy leki by się uspokoić albo poprawić sobie samoocenę i takie samoleczenie kończy się uzależnieniem. No jest to prawda, kazdy z nas brał czy pił w jakimś konkretnym celu: lepiej się czuł, był pewniejszy siebie, bardziej towarzyski, problemy go nie męczyły.... No i wpakował się w gówniany problem. Na szczeście niektórzy potrafią się opamiętać.

piątek, 29 maja 2020

Choroba nieuleczalna ale można wyzdrowieć

Alkoholizm to choroba nieuleczalna i śmiertelna. Ale jest pocieszenie: można wyzdrowieć. Ja zdrowieje od 4 lat i 4 miesięcy. Mój kolega ma już 22 lata trzeźwości. Strat, które poniosłam przez nałóg nikt mi nie zwróci, ale zyskałam zdrowie i życie.  Zazdroszcze trochę tym, którzy zdrowieją w młodym wieku bo mogą zacząc wszystko od poczatku. W późniejszym też zaczyna się od poczatku ale nie ma się już tyle czasu. Na odwyku był facet, który zaczął się leczyć w wieku 76 lat. Późno ale może dzięki temu zyskał więcej lat do przezycia.
Niekiedy myślę o przeszłości i jest mi cholernie przykro, ze się uzależniłam i sprawiałam kłopoty i przykrość moim bliskim: mamie, tacie, siostrze... Rodzice już nie żyją niestety. Siostra wie, że alkoholizm to choroba niezawiniona ale i tak jest mi przykro. Czasu nie cofnę. jedyne co mogę zrobić to żyć w trzeźwości.

poniedziałek, 25 maja 2020

Proces zmiany - nieco przydługie ale ciekawe

Jak przebiega proces zmiany? 
Transteoretyczny model zmiany powstał na skutek chęci zrozumienia, w jaki sposób skłonić ludzi do zmiany swoich uzależniających zachowań. Psychologowie James Prochaska i Carlo DiClemente wpadli na ten pomysł w 1982 roku.
Ci dwaj badacze próbowali zrozumieć, jak i dlaczego ludzie się zmieniają, niezależnie, czy robią to samodzielnie, czy z pomocą terapeuty. Przedstawili również etapy, przez które przechodzi każda osoba, która chce rzucić nałóg (zażywanie narkotyków, spożywanie przetworzonej żywności itp.).
🔸STADIUM PRZEDREFLEKSYJNE - w tym stadium nie ma intencji zmiany zachowania w dającej się przewidzieć przyszłości. Człowiek w tym stadium nie uświadamia sobie swoich problemów. „O ile wiem nie mam żadnych problemów, które wymagałyby ode mnie zmiany” Inni mogą widzieć te problemy.
🔸STADIUM KONTEMPLACJI (wątpliwości) – w tym stadium ludzie są świadomi istnienia problemu i poważnie myślą o przezwyciężeniu go, ale jeszcze nie zobowiązali się do podjęcia działania: „Mam problem i rzeczywiście myślę, że powinienem nad nim popracować”. Poważne rozważanie rozwiązania problemu jest centralnym elementem tego stadium. Wiadomo gdzie się chce iść, ale nie jest się jeszcze gotowym aby to zrobić. W stadium refleksji można utknąć na długo.
🔸STADIUM PRZYGOTOWANIA - Łączy kryteria intencji i zachowania. Osoby znajdujące się w tym stadium zamierzają natychmiast podjąć działania i donoszą o drobnych zmianach ( np. wypalam o 5 papierosów mniej). Osoby w tym stadium muszą ustalić cele i priorytety. Są bardziej zaangażowane w zmianę, ale ich działania nie spełniają jeszcze warunku skutecznego działania
🔸STADIUM DZIAŁANIA - działanie pociąga za sobą najwyraźniejsze zmiany zachowania i wymaga wiele czasu i energii. Za znajdujące się w stadium działania uważamy takie osoby, którym udało się zmienić swoje problemowe zachowanie na okres od jednego dnia do 6 miesięcy, co oznacza spełnienie określonego kryterium takiego jak abstynencja „ naprawdę bardzo się staram żeby się zmienić” .
📌W ostatnim stadium człowiek stara się zapobiec nawrotowi i umocnić korzyści płynące z działania. Stadium to tradycyjnie spostrzegano statycznie, jest ono jednak związane z kontynuacją zmiany a nie jej brakiem. W przypadku przewlekłych problemów trwa minimum 6 miesięcy, licząc od rozpoczęcia działania, a niekiedy do końca życia.
Uznanie, że ktoś znajduje się w tym stadium wymaga spełnienia kryterium uwolnienia się od przewlekłego problemu i/lub konsekwentnego zaangażowania się w nowe, nie dające się z nim pogodzić zachowania na okres dłuższy niż 6 miesięcy „ Muszę teraz na siebie uważać aby nie powrócił mój problem”.
☝️Model transteoretyczny to nie liniowy ani kołowy schemat. Zmodyfikowano poprzedni model, w którym było stadium nawrotu. W przypadku uzależnień nawrót jest raczej regułą niż wyjątkiem. Model spirali pozwala wyjaśnić to zjawisko. W modelu tym możliwe jest przejście od refleksji przez przygotowanie i działanie do stadium utrwalenia, ale wiele osób miewa nawroty i cofa się do stadium wcześniejszego

