piątek, 29 maja 2020

Choroba nieuleczalna ale można wyzdrowieć

Alkoholizm to choroba nieuleczalna i śmiertelna. Ale jest pocieszenie: można wyzdrowieć. Ja zdrowieje od 4 lat i 4 miesięcy. Mój kolega ma już 22 lata trzeźwości. Strat, które poniosłam przez nałóg nikt mi nie zwróci, ale zyskałam zdrowie i życie.  Zazdroszcze trochę tym, którzy zdrowieją w młodym wieku bo mogą zacząc wszystko od poczatku. W późniejszym też zaczyna się od poczatku ale nie ma się już tyle czasu. Na odwyku był facet, który zaczął się leczyć w wieku 76 lat. Późno ale może dzięki temu zyskał więcej lat do przezycia.
Niekiedy myślę o przeszłości i jest mi cholernie przykro, ze się uzależniłam i sprawiałam kłopoty i przykrość moim bliskim: mamie, tacie, siostrze... Rodzice już nie żyją niestety. Siostra wie, że alkoholizm to choroba niezawiniona ale i tak jest mi przykro. Czasu nie cofnę. jedyne co mogę zrobić to żyć w trzeźwości.

poniedziałek, 25 maja 2020

Proces zmiany - nieco przydługie ale ciekawe

Jak przebiega proces zmiany? 
Transteoretyczny model zmiany powstał na skutek chęci zrozumienia, w jaki sposób skłonić ludzi do zmiany swoich uzależniających zachowań. Psychologowie James Prochaska i Carlo DiClemente wpadli na ten pomysł w 1982 roku.
Ci dwaj badacze próbowali zrozumieć, jak i dlaczego ludzie się zmieniają, niezależnie, czy robią to samodzielnie, czy z pomocą terapeuty. Przedstawili również etapy, przez które przechodzi każda osoba, która chce rzucić nałóg (zażywanie narkotyków, spożywanie przetworzonej żywności itp.).
🔸STADIUM PRZEDREFLEKSYJNE - w tym stadium nie ma intencji zmiany zachowania w dającej się przewidzieć przyszłości. Człowiek w tym stadium nie uświadamia sobie swoich problemów. „O ile wiem nie mam żadnych problemów, które wymagałyby ode mnie zmiany” Inni mogą widzieć te problemy.
🔸STADIUM KONTEMPLACJI (wątpliwości) – w tym stadium ludzie są świadomi istnienia problemu i poważnie myślą o przezwyciężeniu go, ale jeszcze nie zobowiązali się do podjęcia działania: „Mam problem i rzeczywiście myślę, że powinienem nad nim popracować”. Poważne rozważanie rozwiązania problemu jest centralnym elementem tego stadium. Wiadomo gdzie się chce iść, ale nie jest się jeszcze gotowym aby to zrobić. W stadium refleksji można utknąć na długo.
🔸STADIUM PRZYGOTOWANIA - Łączy kryteria intencji i zachowania. Osoby znajdujące się w tym stadium zamierzają natychmiast podjąć działania i donoszą o drobnych zmianach ( np. wypalam o 5 papierosów mniej). Osoby w tym stadium muszą ustalić cele i priorytety. Są bardziej zaangażowane w zmianę, ale ich działania nie spełniają jeszcze warunku skutecznego działania
🔸STADIUM DZIAŁANIA - działanie pociąga za sobą najwyraźniejsze zmiany zachowania i wymaga wiele czasu i energii. Za znajdujące się w stadium działania uważamy takie osoby, którym udało się zmienić swoje problemowe zachowanie na okres od jednego dnia do 6 miesięcy, co oznacza spełnienie określonego kryterium takiego jak abstynencja „ naprawdę bardzo się staram żeby się zmienić” .
📌W ostatnim stadium człowiek stara się zapobiec nawrotowi i umocnić korzyści płynące z działania. Stadium to tradycyjnie spostrzegano statycznie, jest ono jednak związane z kontynuacją zmiany a nie jej brakiem. W przypadku przewlekłych problemów trwa minimum 6 miesięcy, licząc od rozpoczęcia działania, a niekiedy do końca życia.
Uznanie, że ktoś znajduje się w tym stadium wymaga spełnienia kryterium uwolnienia się od przewlekłego problemu i/lub konsekwentnego zaangażowania się w nowe, nie dające się z nim pogodzić zachowania na okres dłuższy niż 6 miesięcy „ Muszę teraz na siebie uważać aby nie powrócił mój problem”.
☝️Model transteoretyczny to nie liniowy ani kołowy schemat. Zmodyfikowano poprzedni model, w którym było stadium nawrotu. W przypadku uzależnień nawrót jest raczej regułą niż wyjątkiem. Model spirali pozwala wyjaśnić to zjawisko. W modelu tym możliwe jest przejście od refleksji przez przygotowanie i działanie do stadium utrwalenia, ale wiele osób miewa nawroty i cofa się do stadium wcześniejszego

czwartek, 14 maja 2020

niedziela, 10 maja 2020

Męcząca kwarantanna

Dalej siedzę w domu ale za parę dni pójdę na spacer z koleżanką bo zwariuję. Ludzie z mojej grupy wsparcia - spotkania sa na razie zawieszone - wybierają się na początku czerwca na weekend do Zakopanego ale ja chyba nie będę az tak ryzykowała. To jednak jest zgromadzenie i nie będzie można zachować dwumetrowego dystansu. Już byliśmy kilka razy w górach razem i było bardzo fajnie no ale nie było pandemii.
Miałam dwudniowy atak paniki wywołany prawdopodobnie izolacją od ludzi. na szczęście dziś mi przeszedł ale było to bardzo męczące. Miewałam takie ataki w poczatkach trzeźwości. Powiedziełam wtedy terapeutce , ze mam takie ataki lęku a ona na to:
- Brała pani benzodiazepiny to się pani nie bała.
Niby nic mi nie wyjaśniłą ale te oczywiste że takie ataki pojawiły się po odstawieniu leków, które całkowicie tłumią emocje . uczucia, niestety, też.

