Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nienasycona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nienasycona. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 marca 2022

Polecam

 Kobieta, samotność i współczesne demony. - "Nienasycona"



ŚREDNIA OCEN
6,7 6,7 / 10

OCEŃ KSIĄŻKĘ
         
DODAJ DO BIBLIOTECZKI

wtorek, 8 lutego 2022

6 rocznica i felieton dla GW

 Z okazji 6 rocznicy mojej trzeźwości przypominam felieton, który napisałam na zlecenie Wysokich Obcasów:

Książka Magdy Omilianowicz „Mistrzynie kamuflażu” rozpoczyna się od cytatu:

„Alkoholik się nie liczy.

Alkoholik jest obrzydliwy.

Alkoholik jest godny pożałowania.

Jest niechciany, niepożądany.

A alkoholiczka jest kimś znacznie gorszym.”

Mika Dunin

 

Ostatnio koleżanka z grupy wsparcia, na której jestem w każdy czwartek (grupa wsparcia dla byłych pacjentów prywatnego odwyku w Ściejowicach pod Krakowem) opowiedziała taką historyjkę:

- Wpadł do nas kolega. Z flaszką whisky. Mąż od razu zastrzegł wskazując na mnie: „Ona tak strasznie struła się alkoholem, ze do końca życia nie będzie piła”.

To nie wstyd chlać tak by aż się zatruć. Wstydem jest przyznać się do alkoholizmu.

Na odwyku w Ściejowicach byłam pięć lat temu. Na jedenaście osób były dwie kobiety. Potem znalazłam się na publicznym odwyku, gdzie na czterdzieści osiem osób było dziesięć kobiet. Podobno dziś znacznie więcej alkoholiczek zgłasza się na leczenie jednak wciąż – w mentalności kobiet – znacznie większym wstydem od chlania jest łatka alkoholiczki. Dlatego rzadko zgłaszają się na terapię. Rzadko szukają pomocy. Wolą pić byle w ukryciu. Byleby nikt się nie dowiedział i nie zaczął podejrzewać, że może mają poważny problem. Pijący facet jest coraz gorzej postrzegany ale nie aż tak źle. O pijanych mężczyznach krążą nawet dowcipy w stylu: wraca do domu zachlany mąż…O kobietach dowcipów nie ma. Przekonanie, że kobieta Polka jest kapłanką ogniska domowego jest dla niej szalenie krzywdzące. Bo kapłanka nie może być alkoholiczką. A jak zgłosi się na odwyk to znaczy, ze nią jest.

Zatem pijące Polki się kamuflują. Alkoholiczki są w tym mistrzyniami. Opuchnięte twarze, sińce pod oczami przykrywają makijażem. Perfumują się by ordynarnie nie wionęło wódą. Nie nawalają w pracy. Dbają o dom i męża. Bywa, że partner latami nie wie, że partnerka pije. Tak było u mnie. Pracowałam w Twoim Stylu. Artykuły oddawałam w terminie. Byłam na wszystkich zebraniach. Ani razu nie pokazałam się w redakcji pod wpływem. W domu był codziennie inny obiad, pranie zrobione, mieszkanie wysprzątane. Wprawdzie wieczorem stała na moim biurku otwarta butelka wina ale co złego w kilku kieliszkach przed snem? Sęk w tym, że to była druga butelka. Ale mój partner tego nawet nie podejrzewał. Nie zataczałam się, nie bełkotałam. Doskonale wiedziałam ile mogę wypić by do takiej sytuacji nie doszło. Nigdy nie usłyszałam: masz problem z alkoholem”. A problem był.

W mojej najnowszej powieści ‘Nienasycona” bohaterka Agata – alkoholiczka i lekomanka – codziennie kupuje spora ilość alkoholu. Ale robi to w kilku sklepach tak by nawet sprzedawczyni niczego nie podejrzewała. Okłamuje najlepsza przyjaciółkę twierdząc, że nie ma problemu z piciem. Okłamuje ojca, który wyciąga do niej pomocną dłoń. Okłamuje wszystkich. Rozpędzonej machiny nałogu nikt już nie zatrzyma.