czwartek, 14 maja 2020

niedziela, 10 maja 2020

Męcząca kwarantanna

Dalej siedzę w domu ale za parę dni pójdę na spacer z koleżanką bo zwariuję. Ludzie z mojej grupy wsparcia - spotkania sa na razie zawieszone - wybierają się na początku czerwca na weekend do Zakopanego ale ja chyba nie będę az tak ryzykowała. To jednak jest zgromadzenie i nie będzie można zachować dwumetrowego dystansu. Już byliśmy kilka razy w górach razem i było bardzo fajnie no ale nie było pandemii.
Miałam dwudniowy atak paniki wywołany prawdopodobnie izolacją od ludzi. na szczęście dziś mi przeszedł ale było to bardzo męczące. Miewałam takie ataki w poczatkach trzeźwości. Powiedziełam wtedy terapeutce , ze mam takie ataki lęku a ona na to:
- Brała pani benzodiazepiny to się pani nie bała.
Niby nic mi nie wyjaśniłą ale te oczywiste że takie ataki pojawiły się po odstawieniu leków, które całkowicie tłumią emocje . uczucia, niestety, też.

poniedziałek, 4 maja 2020

Niekończąca się epidemia

Wciąż trwa. niewiele pisze bo co tu pisać? Większość czasu siedze w domu, oglądam filmy, czytam i kończę pisac książkę. Brakuje mi spotkań z ludźmi i łażenia po mieście. Lubię chodzić do kawiarni a tu lipa.
Jest jedna grupa na Facebooku, do której naleza trzeźwiejący alkoholicy ale mnie irytuje. Dużo w niej osób, które próbują innych nawracac na katolicyzm. jestem wierząca w sumie od niedawna, wczesniej jak piłam po prostu nie interesowałam się duchowością. Ale nie znosze ludzi, którzy próbują nawracac innych. Napisałam tam że ateiści też zdrowieją i się złościli, co było do przewidzenia. Nie ma jednej słusznej religii i nie wolno indoktrynowac innych a wielu zdrowiejących alkoholików próbuje to robić.

wtorek, 14 kwietnia 2020

epidemia c.dalszy

Całymi dniami oglądam filmy, wieczorami czytam świetną książkę 'genialna przyjaciółka", cztery tomy. Swojej nowej mam 70 stron i od miesiąca nic nie napisałam bo nie mogę się skupić ale jutro rano na pewno zacznę znowu pisać. Do sklepu staram sie nie chodzić, zamawiam zakupy z Biedronki. Brakuje mi łażenia po starym Krakowie, kawiarni, spotkań ze znajomymi...Grupa wsparcia odwołana na dłuższy czas.
Bogu dziękuję, że nie piję i nie biorę leków od ponad czterech lat. Gdybym dalej była w czynnym nałogu ciekawe jak bym teraz zdobywała leki? I biegała po alkohol do sklepu? Juz pewnie byłabym zarażona.
Cięzki czas nastał ale trzymajmy sie w trzeźwości. W końcu ta epidemia minie.