poniedziałek, 4 maja 2020

Niekończąca się epidemia

Wciąż trwa. niewiele pisze bo co tu pisać? Większość czasu siedze w domu, oglądam filmy, czytam i kończę pisac książkę. Brakuje mi spotkań z ludźmi i łażenia po mieście. Lubię chodzić do kawiarni a tu lipa.
Jest jedna grupa na Facebooku, do której naleza trzeźwiejący alkoholicy ale mnie irytuje. Dużo w niej osób, które próbują innych nawracac na katolicyzm. jestem wierząca w sumie od niedawna, wczesniej jak piłam po prostu nie interesowałam się duchowością. Ale nie znosze ludzi, którzy próbują nawracac innych. Napisałam tam że ateiści też zdrowieją i się złościli, co było do przewidzenia. Nie ma jednej słusznej religii i nie wolno indoktrynowac innych a wielu zdrowiejących alkoholików próbuje to robić.

wtorek, 14 kwietnia 2020

epidemia c.dalszy

Całymi dniami oglądam filmy, wieczorami czytam świetną książkę 'genialna przyjaciółka", cztery tomy. Swojej nowej mam 70 stron i od miesiąca nic nie napisałam bo nie mogę się skupić ale jutro rano na pewno zacznę znowu pisać. Do sklepu staram sie nie chodzić, zamawiam zakupy z Biedronki. Brakuje mi łażenia po starym Krakowie, kawiarni, spotkań ze znajomymi...Grupa wsparcia odwołana na dłuższy czas.
Bogu dziękuję, że nie piję i nie biorę leków od ponad czterech lat. Gdybym dalej była w czynnym nałogu ciekawe jak bym teraz zdobywała leki? I biegała po alkohol do sklepu? Juz pewnie byłabym zarażona.
Cięzki czas nastał ale trzymajmy sie w trzeźwości. W końcu ta epidemia minie.

sobota, 28 marca 2020

Mój felieton z Wysokich Obcasów


Książka Magdy Omilianowicz „Mistrzynie kamuflażu” rozpoczyna się od cytatu:
„Alkoholik się nie liczy.
Alkoholik jest obrzydliwy.
Alkoholik jest godny pożałowania.
Jest niechciany, niepożądany.
A alkoholiczka jest kimś znacznie gorszym.”
Mika Dunin

Ostatnio koleżanka z grupy wsparcia, na której jestem w każdy czwartek (grupa wsparcia dla byłych pacjentów prywatnego odwyku w Ściejowicach pod Krakowem) opowiedziała taką historyjkę:
- Wpadł do nas kolega. Z flaszką whisky. Mąż od razu zastrzegł wskazując na mnie: „Ona tak strasznie struła się alkoholem, ze do końca życia nie będzie piła”.
To nie wstyd chlać tak by aż się zatruć. Wstydem jest przyznać się do alkoholizmu.
Na odwyku w Ściejowicach byłam pięć lat temu. Na jedenaście osób były dwie kobiety. Potem znalazłam się na publicznym odwyku, gdzie na czterdzieści osiem osób było dziesięć kobiet. Podobno dziś znacznie więcej alkoholiczek zgłasza się na leczenie jednak wciąż – w mentalności kobiet – znacznie większym wstydem od chlania jest łatka alkoholiczki. Dlatego rzadko zgłaszają się na terapię. Rzadko szukają pomocy. Wolą pić byle w ukryciu. Byleby nikt się nie dowiedział i nie zaczął podejrzewać, że może mają poważny problem. Pijący facet jest coraz gorzej postrzegany ale nie aż tak źle. O pijanych mężczyznach krążą nawet dowcipy w stylu: wraca do domu zachlany mąż…O kobietach dowcipów nie ma. Przekonanie, że kobieta Polka jest kapłanką ogniska domowego jest dla niej szalenie krzywdzące. Bo kapłanka nie może być alkoholiczką. A jak zgłosi się na odwyk to znaczy, ze nią jest.
Zatem pijące Polki się kamuflują. Alkoholiczki są w tym mistrzyniami. Opuchnięte twarze, sińce pod oczami przykrywają makijażem. Perfumują się by ordynarnie nie wionęło wódą. Nie nawalają w pracy. Dbają o dom i męża. Bywa, że partner latami nie wie, że partnerka pije. Tak było u mnie. Pracowałam w Twoim Stylu. Artykuły oddawałam w terminie. Byłam na wszystkich zebraniach. Ani razu nie pokazałam się w redakcji pod wpływem. W domu był codziennie inny obiad, pranie zrobione, mieszkanie wysprzątane. Wprawdzie wieczorem stała na moim biurku otwarta butelka wina ale co złego w kilku kieliszkach przed snem? Sęk w tym, że to była druga butelka. Ale mój partner tego nawet nie podejrzewał. Nie zataczałam się, nie bełkotałam. Doskonale wiedziałam ile mogę wypić by do takiej sytuacji nie doszło. Nigdy nie usłyszałam: masz problem z alkoholem”. A problem był.
W mojej najnowszej powieści ‘Nienasycona” bohaterka Agata – alkoholiczka i lekomanka – codziennie kupuje spora ilość alkoholu. Ale robi to w kilku sklepach tak by nawet sprzedawczyni niczego nie podejrzewała. Okłamuje najlepsza przyjaciółkę twierdząc, że nie ma problemu z piciem. Okłamuje ojca, który wyciąga do niej pomocną dłoń. Okłamuje wszystkich. Rozpędzonej machiny nałogu nikt już nie zatrzyma.
Przed trzydziestką zaczęłam pić w domu. Puste butelki chowałam do szafy. Mieszkałam wtedy w mieszkaniu obok mamy i Maćka. Kiedy mama znajdowała butelki w mojej szafie szłam w zaparte: to nie moje Albo: to jakieś stare butelki sprzed roku. Mama wierzyła. Bo chciała wierzyć. Maciek domyślał się prawdy. Sam miał problemy z alkoholem a swój swojego zawsze pozna.
Mój biologiczny ojciec Andrzej był alkoholikiem. Opanował się – całkiem przestał pić – osiemnaście lat przed śmiercią. Zrobił to dla kobiety, w któ®ej się zakochał. Podobnie jak w „Nienasyconej” ojciec Agaty również mój ojciec – już po śmierci mamy i Maćka – postanowił mi pomóc. Zaprosił mnie do swojego domu na trzy tygodnie na swego rodzaju detoks. Nie piłam, czułam się świetnie. Ale tak jak Agata nie przyznałam się do problemu. Nie chciałam być alkoholiczką. Bo alkoholiczka brzmi strasznie.
Jak pisze Magda Omilianowicz: „Ludzie tak na to patrzą, bo wciąż mamy to w naszym kodzie językowym, w społecznym języku. Taki skrót: „lubię się napić” jest OK. Ale „mam problem z alkoholem” już nie jest OK. A alkoholiczka to wciąż w oczach wielu rynsztok”.
Nie piję od czterech lat. 3 lutego 2020 miałam czwartą rocznice trzeźwości. Od czterech lat oficjalnie jestem alkoholiczką. Trzeźwą. I dobrze mi z tym. Już nie muszę wstydzić się na ulicy opuchniętej twarzy. Bać się, czy cuchnie ode mnie alkoholem. Czy przypadkiem nogi mi się nie plączą?
Wygrywam tę walkę. Codziennie. Każdego dnia powtarzam sobie: dziś nie piję”.
Katarzyna T. Nowak