Przed trzydziestką zaczęłam pić w domu. Puste butelki chowałam do szafy. Mieszkałam wtedy w mieszkaniu obok mamy i Maćka. Kiedy mama znajdowała butelki w mojej szafie szłam w zaparte: to nie moje Albo: to jakieś stare butelki sprzed roku. Mama wierzyła. Bo chciała wierzyć. Maciek domyślał się prawdy. Sam miał problemy z alkoholem a swój swojego zawsze pozna.

Mój biologiczny ojciec Andrzej był alkoholikiem. Opanował się – całkiem przestał pić – osiemnaście lat przed śmiercią. Zrobił to dla kobiety, w któ®ej się zakochał. Podobnie jak w „Nienasyconej” ojciec Agaty również mój ojciec – już po śmierci mamy i Maćka – postanowił mi pomóc. Zaprosił mnie do swojego domu na trzy tygodnie na swego rodzaju detoks. Nie piłam, czułam się świetnie. Ale tak jak Agata nie przyznałam się do problemu. Nie chciałam być alkoholiczką. Bo alkoholiczka brzmi strasznie.

Jak pisze Magda Omilianowicz: „Ludzie tak na to patrzą, bo wciąż mamy to w naszym kodzie językowym, w społecznym języku. Taki skrót: „lubię się napić” jest OK. Ale „mam problem z alkoholem” już nie jest OK. A alkoholiczka to wciąż w oczach wielu rynsztok”.

Nie piję od czterech lat. 3 lutego 2020 miałam czwartą rocznice trzeźwości. Od czterech lat oficjalnie jestem alkoholiczką. Trzeźwą. I dobrze mi z tym. Już nie muszę wstydzić się na ulicy opuchniętej twarzy. Bać się, czy cuchnie ode mnie alkoholem. Czy przypadkiem nogi mi się nie plączą?

Wygrywam tę walkę. Codziennie. Każdego dnia powtarzam sobie: dziś nie piję”.

Katarzyna T. Nowak

 

 


niedziela, 16 stycznia 2022

Czynny alkoholik to nie jest biedny miś!

 Czynny alkoholik zazwyczaj ma jakiś nierozwiązany problem emocjonalny, często z dzieciństwa. Kłopot polega na tym, że zamiast go rozwiązać hoduje w sobie poczucie krzywdy, które podlewane alkoholem urasta do olbrzymich rozmiarów. Wszystko po to by chlać i rozczulać się nad sobą. Nierzadko czynny alkoholik uważa siebie za mega wrażliwego, empatycznego i skrzywdzonego podczas gdy targają nim wyłącznie dwa uczucia: zadowolenie kiedy flaszka jest pełna i panika gdy pustoszeje. Inni ludzie go nie obchodzą. Alkohol skutecznie zabija i wrażliwość i empatię. Czynny alkoholik ma rozdmuchane ego i hoduje swój problem bo lubi czuć się skrzywdzony. Nie zauważa, ze swoim chlaniem krzywdzi wszystkich wokół siebie. Nie jest ani wrażliwy ani empatyczny. Raczej żałosny. Już nie mówiąc o tym, ze ten nałóg jest mega pospolity. 

wtorek, 11 stycznia 2022

Nuda, czyli równie silny wyzwalacz

 Ostatnio na czacie mojej grupy wsparcia (byłych pacjentów odwyku) pojawiła się osoba zaproszona przez kogoś, która oznajmiła, że pije. Napisała, ze nudziła się więc poszła do sklepu po piwo. Wywalono ją ale ja nie o tym. Nuda to silny wyzwalacz. Kiedy się nudzisz i czegoś ci brakuje łatwo pójść do monopolowego. Każdy kto pił w pewnym sensie się nudził. każdy zna te telefony po alko do znajomych byle pogadać o czymkolwiek. Jak to rośnie elokwencja po alko! Tak się każdemu wydawało. Pił sam w domu ale po trzecim piwie czy kielichu potrzeba rozmowy była tak silna, ze wydzwaniał do znajomych z telefonu jak leci byle dorwać kogoś chętnego do rozmowy. Ośmieszając się przy okazji, ale to szczegół. Życie na trzeźwo - kiedy przychodzi ta prawdziwa trzeźwość, a czasami jest to po kilku latach abstynencji - wyklucza nudę. Przede wszystkim człowiek dobrze się czuje sam ze sobą i nie musi  pić by "coś się działo". Kiedy się nudzisz idź na spacer, wykąp się, poczytaj lub porozwiązuj sudoku, umów się ze znajomym na kawę, obejrzyj film na Netflix...możliwości jest mnóstwo.