sobota, 28 marca 2020

Mój felieton z Wysokich Obcasów


Książka Magdy Omilianowicz „Mistrzynie kamuflażu” rozpoczyna się od cytatu:
„Alkoholik się nie liczy.
Alkoholik jest obrzydliwy.
Alkoholik jest godny pożałowania.
Jest niechciany, niepożądany.
A alkoholiczka jest kimś znacznie gorszym.”
Mika Dunin

Ostatnio koleżanka z grupy wsparcia, na której jestem w każdy czwartek (grupa wsparcia dla byłych pacjentów prywatnego odwyku w Ściejowicach pod Krakowem) opowiedziała taką historyjkę:
- Wpadł do nas kolega. Z flaszką whisky. Mąż od razu zastrzegł wskazując na mnie: „Ona tak strasznie struła się alkoholem, ze do końca życia nie będzie piła”.
To nie wstyd chlać tak by aż się zatruć. Wstydem jest przyznać się do alkoholizmu.
Na odwyku w Ściejowicach byłam pięć lat temu. Na jedenaście osób były dwie kobiety. Potem znalazłam się na publicznym odwyku, gdzie na czterdzieści osiem osób było dziesięć kobiet. Podobno dziś znacznie więcej alkoholiczek zgłasza się na leczenie jednak wciąż – w mentalności kobiet – znacznie większym wstydem od chlania jest łatka alkoholiczki. Dlatego rzadko zgłaszają się na terapię. Rzadko szukają pomocy. Wolą pić byle w ukryciu. Byleby nikt się nie dowiedział i nie zaczął podejrzewać, że może mają poważny problem. Pijący facet jest coraz gorzej postrzegany ale nie aż tak źle. O pijanych mężczyznach krążą nawet dowcipy w stylu: wraca do domu zachlany mąż…O kobietach dowcipów nie ma. Przekonanie, że kobieta Polka jest kapłanką ogniska domowego jest dla niej szalenie krzywdzące. Bo kapłanka nie może być alkoholiczką. A jak zgłosi się na odwyk to znaczy, ze nią jest.
Zatem pijące Polki się kamuflują. Alkoholiczki są w tym mistrzyniami. Opuchnięte twarze, sińce pod oczami przykrywają makijażem. Perfumują się by ordynarnie nie wionęło wódą. Nie nawalają w pracy. Dbają o dom i męża. Bywa, że partner latami nie wie, że partnerka pije. Tak było u mnie. Pracowałam w Twoim Stylu. Artykuły oddawałam w terminie. Byłam na wszystkich zebraniach. Ani razu nie pokazałam się w redakcji pod wpływem. W domu był codziennie inny obiad, pranie zrobione, mieszkanie wysprzątane. Wprawdzie wieczorem stała na moim biurku otwarta butelka wina ale co złego w kilku kieliszkach przed snem? Sęk w tym, że to była druga butelka. Ale mój partner tego nawet nie podejrzewał. Nie zataczałam się, nie bełkotałam. Doskonale wiedziałam ile mogę wypić by do takiej sytuacji nie doszło. Nigdy nie usłyszałam: masz problem z alkoholem”. A problem był.
W mojej najnowszej powieści ‘Nienasycona” bohaterka Agata – alkoholiczka i lekomanka – codziennie kupuje spora ilość alkoholu. Ale robi to w kilku sklepach tak by nawet sprzedawczyni niczego nie podejrzewała. Okłamuje najlepsza przyjaciółkę twierdząc, że nie ma problemu z piciem. Okłamuje ojca, który wyciąga do niej pomocną dłoń. Okłamuje wszystkich. Rozpędzonej machiny nałogu nikt już nie zatrzyma.
Przed trzydziestką zaczęłam pić w domu. Puste butelki chowałam do szafy. Mieszkałam wtedy w mieszkaniu obok mamy i Maćka. Kiedy mama znajdowała butelki w mojej szafie szłam w zaparte: to nie moje Albo: to jakieś stare butelki sprzed roku. Mama wierzyła. Bo chciała wierzyć. Maciek domyślał się prawdy. Sam miał problemy z alkoholem a swój swojego zawsze pozna.
Mój biologiczny ojciec Andrzej był alkoholikiem. Opanował się – całkiem przestał pić – osiemnaście lat przed śmiercią. Zrobił to dla kobiety, w któ®ej się zakochał. Podobnie jak w „Nienasyconej” ojciec Agaty również mój ojciec – już po śmierci mamy i Maćka – postanowił mi pomóc. Zaprosił mnie do swojego domu na trzy tygodnie na swego rodzaju detoks. Nie piłam, czułam się świetnie. Ale tak jak Agata nie przyznałam się do problemu. Nie chciałam być alkoholiczką. Bo alkoholiczka brzmi strasznie.
Jak pisze Magda Omilianowicz: „Ludzie tak na to patrzą, bo wciąż mamy to w naszym kodzie językowym, w społecznym języku. Taki skrót: „lubię się napić” jest OK. Ale „mam problem z alkoholem” już nie jest OK. A alkoholiczka to wciąż w oczach wielu rynsztok”.
Nie piję od czterech lat. 3 lutego 2020 miałam czwartą rocznice trzeźwości. Od czterech lat oficjalnie jestem alkoholiczką. Trzeźwą. I dobrze mi z tym. Już nie muszę wstydzić się na ulicy opuchniętej twarzy. Bać się, czy cuchnie ode mnie alkoholem. Czy przypadkiem nogi mi się nie plączą?
Wygrywam tę walkę. Codziennie. Każdego dnia powtarzam sobie: dziś nie piję”.
Katarzyna T. Nowak