piątek, 27 marca 2020

Epidemia c. d.

Ciekawa jestem jak sobie radzicie? Zwłaszcza ci, którzy regularnie uczęszczali na mitingi. Podobno niektórzy urządzają spotkania na skype. Moja grupa wsparcia, oczywiście nie działa w epidemię. Siedzę murem w domu. dziś był listonosz i już się przestraszyłam czy aby nie zarażony. Wręczał mi list.
Bogu dziękuję, że nie jestem w czynnym nałogu bo bym latała co drugi dzień po piwo do sklepu i na pewno bym sie zaraziła. nie mówiąc o obniżonej odporności.
Ile to jeszcze potrwa?

niedziela, 15 marca 2020

Epidemia

Zrobiłam większe zakupy - nie ulegam panice ale nie chcę chodzić do sklepu. W sklepie w kolejce ludzie nie przestrzegają zalecanego metra odległości. A czytałam , ze powinno tak naprawdę być cztery metry. W zoologicznym wręcz napierali na mnie a musiałam kupić zapas żarcia i żwirku dla kota. Jeszcze musze w poniedziałek rano iść na pocztę i to wszystko i siedzę murem w domu. Gadam z przyjaciółką na Messengerze i dzwoni do mnie codziennie koleżanka bo cieżko tak samej siedzieć i nie rozmawiać z nikim poza kotem. Nie jest łatwo ale może potrwa to trzy miesiące, czyli tyle co w Chinach. Byleby się scenariusz włoski nie powtórzył.

piątek, 13 marca 2020

Pandemia

nie dajcie się wirusowi! pamiętajcie, że picie alkoholu nie leczy z wirusa a tylko osłabia odporność. Staram się siedzieć w domu o ile to możliwe. Polecam!

wtorek, 3 marca 2020

dlaczego tak niewiele osób wychodzi z nałogu?

Słyszałam, ze z nałogu wychodzi maks 3, 4 procent uzależnionych. Dlaczego tak mało? Sa tacy zatwardziali w swoim piciu/braniu? Nie mogą znieść abstynencji?
A może za mało jest informacji w naszym społeczeństwie o tym gdzie i jak szukać pomocy? Nałogowiec nie zawsze zwraca się do bliskich o pomoc a sam będąc w nałogu jest nierozgarnięty, pogrążony w chaosie, nie będzie raczej szukał informacji o odwykach i detoksach choć na pewno i tak się zdarza. Na odwyk w Ściejowicach większość pacjentów przywożą właśnie bliscy. Byli na tyle rozgarnięci, ze zwrócili się do nich o pomoc. Ale wielu tego nie robi. czy tu tkwi problem?

środa, 19 lutego 2020

Oznaki zdrowienia

Dostałam na grupie wsparcia od instruktora uzależnień kartę z wypisanymi oznakami zdrowienia. Sa to: wiara w siebie, rozsądny optymizm, pozytywne oczekiwania. Wiarę w siebie od lat mam niewielką niestety. Adekwatna do rzeczywistości ocena własnych możliwości i rozróżnienia tego, na co można wpływać a co pozostaje poza naszym zasięgiem. Świadomość swojego uzależnienia i jego konsekwencji, akceptacja uzależnienia. Nie jestem pewna czy akceptuję swoje uzależnienie. Dużo we mnie żalu, że mi się to przytrafiło.
Branie na siebie odpowiedzialności za własne postępowanie i nie posługiwanie się racjonalizacjami i projekcją - obwinianiem innych. No ja nie obwiniam nikogo. raczej tylko siebie co też jest bez sensu winić siebie za chorobę.
wzrost samooceny. Może faktycznie trochę? Już się nie wstydzę w każdym razie.
Nabycie umiejętności kontrolowania i bezpiecznego wyrażania uczuć związanych ze wstydem i złością. Dopuszczenie do świadomości wszystkich doświadczanych emocji. Pojawienie się kolorów iw zruszeń. Zaprzestanie manipulacji innymi i akceptacja wysiłku w celu osiągnięcia celu. nawiązywanie i budowanie zdrowych relacji. Rozwijanie duchowości.

sobota, 8 lutego 2020

Rocznica trzeźwości

Stuknęła mi czwarta rocznica. Wiem, ze to jeszcze niewiele. Znam ludzi trzeźwych od ponad dwudziestu lat. Ale i tak jestem mega zadowolona. I nie ciągnie mnie ani do alkoholu ani do leków. Zastanawiam się jak ja mogłam brać tyle benzo i nie bać się, ze mogę się nie obudzić. Ale byłam zadżumiona tymi lekami więc zachowywałam się bezmyślnie, bezrefleksyjnie. Dziesięć lat zażywałam benzodiazepiny. Kilka lat piłam przy tym alkohol. Cud, ze żyję. naprawdę.
Oba nałogi okropne a już połączenie bywa zabójcze.
Jesli ktoś z Was przeczytał Nienasyconą proszę o zagłosowanie na książkę na stronie Lubimy czytać. To dla mnie dużo.