Ta dziewczyna oznajmiła, ze się nudziła i że brakuje jej imprez, wiec sobie imprezę zorganizowała, kupiła dwadzieścia piw. Zdaje się, że impreza trwa do dziś. Nie chciałabym być na jej miejscu. Bywa, że chodzę do knajpy zobaczyć znajomych, czasami nawet jest impreza ale wychodzę jak już wypiją bo mnie nudzą. 

Dla mnie nuda to picie. 

czwartek, 6 stycznia 2022

Złość silny wyzwalacz

 Odkryłam jakim silnym wyzwalaczem jest złość. Potwornie wkurzyła mnie znajoma. Tak bardzo, że poszłam spać zła. Efekt? Sen, w którym ona i jej facet przyszli mnie odwiedzić i wywalali butelki z alkoholem, które miałam. Piłam w tym śnie. Klasyczny sen alkoholowy, którego od lat już nie miałam. Stąd moje odkrycie. Obudziłam się w nocy - po tym śnie - dalej zła więc zaczęłam zmieniać tę złość w jej przeciwieństwo, czyli spokój, luz i nawet sympatię do owej znajomej. kiedy się udało zasnęłam ponownie. Uważajcie na negatywne emocje takie jak złość czy strach. jak się pojawią trzeba jest zmieniać w swoje przeciwieństwa. To nie jest takie trudne. Może picie we śnie nie jest aż tak destrukcyjne, ale to zawsze jest picie. Niektórzy po takim śnie mają nawet kaca. Nie walczyć ze złością, to nic nie da, jeszcze ją zwiększy. Dać upust - walnąć pięścią w ścianę lub zmienić. 

czwartek, 18 listopada 2021

Niezawiniona choroba

 czyli  alkoholizm, uzależnienie. Jest to choroba, w dodatku niezawiniona. prowadzą do niej problemy emocjonalne, których nałogowiec nie jest w stanie rozwiązać. Najczęściej poczucie odrzucenia, stres ale i dysfunkcyjna rodzina. Alkoholik nie potrafi rozwiązać problemu więc by go zagłuszyć sięga po używkę. Nie ze swojej winy. Niestety, większość ludzi w Polsce - nie wiem jak gdzie indziej - uważa, ze alkoholizm to wybór. Co gorsza pewien psychiatra  powiedział mi, ze alkoholizm to nie choroba a ... słabość. Powinni odebrać mu prawo wykonywania zawodu. Gdyby to faktycznie był wybór to alkoholik, któremu znudziłoby się picie po prostu przestałby pić. Niepotrzebny by był odwyk, leczenie i terapia. 

Alkoholik któremu nie smakuje alkohol i tak pije. Bo musi. Bo jest chory.

Ale myślę, ze ktoś kto zaczął leczenie i wrócił do picia podjął już świadomą decyzję. I to jest już wybór. 

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Przed po leczeniu

 kiedy nachodzi mnie jakieś wspomnienie odgania je myśląc: to było w poprzednim życiu i już tego nie ma. Czas do pójścia na odwyk to moje poprzednie życie, do którego niechętne wracam. Najlepiej wcale o nim nie rozmyślać. Czasami pojawia się jakieś wspomnienie i czuje najczęściej przykrość i żal, a te uczucia prowadzą do nikąd, co najwyżej do frustracji, której bym nie chciała. Staram się sobie mówić, że przeszłości już nie ma. Jest teraźniejszość czyli moje nowe życie. A zmieniłam i postepowanie i myślenie.

I chyba to się liczy.