piątek, 27 marca 2020

Epidemia c. d.

Ciekawa jestem jak sobie radzicie? Zwłaszcza ci, którzy regularnie uczęszczali na mitingi. Podobno niektórzy urządzają spotkania na skype. Moja grupa wsparcia, oczywiście nie działa w epidemię. Siedzę murem w domu. dziś był listonosz i już się przestraszyłam czy aby nie zarażony. Wręczał mi list.
Bogu dziękuję, że nie jestem w czynnym nałogu bo bym latała co drugi dzień po piwo do sklepu i na pewno bym sie zaraziła. nie mówiąc o obniżonej odporności.
Ile to jeszcze potrwa?

niedziela, 15 marca 2020

Epidemia

Zrobiłam większe zakupy - nie ulegam panice ale nie chcę chodzić do sklepu. W sklepie w kolejce ludzie nie przestrzegają zalecanego metra odległości. A czytałam , ze powinno tak naprawdę być cztery metry. W zoologicznym wręcz napierali na mnie a musiałam kupić zapas żarcia i żwirku dla kota. Jeszcze musze w poniedziałek rano iść na pocztę i to wszystko i siedzę murem w domu. Gadam z przyjaciółką na Messengerze i dzwoni do mnie codziennie koleżanka bo cieżko tak samej siedzieć i nie rozmawiać z nikim poza kotem. Nie jest łatwo ale może potrwa to trzy miesiące, czyli tyle co w Chinach. Byleby się scenariusz włoski nie powtórzył.

piątek, 13 marca 2020

Pandemia

nie dajcie się wirusowi! pamiętajcie, że picie alkoholu nie leczy z wirusa a tylko osłabia odporność. Staram się siedzieć w domu o ile to możliwe. Polecam!

wtorek, 3 marca 2020

dlaczego tak niewiele osób wychodzi z nałogu?

Słyszałam, ze z nałogu wychodzi maks 3, 4 procent uzależnionych. Dlaczego tak mało? Sa tacy zatwardziali w swoim piciu/braniu? Nie mogą znieść abstynencji?
A może za mało jest informacji w naszym społeczeństwie o tym gdzie i jak szukać pomocy? Nałogowiec nie zawsze zwraca się do bliskich o pomoc a sam będąc w nałogu jest nierozgarnięty, pogrążony w chaosie, nie będzie raczej szukał informacji o odwykach i detoksach choć na pewno i tak się zdarza. Na odwyk w Ściejowicach większość pacjentów przywożą właśnie bliscy. Byli na tyle rozgarnięci, ze zwrócili się do nich o pomoc. Ale wielu tego nie robi. czy tu tkwi problem?