środa, 29 stycznia 2020

Kobiety i picie

Alkoholizm kobiet jest inny niż alkoholizm mężczyzn. kobiety piją dużo, nie mniej niz faceci ale bardziej się maskują. Opuchniętą twarz zakrywają makijażem, pryskają się perfumami by nie było czuć. Kiedy w domu jest wysprzątane, wyprane, obiad ugotowany facet latami może się nie zorientować, że partnerka pije.
Kobiety rzadziej zgłaszają się na e. Na prywatnym odwyku, na którym było na 10 osób były dwie kobiety a w szpitalu na 47 osób ledwie 10 kobiet. Rzadziej się zgłaszają bo to oznacza etykietkę: alkoholiczka. A w naszym społeczeństwie pijąca kobieta alkoholiczka jest bardzo źle postrzegana. O pijących facetach krążą dowcipy. O kobietach dowcipów nie ma.
Bywa tez, że kobieta chodzi na terapię lub przeszła odwyk, zmieniła się, ma nowych znajomych a mąż czy partner tego nie akceptuje. Dlatego większość kobiet pije w ukryciu.
Ja piłam dwie butelki wina dziennie ale mój ówczesny partner wiedział tylko o jednej butelce. Dbałam o dom, o niego i o siebie więc nigdy się nie zorientował. Myślę, że jednak lepiej jest powiedzieć prawdę i poprosić o pomoc . Zanim dojdzie do katastrofy.

środa, 15 stycznia 2020

Ciekawa rozmowa

...ze mną na blogu Książkowa trenerka. Przeprowadziła ją Katarzyna Kotaba.