Powrót z wakacji zawsze jest trochę bolesny. Ale to nic. Za rok znowu wakacje. 

poniedziałek, 5 lipca 2021

wakacje

 wkrótce jade na wakacje i bardzo się z tego cieszę. Jadę - i mam potrzebę wyjazdu - tylko dlatego, że jestem zdrowa od 5 lat i 5 miesięcy. Przedtem wiecznie zadżumiona nie miałam potrzeby by wyjeżdżać. Nie wyobrażam sobie jak ja żyłam! Generalnie nie wracam myślami do czasu sprzed odwyku. Trudno, było jak było a dziś wybaczam sobie. Wybaczanie jest ważne. Tkwienie w poczuciu winy, poczuciu żalu i krzywdy ściąga w kierunku nałogu. Nie stosuję nie wiadomo jakich metod. Po prostu codziennie powtarzam: wybaczam sobie. I zaczynam w to wierzyć. Wybaczam też innym. Nikogo za swój miniony nałóg nie obwiniam a robiłam to. Tkwienie w poczuciu bycia ofiarą sprawia, ze już zawsze tą ofiarą będziemy. Warto spróbować zmienić schematy myślowe. Codziennie też mówię na głos za co jestem wdzięczna. To pomaga i pozytywnie nastraja. 



środa, 16 czerwca 2021

Informacja/zaproszenie

 W niedzielę 27 czerwca o godzinie 21 będzie rozmowa ze mną w Antyradiu.

Jest to autorska audycja Krzysztofa Dowgirda - zdrowego od 31 lat więc może być interesująco. 

niedziela, 13 czerwca 2021

Nawyki

 Kiedy zaczyna się wszystko od nowa stare nawyki trzeba zastąpić nowymi. tylko wtedy te stare staną się 

bezużyteczne i znikną. Dawniej cały dzień sączyłam wino a wieczorem brałam tabletki na sen. Teraz unikam alkoholu i leków i nie myślę o nich. Nie byłam prawdomówna ani uczciwa. Teraz mówię prawdę i staram się nikogo nie krzywdzić. Całe dnie spędzałam w domu z butelką. Teraz spotykam się z przyjaciółmi i dużo chodzę. nie czytałam, bo nietrzeźwi nie czytają. Teraz codziennie wieczorem i po południu czytam książkę. Siedem lat nie pisałam. Od opuszczenia odwyku ponad 4 lata temu napisałam 3 książki (trzecia czeka na opinię wydawcy). Miałam czarne myśli, pozbyłam sie ich. Byłam zamknięta w sobie i ponura. jestem otwartą, radosną osobą. 

Stare nawyki można zmienić!

poniedziałek, 7 czerwca 2021

Duma

 Ostatnio odwiedził mnie Mateusz. bardzo go lubię i cenię więc jak powiedział, że mi ufa i jest ze mnie dumny poczułam się szczęśliwa. Chyba i ja mogę powoli czuć się dumna? Ponad 5 lat trzeźwości i zdrowienia. Zdrowiejący nałogowcy często mają poczucie winy i takie słowa są ważne. Każdego ranka powtarzam: wybaczam sobie i to zaczyna działać. 

Dużo zyskuję na trzeźwości. lepiej piszę, właśnie skończyłam książkę i to z pozytywnym przeslaniem. Już nie musze pisać ponurych książek. przeszłam na jasną stronę życia. Lepiej się czuję, mam jasny umysł. Nauczyłam się stawiać granice. i nie mam potrzeby by każdy mnie lubił. Wystarczy by lubili mnie ci, których ja lubię. 

Mam spokój w emocjach. Nie ciągnie mnie do używek . Żadnych. Stały się niepotrzebne. 

środa, 19 maja 2021

Nigdy nie jest za późno

 Po raz kolejny napisała do mnie na FB matka osoby w nałogu. Zupełnie zdesperowana. Zawsze piszą to samo i po prostu ręce opadają. Syn od 11 lat pije, bierze narkotyki, teraz doszły leki. Z rodzicami kontaktuje się tylko jak coś chce. Przymusowe leczenie nic nie dało, wszystkim mówił ze "leczy się' tylko dlatego, ze rodzice mu kazali. O kolejnym odwyku nie chce słyszeć. Wielu nałogowców nie chce się leczyć. Facet stracił juz pracę i prawo jazdy i dalej odmawia leczenia. Może jak straci zdrowie to zmieni zdanie?

Ale nigdy nie jest za późno! Na odwyku w Kobiercu było dwóch facetów w wieku 70 plus. A Jacek z grupy wsparcia ( przypominam; jest to grupa dla byłych pacjentów prywatnego odwyku w Ściejowicach) był na odwyku cztery razy i za czwartym się udało. 

ja też w Kobiercu na odwyku przez kilka miesięcy uważałam, że nie potrzebuję leczenia aż zrozumiałam, że jednak potrzebuję. warto więc próbować. 

sobota, 1 maja 2021

Niewiele tu teraz piszę..