środa, 19 lutego 2020

Oznaki zdrowienia

Dostałam na grupie wsparcia od instruktora uzależnień kartę z wypisanymi oznakami zdrowienia. Sa to: wiara w siebie, rozsądny optymizm, pozytywne oczekiwania. Wiarę w siebie od lat mam niewielką niestety. Adekwatna do rzeczywistości ocena własnych możliwości i rozróżnienia tego, na co można wpływać a co pozostaje poza naszym zasięgiem. Świadomość swojego uzależnienia i jego konsekwencji, akceptacja uzależnienia. Nie jestem pewna czy akceptuję swoje uzależnienie. Dużo we mnie żalu, że mi się to przytrafiło.
Branie na siebie odpowiedzialności za własne postępowanie i nie posługiwanie się racjonalizacjami i projekcją - obwinianiem innych. No ja nie obwiniam nikogo. raczej tylko siebie co też jest bez sensu winić siebie za chorobę.
wzrost samooceny. Może faktycznie trochę? Już się nie wstydzę w każdym razie.
Nabycie umiejętności kontrolowania i bezpiecznego wyrażania uczuć związanych ze wstydem i złością. Dopuszczenie do świadomości wszystkich doświadczanych emocji. Pojawienie się kolorów iw zruszeń. Zaprzestanie manipulacji innymi i akceptacja wysiłku w celu osiągnięcia celu. nawiązywanie i budowanie zdrowych relacji. Rozwijanie duchowości.

sobota, 8 lutego 2020

Rocznica trzeźwości

Stuknęła mi czwarta rocznica. Wiem, ze to jeszcze niewiele. Znam ludzi trzeźwych od ponad dwudziestu lat. Ale i tak jestem mega zadowolona. I nie ciągnie mnie ani do alkoholu ani do leków. Zastanawiam się jak ja mogłam brać tyle benzo i nie bać się, ze mogę się nie obudzić. Ale byłam zadżumiona tymi lekami więc zachowywałam się bezmyślnie, bezrefleksyjnie. Dziesięć lat zażywałam benzodiazepiny. Kilka lat piłam przy tym alkohol. Cud, ze żyję. naprawdę.
Oba nałogi okropne a już połączenie bywa zabójcze.
Jesli ktoś z Was przeczytał Nienasyconą proszę o zagłosowanie na książkę na stronie Lubimy czytać. To dla mnie dużo.

środa, 29 stycznia 2020

Kobiety i picie

Alkoholizm kobiet jest inny niż alkoholizm mężczyzn. kobiety piją dużo, nie mniej niz faceci ale bardziej się maskują. Opuchniętą twarz zakrywają makijażem, pryskają się perfumami by nie było czuć. Kiedy w domu jest wysprzątane, wyprane, obiad ugotowany facet latami może się nie zorientować, że partnerka pije.
Kobiety rzadziej zgłaszają się na e. Na prywatnym odwyku, na którym było na 10 osób były dwie kobiety a w szpitalu na 47 osób ledwie 10 kobiet. Rzadziej się zgłaszają bo to oznacza etykietkę: alkoholiczka. A w naszym społeczeństwie pijąca kobieta alkoholiczka jest bardzo źle postrzegana. O pijących facetach krążą dowcipy. O kobietach dowcipów nie ma.
Bywa tez, że kobieta chodzi na terapię lub przeszła odwyk, zmieniła się, ma nowych znajomych a mąż czy partner tego nie akceptuje. Dlatego większość kobiet pije w ukryciu.
Ja piłam dwie butelki wina dziennie ale mój ówczesny partner wiedział tylko o jednej butelce. Dbałam o dom, o niego i o siebie więc nigdy się nie zorientował. Myślę, że jednak lepiej jest powiedzieć prawdę i poprosić o pomoc . Zanim dojdzie do katastrofy.

środa, 15 stycznia 2020

Ciekawa rozmowa

...ze mną na blogu Książkowa trenerka. Przeprowadziła ją Katarzyna Kotaba.