Katarzyna Kotaba: Pani książkę Rok na odwyku. Kronika powrotu otwiera takie oto zdanie: „Napisałam tę książkę, by pomóc innym uzależnionym”. Czy wierzy Pani w to, że książka i czyjaś prawdziwa historia mogą stać się źródłem inspiracji do leczenia, do podjęcia próby wyjścia z nałogu?
Katarzyna T. Nowak: Jak najbardziej. Skoro mnie się udało to znaczy, że może udać się i innym. Kiedyś na ulicy zaczepiła mnie jakaś kobieta. Powiedziała, że po przeczytaniu mojej książki zdecydowała się na terapię. Znajoma mojej ciotki sprezentowała moją książkę pijącemu mężowi i on poszedł na ten sam odwyk, na którym ja byłam. Podobno nie pije.
K.K.: Jest Pani dziennikarką, pisarką, w pewnym sensie osobą publiczną. Czy taki coming out jest trudniejszy, niż gdyby była Pani osobą anonimową?
K.T.N.: Na pewno. Ja jestem oceniana. Także negatywnie. Liczę się z tym. Trudno. Bardziej mnie cieszą komentarze, w których ludzie mi gratulują. Prowadzę bloga dla zdrowiejących nałogowców pod nazwa Ona i odwyk. Osoba choć trochę znana powinna dzielić się swoją historią wyjścia z nałogu. To daje nadzieję wielu ludziom.
K.K.: Czy książka, a właściwie samo jej pisanie, było dla Pani formą autoterapii?
K.T.N.: Raczej nie. Po prostu uznałam, że warto opisać swoje doświadczenie z terapią i odwykiem. Bo a nuż ktoś się zainspiruje? Picie i branie leków – niekoniecznie swoje – opisałam w książce, która ukaże się 22 stycznia pt „Nienasycona”. Jest to studium kobiecego nałogu.
K.K.: Kiedy wspomina Pani swój przyjazd  do ośrodka terapeutycznego, zauważa, że kobiety rzadziej zgłaszają się na terapię, niż mężczyźni. Dlaczego, Pani zdaniem, tak się dzieje?
K.T.N.: Kobieta wciąż jest postrzegana jako opiekunka ogniska domowego, matka i żona. Pójście na leczenie to przyznanie się do nałogu. Mężczyźni alkoholicy wciąż są postrzegani lepiej niż pijące kobiety. Krążą o nich nawet dowcipy typu: wraca pijany mąż do domu… .O kobietach alkoholiczkach dowcipów nie ma. Piją też singielki. Większość wzruszy ramionami: „chleje bo chłopa nie ma”. Takie opinie są krzywdzące dla kobiet, które wstydzą się nałogu bardziej niż faceci.
K.K.: Zwątpienie w podejmowanie terapii przyszło tuż po zakwaterowaniu w ośrodku. Pisze Pani: „Nie czuję się tutaj na miejscu. Jestem przerażona, że terapia trwa rok”. Co było najtrudniejsze w tym, by podjąć decyzję, że bez względu na wszystko i wszystkich, chce Pani przejść terapię?
K.T.N.: Decyzję podjęłam po paru miesiącach intensywnej terapii kiedy odkryłam, ze jednak jestem uzależniona. Kolejną myślą było: Skoro jestem chora chcę wyzdrowieć. Aby wyzdrowieć muszę wytrwać na odwyku i przejść terapię. Po wyjściu kontynuowałam terapię jeszcze przez półtora roku. Decyzja o pozostaniu na odwyku i terapii była moją najlepszą życiową decyzją.
K.K.: Co i kto najbardziej Panią motywował w tym postanowieniu?
K.T.N.: Motywowała mnie rodzina, ale też ja samą siebie motywowałam. Terapeutki przekonywały, że jak złamiemy abstynencję znajdziemy się nie w fazie towarzyskiej picia tylko w chronicznej tuż przed śmiertelną. Przeraziło mnie to. Jestem trzeźwa ze strachu. Wolę jednak trzeźwy strach niż pijaną bezmyślność.
K.K.: Na czym polega taka terapia?
K.T.N.: Codziennie jest terapia grupowa dwie, trzy godziny. Raz w tygodniu terapia indywidualna. Mnie najbardziej pomogła właśnie grupowa choć miałam kłopoty z otwarciem się przed grupą. Ale na grupowej najszybciej można skonfrontować własne emocje, doświadczenia, przeżycia.
K.K.: Jakie uczucia, emocje towarzyszyły Pani podczas pobytu w ośrodku?
K.T.N.: Najpierw negacja i niechęć. Potem akceptacja miejsca, swojej choroby i terapii. Jak tylko przyszła akceptacja poczułam się odpowiednią osobą na właściwym miejscu.
K.K.: Pisze Pani też, że siłę podczas terapii czerpała z książek. Co w tamtym okresie Pani czytała?
K.T.N.: Czytałam to, co było w bibliotece obecnej na terenie szpitala a nie było wielkiego wyboru. Przeczytałam więc wszystkie kryminały i romanse, jakie w niej były. Potem dostałam od siostry czytnik i wybierałam sobie lektury. Siłę czerpałam raczej z terapii. Książki pozwalały mi spędzać wolny czas, którego było dużo.
K.K.: Z perspektywy czasu, od czego, Pani zdaniem, zależy powodzenie terapii?
K.T.N.: Od uznania swojej bezsilności wobec używki i zaangażowania w terapię.
K.K.: Ale wrócimy do genezy. Czy jest Pani w stanie powiedzieć, co było przyczyną uzależnienia? Terapeutki z ośrodka sugerowały, że jedną z przyczyn była dysfunkcyjna rodzina, relacje z matką, osoba babki. Pani się temu sprzeciwiała.
K.T.N.: Miały rację. Poczucie odrzucenia towarzyszyło mi w dzieciństwie bo wychowywała mnie babcia. Miałam wspaniałe dzieciństwo, ale babcia uzależniała mnie od siebie, a mama mnie odwiedzała. Nie pamiętam tego za dobrze, ale już w późniejszych latach miałam poczucie odrzucenia, które niestety bywa przyczyną uzależnienia. Co nie zmienia faktu, że bardzo wiele zawdzięczam mamie i Maćkowi Szumowskiemu. Przyjaźniłam się z mamą . Znam też ludzi, których rodzic naprawdę porzucił, a oni jednak się nie uzależnili. Myślę, że to zależy do psychiki. U jednych ta sama sytuacja wywoła uraz psychiczny, u innych wzruszenie ramion.
K.K.: Za czym lub za kim Pani najbardziej tęskniła podczas pobytu w ośrodku?
K.T.N.: To może dziwne, ale najbardziej tęskniłam za swoim kotem. Za jeżdżeniem tramwajami. Za widokami starego miasta w Krakowie. Kinem. Spotkaniami z przyjaciółmi.
K.K.: Jakie były przyczyny podjęcia decyzji o leczeniu?
K.T.N.: Miałam dość brania leków, bo alkoholu już prawie nie piłam. Miałam poważny kryzys psychiczny, byłam w tak złym stanie, iż wiedziałam, że tylko fachowcy mogą mi pomóc.
K.K.: Jeśli miałaby Pani podać jeden największy większy kryzys czy zwątpienie, które przyszło w ośrodku, to, co by to było?
K.T.N.: Właściwie nie było takiego momentu. Na początku, kiedy jeszcze trzymał mnie kryzys psychiczny, dużo czasu spędzałam w łóżku. Ale wkrótce zaczęłam trzeźwieć i się otrząsnęłam. Bo trzeźwienie to długi proces. Abstynencja jest tylko jego podstawą.
K.K.: Wielu pacjentów, których wspomina Pani w książce, cierpiało na depresję. Jaki jest związek pomiędzy depresją a uzależnieniem?
K.T.N.: Wydaje mi się, że uzależnienie może doprowadzić do poważnej depresji. Ja jej nie miałam, ale tuż przed odwykiem miałam kryzys psychiczny, rodzaj załamania nerwowego. Mogłam tylko bezmyślnie gapić się w telewizor. Do sklepu chodziłam w piżamie i  kurtce zimowej. Byłam emocjonalnym zombie.
K.K.: W książce pisze Pani: „Tak naprawdę uzależniłam się tylko od leków, choć terapeuci twierdzą, że także od alkoholu. Ja się z tym nie zgadzam. Od biedy mogę się zgodzić na leki”. Skąd w Pani ten bunt, ta niezgoda na przyznanie się do uzależnienia. Bo z jednej strony ma Pani (chyba) świadomość problemu, podejmując decyzję o leczeniu, a z drugiej pojawia się właśnie ta niezgoda z opinią specjalistów.
K.T.N.: To jest normalne u uzależnionych. Ta niezgoda na to, że są chorzy. Większość uważa, że może w każdej chwili przestać pić. Oczywiście tak działa mechanizm iluzji, bo gdyby mogli przestać sami pić to nie byliby alkoholikami. Ja też się broniłam przed etykietką. Na szczęście nie za długo.
K.K.: W połowie terapii mówi Pani, że dobrze się czuje w ośrodku. Co takiego się wydarzyło, że zaakceptowała, a nawet chyba polubiła Pani tamto miejsce?
K.T.N.: Tak jak napisałam uznałam swoją bezsilność wobec alkoholu i leków. I poznałam ludzi z takim samym problemem jak mój. Dlatego ważne jest, by po odwyku zdrowiejący nałogowiec znalazł sobie grupę wsparcia.
K.K.: W podobnym czasie wyznaje też Pani: „Nagle dostrzegam, jak piękne jest życie, i chcę długo i zdrowo żyć. Nagle wzruszam się na filmach. Mam dużo energii. Pochłaniam książkę dziennie”. Taka zmiana nastawienia, optyki patrzenia na życie, to chyba dobry prognostyk w procesie leczenia?
K.T.N.: Chyba tak. Pojawia się apetyt na życie.
K.K.: Co jeszcze dawało Pani radość, cieszyło w tamtym czasie?
K.T.N.: W szpitalu? Wiosna. Nowa książka. Odwiedziny. Pojawianie się emocji, uczuć i wzruszeń stłumionych przez używki.
K.K.: Co teraz daje Pani największą radość, wywołuje uśmiech na twarzy?
K.T.N.: Książka. Kino. Spotkanie z przyjaciółmi. Ładna pogoda.
K.K.: Jak dokończyłaby Pani zdanie: „Dzisiaj jestem….”.
K.T.N.: Osobą świadomą. Częściej się śmieję.
K.K.: Dziękując za rozmowę, życzę Pani nieustającego apetytu na życie i każdego dnia powodu do uśmiechu 🙂
*Wszystkie przywołane tu cytaty pochodzą z książki: K.T. Nowak, Rok na odwyku. Kronika powrotu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.