 ...ale jestem zdrowa od ponad 5 lat i zajmuję się zdrowieniem, nie uzależnieniem. myślę, ze najwazniejsze w skutecznym zdrowieniu jest podjęcie głębokiej, wewnętrznej decyzji o trzeźwości Wtedy nie grozi powrót do nałogu bo taka decyzja trzyma z dala od używek. miałam czasem ochotę na drinka czy likier ale nigdy nie wprowadziłam tego w czyn i nie była to nigdy silna ochota. Ot, kaprys a nie zamierzam ulegać kaprysom. gdyby nie ta decyzja podjęta 4,5 roku temu na odwyku nigdy bym nie wyzdrowiała. Niemniej uznaję siebie za zdrową bo choc choroba jest nieuleczalna można wyzdrowieć. Najlepsza oznaką zdrowia jest zmiana założeń dotyczących życia i zmiana samego siebie na lepsze. Ja to zrobiłam po blisko pięciu latach trzeźwości. Przestałam też obwiniać się za tę chorobę. 

mam wrażenie że skoro wyszłam z tej choroby po tylu latach to każdy może to zrobić. Jeśli chce...

piątek, 20 listopada 2020

środa, 4 listopada 2020

To nie substancja uzależnia

 Tak jak w tytule: to nie alkohol uzależnia. Mnóstwo ludzi popija i nie wpada w nałóg. Alkoholik wpada bo traktuje alkohol jako regulatora negatywnych emocji. ma niepozałatwiane sprawy niekiedy z dzieciństwa, czuje żal czy ma poczucie odrzucenia, z którym sobie nie radzi. Alkohol ma mu pomóc w poradzeniu sobie z emocjami, które odczuwa w związku z tym poczuciem czy żalem. Dlatego terapia jest bronią numer jeden w walce z uzależnieniem: pomaga uporać się z emocjami.

Ja tez mam pewną niezałatwioną sprawę i żyję z nią. Nie sięgam jednak po alkohol bo terapia uzależnień skutecznie mi pomogła. Myślę jednak, że to dlatego wpadłam w nałóg. Bo nie mogłam się uporać z negatywnymi emocjami . Terapia uczy jak sobie z nimi radzić bez używek.

Powiedzmy, że alkoholik jedzie samochodem i słyszy stukanie spod maski. Zdrowa osoba zatrzyma się i sprawdzi co się dzieje, spróbuje to naprawić. Alkoholik podgłośni radio. 

To jest ta różnica.


piątek, 23 października 2020

ciężki czas

 ciężkie czasy nastały...pandemia przybiera na sile, trudno mieć super dobry nastrój. Możliwe, ze przybędzie alkoholików bo ludzie mogą popadać w doły. Najgorsze, co może być to chlać teraz, tracić siły i odporność. No ja , dzięki Bogu nie myślę o alkoholu a wręcz wstręt mnie ogarnia. Za dużo tego było kiedyś. 

piątek, 16 października 2020

zanim doszłam do siebie...

 Okazała się, że nie wystarczy odstawić benzodiazepiny. Wracałam do normalnej konstrukcji psychicznej i intelektualnej ponad 3 lata. Dwa lata temu byłam z koleżanką na Mazurach. Całe dnie spędzałam z nosem w książce. Mówiła, ze jestem depresyjna co mnie dziwiło bo depresji nigdy nie miałam. Pojechałyśmy razem po dwóch latach znowu na ostatnie wakacje, czytałam wtedy jak ona czytała  ale też dużo rozmawiałyśmy i spacerowaliśmy. Tyle lat zajęło mi otwarcie się na druga osobę. Tak właśnie działają te leki. W lutym minie 5 lat jak jestem zdrowa ale tak naprawdę zdrowa to jestem gdzieś od roku. Tyle czasu zajeło mi odzyskanie siebie po tym nałogu. I czuje, że jakbym znowu zaczeła to już nigdy nie odzyskałabym siebie ani swojej formy intelektualno - psychicznej, Ale nie zamierzam.