Katarzyna Kotaba: Pani książkę Rok na odwyku. Kronika powrotu otwiera takie oto zdanie: „Napisałam tę książkę, by pomóc innym uzależnionym”. Czy wierzy Pani w to, że książka i czyjaś prawdziwa historia mogą stać się źródłem inspiracji do leczenia, do podjęcia próby wyjścia z nałogu?
Katarzyna T. Nowak: Jak najbardziej. Skoro mnie się udało to znaczy, że może udać się i innym. Kiedyś na ulicy zaczepiła mnie jakaś kobieta. Powiedziała, że po przeczytaniu mojej książki zdecydowała się na terapię. Znajoma mojej ciotki sprezentowała moją książkę pijącemu mężowi i on poszedł na ten sam odwyk, na którym ja byłam. Podobno nie pije.
K.K.: Jest Pani dziennikarką, pisarką, w pewnym sensie osobą publiczną. Czy taki coming out jest trudniejszy, niż gdyby była Pani osobą anonimową?
K.T.N.: Na pewno. Ja jestem oceniana. Także negatywnie. Liczę się z tym. Trudno. Bardziej mnie cieszą komentarze, w których ludzie mi gratulują. Prowadzę bloga dla zdrowiejących nałogowców pod nazwa Ona i odwyk. Osoba choć trochę znana powinna dzielić się swoją historią wyjścia z nałogu. To daje nadzieję wielu ludziom.
K.K.: Czy książka, a właściwie samo jej pisanie, było dla Pani formą autoterapii?
K.T.N.: Raczej nie. Po prostu uznałam, że warto opisać swoje doświadczenie z terapią i odwykiem. Bo a nuż ktoś się zainspiruje? Picie i branie leków – niekoniecznie swoje – opisałam w książce, która ukaże się 22 stycznia pt „Nienasycona”. Jest to studium kobiecego nałogu.
K.K.: Kiedy wspomina Pani swój przyjazd  do ośrodka terapeutycznego, zauważa, że kobiety rzadziej zgłaszają się na terapię, niż mężczyźni. Dlaczego, Pani zdaniem, tak się dzieje?
K.T.N.: Kobieta wciąż jest postrzegana jako opiekunka ogniska domowego, matka i żona. Pójście na leczenie to przyznanie się do nałogu. Mężczyźni alkoholicy wciąż są postrzegani lepiej niż pijące kobiety. Krążą o nich nawet dowcipy typu: wraca pijany mąż do domu… .O kobietach alkoholiczkach dowcipów nie ma. Piją też singielki. Większość wzruszy ramionami: „chleje bo chłopa nie ma”. Takie opinie są krzywdzące dla kobiet, które wstydzą się nałogu bardziej niż faceci.
K.K.: Zwątpienie w podejmowanie terapii przyszło tuż po zakwaterowaniu w ośrodku. Pisze Pani: „Nie czuję się tutaj na miejscu. Jestem przerażona, że terapia trwa rok”. Co było najtrudniejsze w tym, by podjąć decyzję, że bez względu na wszystko i wszystkich, chce Pani przejść terapię?
K.T.N.: Decyzję podjęłam po paru miesiącach intensywnej terapii kiedy odkryłam, ze jednak jestem uzależniona. Kolejną myślą było: Skoro jestem chora chcę wyzdrowieć. Aby wyzdrowieć muszę wytrwać na odwyku i przejść terapię. Po wyjściu kontynuowałam terapię jeszcze przez półtora roku. Decyzja o pozostaniu na odwyku i terapii była moją najlepszą życiową decyzją.
K.K.: Co i kto najbardziej Panią motywował w tym postanowieniu?
K.T.N.: Motywowała mnie rodzina, ale też ja samą siebie motywowałam. Terapeutki przekonywały, że jak złamiemy abstynencję znajdziemy się nie w fazie towarzyskiej picia tylko w chronicznej tuż przed śmiertelną. Przeraziło mnie to. Jestem trzeźwa ze strachu. Wolę jednak trzeźwy strach niż pijaną bezmyślność.
K.K.: Na czym polega taka terapia?
K.T.N.: Codziennie jest terapia grupowa dwie, trzy godziny. Raz w tygodniu terapia indywidualna. Mnie najbardziej pomogła właśnie grupowa choć miałam kłopoty z otwarciem się przed grupą. Ale na grupowej najszybciej można skonfrontować własne emocje, doświadczenia, przeżycia.
K.K.: Jakie uczucia, emocje towarzyszyły Pani podczas pobytu w ośrodku?
K.T.N.: Najpierw negacja i niechęć. Potem akceptacja miejsca, swojej choroby i terapii. Jak tylko przyszła akceptacja poczułam się odpowiednią osobą na właściwym miejscu.
K.K.: Pisze Pani też, że siłę podczas terapii czerpała z książek. Co w tamtym okresie Pani czytała?
K.T.N.: Czytałam to, co było w bibliotece obecnej na terenie szpitala a nie było wielkiego wyboru. Przeczytałam więc wszystkie kryminały i romanse, jakie w niej były. Potem dostałam od siostry czytnik i wybierałam sobie lektury. Siłę czerpałam raczej z terapii. Książki pozwalały mi spędzać wolny czas, którego było dużo.
K.K.: Z perspektywy czasu, od czego, Pani zdaniem, zależy powodzenie terapii?
K.T.N.: Od uznania swojej bezsilności wobec używki i zaangażowania w terapię.