niedziela, 12 stycznia 2020

Odwyk

Wiecie jaką zaletę - poza terapią - ma odwyk? Że jesteście w grupie ludzi, którzy są dokładnie w takiej samej sytuacji jak wy, z dokładnie takim samym problemem.
Ja byłam na dwóch. Publiczny, dostępny odwyk dla wszystkich w Kobierzynie  w Krakowie gromadzi ludzi wszelkiej maści. Było tam 48 osób, więcej facetów niż kobiet bo kobiety rzadko zgłaszają się na leczenie ale o tym innym razem. Niektórzy byli męczący, to normalne w tak licznej grupie. Z nikim nie utrzymuję kontaktu. czasem mailuje z jednym pacjentem.
Byłam też na prywatnym odwyku w Ściejowicach, gdzie w grupie było 10 osób. I to byłą bardzo fajna grupa. Od 2 lat jeżdżę na grupę wsparcia dla byłych pacjentów tego odwyku. Co drugi czwartek. Ważne jest to, że z kilkoma osobami wymieniłam numer telefonu iw iem, że jak mnie napadną np. głody czy zły nastrój to mogę zadzwonić i oni ze mną porozmawiają. To bardzo ważne w zdrowieniu: mieć choć jedną osobę, która zdrowieje tak jak ty. Bo zdrowy bliscy nie muszą rozumieć tej choroby ani zdrowienia z niej. Oni się cieszą, ze jesteśmy trzeźwi ale zawirowań tej choroby nie znają. Zatem zakumplujcie się z kimś w podobnej sytuacji.

niedziela, 5 stycznia 2020

Patrick Melrose

Polecam mini serial na CDA - można oglądać za darmo. Serial "Patrick Melrose" z Cumberbatchem jest adaptacją biografii Edwarda St. Aubyna, który walczył z uzależnieniami, od narkotyków i alkoholu.
Pięć odcinków. Bardzo dobry.
Dobrze się ogląda jak samemu jest się trzeźwym.
Ja w lutym zrobię rocznicę - czwartą - na grupie. Wiem, że to jeszcze niewiele ale cieszę się, że zdrowieję. I że przekułam lata nałogu w literaturę jaką jest "Nienasycona". Najbardziej się cieszę, że nie biorę leków bo to jest straszny nałóg. Pod koniec mogłam tylko bezmyślnie gapić się w tv. Nic mnie nie interesowało, nie czytałam, nie pisałam, jak widywałam się ze znajomymi to milczałam bo nie miałam nic do powiedzenia. Na ulicy nie wiedziałam gdzie jestem. 
Na szczęście po roku abstynencji i terapii sprawność umysłowa wróciła. Benzodiazepiny powinny być zakazane.

sobota, 28 grudnia 2019

Spacer po linie

Oglądałam dziś - po raz kolejny - "Spacer po linie", czyli film o Johnym Cashu na podstawie jego biografii. Był uzależniony od leków. Jest scena jak miota się po całym pokoju i rozwala wszystko bo szuka choćby jednej tabletki. Dobrze to pamiętam. tez tak robiłam krzycząc: "Musze je mieć! Muszę!".
W innej scenie Cash nie ma tabletek, dostaje objawów odstawiennych, męczy się całą noc a rano budzi się zdrowy. To oczywiście jest wierutna bzdura bo 1. tabletek nie wolno odstawiać samemu i 2. nie wolno ich odstawiac nagle. Można po prostu umrzeć. Odstawia się długo po ćwierć tabletki.
Niemniej film polecam. Na Netflixie go nie ma ale jest na zalukaj, tylko trzeba sobie wykupić dostęp za 15 zeta.

wtorek, 17 grudnia 2019

Nienasycona - data premiery i nota wydawnicza

Data premiery: 22 stycznia. Można już kupować via net w przedsprzedaży.
Nota wydawnicza Nienasycona
Kobieta, samotność i współczesne demony
Agata jest pisarką, ale od pewnego czasu cierpi na brak pomysłów, taka jest przynajmniej wersja oficjalna. W istocie jej samotne życie w towarzystwie kota Maurycego upływa między sklepami z alkoholem, gabinetami lekarskimi, w których specjaliści przepisują jej coraz większe ilości leków nasennych i uspokajających, knajpami, gdzie nierzadko dochodzi do ekscesów, i galerią handlową, gdzie wydaje pieniądze w sposób kompulsywny i niekontrolowany. Pętla zadłużenia zaciska się coraz mocniej, iluzje zaczynają przesłaniać rzeczywistość, życie Agaty zmierza do katastrofy. Czego trzeba, żeby się opamiętać? Czy zdoła?
W 2018 roku ukazała się poruszająca i niosąca nadzieję książka Katarzyny T. Nowak Rok na odwyku. Teraz – powracając do formy powieściowej – autorka zaprasza czytelników do potwornego świata sprzed terapii, ale Nienasycona to coś znacznie więcej niż literacki prequel. To książka prowokująca i ostra, mocny kobiecy głos skłaniający do namysłu nad samotnością i uzależnieniami we współczesnym świecie.
Dwadzieścia lat temu polskimi czytelnikami wstrząsnęła oniryczna powieść Jerzego Pilcha Pod Mocnym Aniołem. Nienasycona pod wieloma względami sytuuje się na przeciwległym biegunie (prostota i oszczędność języka, kobiecy punkt widzenia), ale z pewnością jest to książka nie mniej szokująca i równie ważna.