środa, 30 września 2020

epidemia c.d.

 trwa i trwa i jest gorzej niż było bo nasz rząd ma nas gdzieś. żadnych obostrzeń nie ma. ludzie się wszędzie tłoczą. Ostatnio na grupie wsparcia nie wpuścili na zdrowiejących do ośrodka gdzie leczą się wciąż chorzy. Płacą sporo to musza być chronieni. Ci co nie płacą np. w szpitalu im. Babińskiego gdzie też byłam tez muszą ale nie wiem jak tam jest. 

Od dziś grupa wsparcia będzie się odbywała w remizie niedaleko Krakowa ale i tak nie będę jeździła póki zakażenia nie spadną. Co najwyżej na rocznice koleżanki pod koniec miesiąca. Rocznice są fajne, lubię słuchać co jubilat ma do powiedzenia. To jego dzień. 

Zaczynam pisać nową książkę....Mam nadzieję, ze u Was ok.

piątek, 25 września 2020

epidemia a spotkania z grupą

 Moją jedyną grypą wsparcia jest grupa w Ściejowicach ale ostatnie spotkanie było w ogrodzie. jest zakaz wchodzenia do środka by nie narażac pacjentów, którzy płacą grubą kase  za leczenie. A teraz grupa została chyba juz odwołana nie wiadomo na jak długo skoro sytuacja w kraju jest tragiczna. W Melbourne już prawie nie ma wirusa bo za brak maseczki jest kara w wysokości pięciu tysięcy dolarów i ściśle tego przestrzegają. Poza tym mają limit ludzi w sklepach etc. U nas dno i poruta. Okropny kraj. 

poniedziałek, 14 września 2020

I po wakacjach

 Wróciłam. I przeczytałam bardzo ciekawy artykuł o ty, dlaczego trzexwiejący alkoholicy zapijają.

Cytuję: 

"Mają zbyt duże oczekiwania co do trzeźwego życia. Chcą, aby wszystko dobrze się ułożyło, stawiają sobie zbyt wysokie poprzeczki, chcą być dobrze odbierani społecznie. Tu również odzywa się często ich niecierpliwość i dążenie do szybkiej zmiany. Oczekują wiele od trzeźwego życia, a okazuje się, że takie życie nie jest łatwe, a co gorsza - po okresie zachłyśnięcia się trzeźwieniem bywa monotonne. Nie wytrzymują związanych z trudną sytuacją obciążeń, można powiedzieć, że jest to swoisty brak hartu życiowego. Terapeuci mówią, że to brak umiejętności ważnych dla trzeźwego życia. I tak oczywiście jest: ciągle jeszcze nie potrafią dobrze radzić sobie ze stresem, rozwiązywać problemów, przyjmować i wyrażać krytyki, nie potrafią stawiać sobie realnych, konkretnych celów. Nadal myślą w sposób magiczno-życzeniowy.

(...)

Ciągle jeszcze nie potrafią zaakceptować siebie bezsilnego wobec alkoholu, siebie-alkoholika. To takie bolesne, wstydliwe, trudne. Czują się inni, gorsi, mniej wartościowi, łączy się z tym poczucie niemocy. Nie wytrzymują tych uczuć i tych myśli - łamią abstynencję, aby poczuć się silniejsi. To da im alkohol - poczucie mocy i siły. Nawet jeśli na krótko, to jednak będą je mieli.
- Nawet w terapii pogłębionej odczuwają tęsknotę za tamtym czasem - czasem kompanów, zabawy, beztroski. Tęsknią za zapachem piwa i baru. Mówimy, że to żal po stracie, że powinni definitywnie rozstać się z alkoholem. Piszą pożegnalne listy i robią pożegnalne rysunki. Mimo to tęsknota zostaje i w niesprzyjającym momencie napięcia przejście koło baru piwnego może alkoholika do niego zaprowadzić."


No cóż ja nie zapiłam ale bywa i to często,że czuję się gorsza i mam tak niskie poczucie własnej wartości że byle uwaga sprawia, że czuję się nic nie warta. Nad tym trzeba popracować ale nie bardzo wiem jak. Mowię sobie , że napisałam dobrą ksiązkę , mam na myśli "Nienasyconą", którą WL wystawi do nagród literackich, mam przyjaciółki i paru znajomych no to chyba nie jestem niefajna ale byle uwaga np, że zachowałam się niefajnie zwala mnie z nóg a przecież to się zdarzyć moze kazdemu.

Pozdrawiam powakacyjnie!