K.K.: Ale wrócimy do genezy. Czy jest Pani w stanie powiedzieć, co było przyczyną uzależnienia? Terapeutki z ośrodka sugerowały, że jedną z przyczyn była dysfunkcyjna rodzina, relacje z matką, osoba babki. Pani się temu sprzeciwiała.
K.T.N.: Miały rację. Poczucie odrzucenia towarzyszyło mi w dzieciństwie bo wychowywała mnie babcia. Miałam wspaniałe dzieciństwo, ale babcia uzależniała mnie od siebie, a mama mnie odwiedzała. Nie pamiętam tego za dobrze, ale już w późniejszych latach miałam poczucie odrzucenia, które niestety bywa przyczyną uzależnienia. Co nie zmienia faktu, że bardzo wiele zawdzięczam mamie i Maćkowi Szumowskiemu. Przyjaźniłam się z mamą . Znam też ludzi, których rodzic naprawdę porzucił, a oni jednak się nie uzależnili. Myślę, że to zależy do psychiki. U jednych ta sama sytuacja wywoła uraz psychiczny, u innych wzruszenie ramion.
K.K.: Za czym lub za kim Pani najbardziej tęskniła podczas pobytu w ośrodku?
K.T.N.: To może dziwne, ale najbardziej tęskniłam za swoim kotem. Za jeżdżeniem tramwajami. Za widokami starego miasta w Krakowie. Kinem. Spotkaniami z przyjaciółmi.
K.K.: Jakie były przyczyny podjęcia decyzji o leczeniu?
K.T.N.: Miałam dość brania leków, bo alkoholu już prawie nie piłam. Miałam poważny kryzys psychiczny, byłam w tak złym stanie, iż wiedziałam, że tylko fachowcy mogą mi pomóc.
K.K.: Jeśli miałaby Pani podać jeden największy większy kryzys czy zwątpienie, które przyszło w ośrodku, to, co by to było?
K.T.N.: Właściwie nie było takiego momentu. Na początku, kiedy jeszcze trzymał mnie kryzys psychiczny, dużo czasu spędzałam w łóżku. Ale wkrótce zaczęłam trzeźwieć i się otrząsnęłam. Bo trzeźwienie to długi proces. Abstynencja jest tylko jego podstawą.
K.K.: Wielu pacjentów, których wspomina Pani w książce, cierpiało na depresję. Jaki jest związek pomiędzy depresją a uzależnieniem?
K.T.N.: Wydaje mi się, że uzależnienie może doprowadzić do poważnej depresji. Ja jej nie miałam, ale tuż przed odwykiem miałam kryzys psychiczny, rodzaj załamania nerwowego. Mogłam tylko bezmyślnie gapić się w telewizor. Do sklepu chodziłam w piżamie i  kurtce zimowej. Byłam emocjonalnym zombie.
K.K.: W książce pisze Pani: „Tak naprawdę uzależniłam się tylko od leków, choć terapeuci twierdzą, że także od alkoholu. Ja się z tym nie zgadzam. Od biedy mogę się zgodzić na leki”. Skąd w Pani ten bunt, ta niezgoda na przyznanie się do uzależnienia. Bo z jednej strony ma Pani (chyba) świadomość problemu, podejmując decyzję o leczeniu, a z drugiej pojawia się właśnie ta niezgoda z opinią specjalistów.
K.T.N.: To jest normalne u uzależnionych. Ta niezgoda na to, że są chorzy. Większość uważa, że może w każdej chwili przestać pić. Oczywiście tak działa mechanizm iluzji, bo gdyby mogli przestać sami pić to nie byliby alkoholikami. Ja też się broniłam przed etykietką. Na szczęście nie za długo.
K.K.: W połowie terapii mówi Pani, że dobrze się czuje w ośrodku. Co takiego się wydarzyło, że zaakceptowała, a nawet chyba polubiła Pani tamto miejsce?
K.T.N.: Tak jak napisałam uznałam swoją bezsilność wobec alkoholu i leków. I poznałam ludzi z takim samym problemem jak mój. Dlatego ważne jest, by po odwyku zdrowiejący nałogowiec znalazł sobie grupę wsparcia.
K.K.: W podobnym czasie wyznaje też Pani: „Nagle dostrzegam, jak piękne jest życie, i chcę długo i zdrowo żyć. Nagle wzruszam się na filmach. Mam dużo energii. Pochłaniam książkę dziennie”. Taka zmiana nastawienia, optyki patrzenia na życie, to chyba dobry prognostyk w procesie leczenia?
K.T.N.: Chyba tak. Pojawia się apetyt na życie.
K.K.: Co jeszcze dawało Pani radość, cieszyło w tamtym czasie?
K.T.N.: W szpitalu? Wiosna. Nowa książka. Odwiedziny. Pojawianie się emocji, uczuć i wzruszeń stłumionych przez używki.
K.K.: Co teraz daje Pani największą radość, wywołuje uśmiech na twarzy?
K.T.N.: Książka. Kino. Spotkanie z przyjaciółmi. Ładna pogoda.
K.K.: Jak dokończyłaby Pani zdanie: „Dzisiaj jestem….”.
K.T.N.: Osobą świadomą. Częściej się śmieję.
K.K.: Dziękując za rozmowę, życzę Pani nieustającego apetytu na życie i każdego dnia powodu do uśmiechu 🙂
*Wszystkie przywołane tu cytaty pochodzą z książki: K.T. Nowak, Rok na odwyku. Kronika powrotu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.