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Zmiana z pijaństwa na trzeźwienie

Kiedy piłam bywało, że tęskniłam za zmianą. Ba! Ja w nią wierzyłam. Mówiłam sobie: od jutra nie piję. Dam radę. Po prostu nie kupię alkoholu. Będę pila wodę/herbatę. Potem obiecywałam sobie, że jednak kupię piwo/wino ale ograniczę. Dzień picia, kilka dni abstynencji. Nic z tego nie wychodziło. Nie ograniczałam i nie robiłam żadnych przerw. Nic się nie zmieniało.
Nie ma żadnych szans na zmianę zanim nie podejmie się głębokiej, wewnętrznej decyzji: Już się nie napiję. Ja ją podjęłam po kilku miesiącach terapii. wierzę w terapię. każdemu nałogowcowi polecam. Może nie działa od razu ale w końcu raczej prędzej niż później zadziała. Każdy alkoholik uważa, że jest zdolny do zmiany tylko po co? W efekcie niczego nie zmienia. terapia zmienia myślenie.

piątek, 6 grudnia 2019

Nie trzeźwiej w samotności

każdy zdrowiejący nałogowiec podkreśla że niewiele by zdziałał bez wsparcia, że ważni są inni zdrowiejący nałogowcy, z którymi ma się kontakt. Do których można zadzwonić w chwili słabości. Ważni na pewno są także bliscy ale nieuzależnieni nic nie wiedzą i nic nie muszą wiedzieć o nałogu. To zdrowiejący wiedzą o im najwięcej jeśli przeszli terapię. Ja mam grupę wsparcia w Ściejowicach, mam z nimi kontakt nie tylko w czwartki. Mogę zawsze zadzwonić do kogoś z grupy. To dodaje siły i zapewnia grunt pod nogami. Także nie zdrowiejcie w samotności!

sobota, 23 listopada 2019

Abstynencja a trzeźwienie

Abstynencja czyli zaprzestanie picia to tylko pierwszy krok. czasami to tylko przerwa w piciu. Dłuższa lub krótsza. Trzeźwienie zaś to proces, który może trwać nawet całe życie. Trzeźwienie to zmiany w sposobie myślenia, w zachowaniu, w systemie wartości. Jest to też proces szukania sensu życia. nowego sensu. Terapeuci na odwyku mówili tez, że trzeźwe życie to życie w prawdzie. To koniec z kłamstwami jakich dopuszczał się czynny alkoholik.
Abstynencja jest podstawowym warunkiem trzeźwienia. Kolejny to motywacja do wprowadzania w życie zmian. Nie każdy bowiem chce pracować nad sobą. Niektórzy przestają pić czy brać ale się nie zmieniają i zachowują tak samo jak kiedy piły. Dlatego ważna jest samoobserwacja i wprowadzanie zmian. Osoba trzeźwa powinna kierować się innymi zasadami niż pijana.
Warto mieć grupę wsparcia i trzeźwieć z innymi. Ja mam taką grupę na odwyku w Ściejowicach. jest to grupa wsparcia dla byłych pacjentów. Spotykamy się w ośrodku w każdy czwartek ale tez jeździmy razem w góry, mamy nawzajem swoje numery telefonów (już nieraz ktoś ratował komuś dupę jak ten chciał zapić), ostatnio koleżanka z grupy zrobiła parapetówę bez alko bo kupiła nowe mieszkanie po rozwodzie.
Tak wiec sama abstynencja to za mało choć to jest ważny początek.


wtorek, 12 listopada 2019

Małpki i Pytanie na śniadanie

W piątek zadzwonili do mnie z Pytania na śniadanie, czy wystąpię w niedzielnym programie. Spytałam po co. Pani powiedziała, że będą rozmawiali o planowanym zakazie sprzedaży małpek w Polsce. Oczywiście odmówiłam. Nie jestem dyżurną alkoholiczką kraju.

niedziela, 10 listopada 2019

Bezsilność wobec alkoholu

Niedawno doszłam do wniosku, że wygrałam z alkoholem bo go nie piję. Tymczasem nic bardziej błędnego. Taka postawa prowadzi do zapicia. Jeden gość tak myślał, zapił i przestał pić po ośmiu latach. No bo skoro wygrałam i jestem taka silna to jedno piwko nie zaszkodzi...
Każdy zdrowiejący nałogowiec musi uznać swoją bezsilność wobec używki. Jeśli jest to alkohol to bezsilność oznacza, że nie może się napić nawet piwka bo nie wiadomo jak się to skończy. Być może pójdzie w tango. Alkohol w tym wypadku jest jego największym wrogiem i jest dla niego bardzo niebezpieczny. Zatem nie mogę myśleć, że wygrałam z alkoholem. Co najwyżej z moją chęcią napicia się lub z moją skłonnością do alkoholu.

niedziela, 3 listopada 2019

Wkrótce 4 rocznica mojej trzeźwości

Rok temu pisałam, że jestem trzeźwa głównie dlatego iż nie chcę stracić siostry i jej męża bo to moja jedyna rodzina. Tak, to prawda ale powodów jest więcej. Pokochałam życie. Moja książka "Nienasycona" o nałogu alkoholowym wyjdzie zimą i wydawca powiedział, że przedstawi ją do nagród bo jest bardzo dobra. Przedtem pisałam na rauszu, tę napisałam absolutnie na trzeźwo i jest to moja najlepsza książka. Pracuję. Przed odwykiem nie miałam siły pracować, nie miałam kasy ani co jeść. Byłam w koszmarnym stanie. teraz czuję się dobrze, pracuję, wkrótce napiszę nową książkę, pisze też artykuły. Dużo czytam. Oglądam filmy na Netfliksie, chodzę do kina, spotykam się z przyjaciółmi, oglądam dokumenty, rozmawiam ze znajomymi, jeżdżę na grupę wsparcia do Ściejowic która bardzo dużo mi daje, znalazłam tam przyjaciół.
Nie mogę tego wszystkiego zniszczyć jedną chwilą zapomnienia.