niedziela, 12 stycznia 2020

Odwyk

Wiecie jaką zaletę - poza terapią - ma odwyk? Że jesteście w grupie ludzi, którzy są dokładnie w takiej samej sytuacji jak wy, z dokładnie takim samym problemem.
Ja byłam na dwóch. Publiczny, dostępny odwyk dla wszystkich w Kobierzynie  w Krakowie gromadzi ludzi wszelkiej maści. Było tam 48 osób, więcej facetów niż kobiet bo kobiety rzadko zgłaszają się na leczenie ale o tym innym razem. Niektórzy byli męczący, to normalne w tak licznej grupie. Z nikim nie utrzymuję kontaktu. czasem mailuje z jednym pacjentem.
Byłam też na prywatnym odwyku w Ściejowicach, gdzie w grupie było 10 osób. I to byłą bardzo fajna grupa. Od 2 lat jeżdżę na grupę wsparcia dla byłych pacjentów tego odwyku. Co drugi czwartek. Ważne jest to, że z kilkoma osobami wymieniłam numer telefonu iw iem, że jak mnie napadną np. głody czy zły nastrój to mogę zadzwonić i oni ze mną porozmawiają. To bardzo ważne w zdrowieniu: mieć choć jedną osobę, która zdrowieje tak jak ty. Bo zdrowy bliscy nie muszą rozumieć tej choroby ani zdrowienia z niej. Oni się cieszą, ze jesteśmy trzeźwi ale zawirowań tej choroby nie znają. Zatem zakumplujcie się z kimś w podobnej sytuacji.

niedziela, 5 stycznia 2020

Patrick Melrose

Polecam mini serial na CDA - można oglądać za darmo. Serial "Patrick Melrose" z Cumberbatchem jest adaptacją biografii Edwarda St. Aubyna, który walczył z uzależnieniami, od narkotyków i alkoholu.
Pięć odcinków. Bardzo dobry.
Dobrze się ogląda jak samemu jest się trzeźwym.
Ja w lutym zrobię rocznicę - czwartą - na grupie. Wiem, że to jeszcze niewiele ale cieszę się, że zdrowieję. I że przekułam lata nałogu w literaturę jaką jest "Nienasycona". Najbardziej się cieszę, że nie biorę leków bo to jest straszny nałóg. Pod koniec mogłam tylko bezmyślnie gapić się w tv. Nic mnie nie interesowało, nie czytałam, nie pisałam, jak widywałam się ze znajomymi to milczałam bo nie miałam nic do powiedzenia. Na ulicy nie wiedziałam gdzie jestem. 
Na szczęście po roku abstynencji i terapii sprawność umysłowa wróciła. Benzodiazepiny powinny być zakazane.