środa, 30 października 2019

Trzeźwienie

Wiem, że niekoniecznie trzeba iść na odwyk by zacząć trzeźwieć. Są przypadki, że ktoś przestał pić bo się zakochał. Tak było z moim ojcem alkoholikiem. Miał dwie żony i trzecią partenrkę i pił az poznał Beatę. Beata nie tolerowała alkoholu i ojciec przestał pić bez odwyku, bez terapii, nie był nawet u psychiatry. I nie pił przed śmiercią (pękł mu tętniak) trzynaście lat.
A ja mimo wszystko polecam odwyk - im dłuższy tym lepszy. Sama spędziłam na odwyku rok. najważniejsze to angażować się w terapię bo ona naprawdę pomaga i trzeźwieć dla siebie, przede wszystkim dla siebie a dopiero potem dla bliskich. Mój odwyk trwał rok. Ktoś powie, ze to za długo, że praca., że to wyłączenie z życia. A czy wieloletnie picie nie jest większym wyłączeniem? Cóż to jest rok dla trzeźwości po wielu latach chlania?
Pamiętajcie że w skutek terapii z nałogu wychodzi 20 procent osób.

Komentarze

od roku nie pojawił się żaden komentarz a przedtem było ich sporo. Mam wrażenie że coś tutaj zostało zablokowane a pojecia nie mam gdzie i co. W każdym razie nie jest to efekt mojego działania. Szkoda ze tak jest bo był z Wami kontakt a teraz go nie ma.

niedziela, 6 października 2019

"Nienasycona" (moja nowa powieść) - fragment

Moja najnowsza powieść o kobiecie uzależnionej od alkoholu i leków ukaże się w pierwszym kwartale 2020 roku.
A oto fragment:


Rankiem – już bez ortezy -  wyruszyła autobusem do Bukowiny. Willa była pełna ludzi, wszystkie pokoje zajęte. Przywitała się z gospodynią i zaszyła na wynajętym poddaszu. Natychmiast otworzyła wino. Było południe.
Po osuszeniu pierwszej butelki zadzwoniła do Mariusza.
– Cześć! Zgadnij, gdzie jestem! Masz czas wieczorem?
– Szkoda, że mnie nie uprzedziłaś – westchnął. – Wiesz, że mam córeczkę. Ale może moi rodzice posiedzą z nią te dwie, trzy godziny. Przyjadę po ciebie o ósmej. Wcześniej jestem zajęty. Mamy tu mnóstwo turystów. Cieszę się, że przyjechałaś.
Do wieczora skubnęła trochę obiadu w jadalni, przebrała się w sukienkę i wypiła drugą butelkę wina. Na wszelki wypadek zażyła też trzy tabletki na uspokojenie.
Mariusz przyjechał punktualnie o ósmej. Bryczką, jak zawsze. Zmarszczył brwi, kiedy Agata chwiejąc się na nogach i wyraźnie zataczając, gramoliła się do bryczki.
– No wrszcie – bełkotała.
Nie pojechali do restauracji ani pubu. Przewiózł ją kawałek i zatrzymał bryczkę.
– A gdzi rstauracja? – zdziwiła się. – Chce dorstracji alb pbu.
Mariusz milczał. Patrzył w przestrzeń.
– Odwiozę cię z powrotem – powiedział w końcu do Agaty.Tego już nie usłyszała, bo zasnęła. Zaniósł ją do pokoju.
Obudziła się w południe. Nic nie pamiętała. Upiornie bolała ją głowa, ręce się trzęsły. Znowu te mdłości.
Po wymuszonym prysznicu poszła do sklepu. Z plecakiem.
Mimo kilku kieliszków wina pamięć nie wracała.
Kiedy przyjechałam, zastanawiała się. Raczej wczoraj niż dzisiaj. Czemu spałam w sukience i z torebką? Czy widziałam się z Mariuszem?
Nic. Czarna dziura.
Po południu, rozochocona winem i czerwona na twarzy, zadzwoniła do Mariusza.
– Przyjechałam! – oznajmiła radośnie. – Jestem w willi i jest piątek. Na pewno skończyłeś już pracę lub kończysz lada moment. Spotkamy się?
Mariusz milczał.
– Halo? Mariusz?
– Możemy się spotkać. Za godzinę – powiedział sucho i się rozłączył.
Chyba nie jest w humorze, pomyślała.
Czekała w dżinsach i bluzce. W rozmiarze L. Na twarz nałożyła dużą ilość podkładu i pudru. Tym razem pojechali do „ich” restauracji. Ale Mariusz siedział milczący. Zamówił tylko kawę.
– Zjesz obiad? Deser? – zapytał. – Co ci zamówić?
– Nie pijemy nic? – zdziwiła się.
– Ja nie – powiedział.
– Hm. W takim razie poproszę… hm… kawę.
Kiedy kelner przyjął zamówienie i odszedł, Mariusz popatrzył na nią przenikliwie. Nie uśmiechał się.
– Agata, czy ty masz jakieś problemy?
– Ja? A skąd! – Próbowała się roześmiać.
Coś jest nie tak, pomyślała.
– Wiesz, że wczoraj się widzieliśmy? – spytał powoli.
Zrobiło jej się gorąco. Poczuła, jak rumieniec pokrywa jej upudrowaną twarz. Pat.
– Wczoraj? – wyjąkała.
Kelner przyniósł kawę. Upiła łyk. Wyschło jej w gardle.
– Tak, wczoraj. Byłaś tak pijana, że zasnęłaś w bryczce. Bełkotałaś.
Myślała gorączkowo.